Przegląd nowości

Lizbona: Dni Nino Roty w Teatro Nacional de São Carlos

Opublikowano: poniedziałek, 06, czerwiec 2011 02:00

Kierowany obecnie przez Martina André Teatro Nacional de São Carlos w Lizbonie jest jedyną placówką operową, jaka funkcjonuje na terenie Portugalii. I choć międzynarodowa krytyka muzyczna nie poświęca jej zawsze należytej uwagi, koncentrując się raczej na hiszpańskich premierach w Barcelonie, Madrycie i Walencji, to poziom prezentowanych w Lizbonie realizacji zasługuje przecież na większe zainteresowanie i szczery szacunek. W bieżącym sezonie można tu było między innymi obejrzeć udane inscenizacje Jasia i Małgosi Engelberta Humperdincka, Katii Kabanowej Leosza Janaczka, zaprezentowanych w trakcie tego samego wieczoru Gianni Schicchiego Giacomo Pucciniego i Blue Monday Georgea Gershwina, Banksters Nuno Côrte-Reala, a ostatnio farsy muzycznej Il cappello di paglia di Firenze Nino Roty. To właśnie tę ostatnią pozycję udało mi się w maju w stolicy Portugalii obejrzeć.

Image

Chodzi tutaj o operę powstałą na podstawie wodewilu Un chapeau de paille Eugène Labiche'a, francuskiego autora około stu krótkich sztuk, który za sprawą tej pięcioaktowej komedii, wykreowanej w paryskim Palais Royal w 1851 roku, osiągnął triumfalne przyjęcie ze strony publiczności. Nie sposób w tym miejscu streścić nieprawdopodobną akcję rzeczonej sztuki, albowiem mamy tu do czynienia z teatrem absurdu, w którym nieznaczący incydent (koń pogryzł kapelusz pewnej damy) wyzwala na zasadzie reakcji łańcuchowej całą serię komplikacji i nieporozumień, doprowadzających głównego bohatera niemalże do szaleństwa i pogrążających jego otoczenie w kompletnym osłupieniu, a to wszystko z tego powodu, że uroczystości ślubne nie przebiegają według wcześniej zaplanowanego scenariusza. Otóż te wszystkie okoliczności, bez przerwy uniemożliwiające głównemu protagoniście Fadinardowi wstąpienie w związek małżeński, kojarzą się nieodparcie z gagami z filmów Chaplina, Lloyda lub Buster Keatona oraz składają się na wręcz surrealistyczną gonitwę, która ostatecznie znajduje swe szczęśliwe rozwiązanie.


Nino Rota pracował nad swoim Il capello od lata 1944 roku do końca zimy roku następnego, mając na celu stworzenie czegoś w rodzaju opera buffa lub operetki. Kreacja jego czteroaktowej (w pięciu odsłonach) farsy muzycznej miała miejsce w 1955 roku w Teatro Massimo w Palermo i - jako się rzekło - zakończyła się prawdziwym sukcesem, co nie przełożyło się wszakże na ilość nowych realizacji. Dopiero inscenizacja Giorgio Strehlera w Piccola Scala z 1958 roku nadała operze Roty międzynarodowy rozgłos. Powiedzmy od razu, że kompozycja ta różni się diametralnie od pierwowzoru Labiche'a w zakresie charakterystyki poszczególnych postaci (zresztą niektóre z nich Rota i jego librecista Ernest Rinaldi w ogóle skreślili), struktury i atmosfery: nieubłagany ciąg gagów ze sztuki Labiche'a ustąpił bowiem miejsca subtelnej i koronkowej konstrukcji.

Image

Odnajdujemy tutaj umiejętność Nino Roty (tak bardzo cenioną w jego muzyce filmowej) do wprowadzania szybkich i subtelnych, ale jakże skutecznych zmian muzycznych nastrojów, prowadzenia zbliżonych do potocznej mowy linii wokalnych (nie są to jednak recytatywy), do wykorzystywania rozmaitych cytatów (również z własnej muzyki filmowej) i reminiscencji. Nie brakuje też odniesień do stylu Rossiniego (np. zabieg: accelerando/crescendo czy akordy fortissimo w tremolo), Pucciniego (liryczno-dramatyczno-ckliwe frazy) lub Verdiego (sposób wykorzystania basse noble). Kompozycja utrzymana jest w duchu pastiszu, a nie parodii, albowiem cały urok partytury polega na tym, że tryskająca z niej ironia ma bardziej serdeczno-życzliwe niż cierpko-złośliwe zabarwienie. Z kolei ów pozbawiony ostrej satyry, niewinno-sentymentalny humor Il capello di paglia di Firenze nadaje temu dziełu ujmującą otoczkę czułości i lekkości, które autorzy spektaklu muszą oczywiście potrafić w odpowiedni sposób uwydatnić i zręcznie odbiorcom przekazać.


A właśnie pod tym względem lizbońska inscenizacja nie spełnia wszystkich pokładanych w niej oczekiwań, za co główną odpowiedzialność ponosi dyrygent João Paulo Santos, bardziej chyba ceniony jako pianista i chórmistrz niż zdolny do ciekawego poprowadzenia spektaklu operowego kapelmistrz. Jego ociężała i mało zróżnicowana gestykulacja oraz powierzchowne odtaktowywanie kolejnych stron partytury nie pozwalają orkiestrze na rozwinięcie potoczystości i swobody gry, na ukazanie blasku i kolorystycznego splendoru muzyki Roty, jej dźwiękowych smaczków i urokliwego migotania, misternej konstrukcji i finezyjnego humoru, zróżnicowanych odcieni dynamicznych, kalejdoskopu nastrojów i naturalnego wdzięku. Tym większa to strata, że Orquestra Sinfonica Portuguesa (w której grają także polscy muzycy, np: Ewa Michalska, Witold Dziuba - skrzypce czy Piotr Pająk - fagot) to zespół sprawny i zdyscyplinowany, o szerokich możliwościach wykonawczych, który już niejednokrotnie imponował przy innych okazjach swą wysoką klasą.

Image

Na szczęście chociaż częściową rekompensatą jest pozbawiona wydumanych koncepcji, wierna w stosunku do konkretnych realiów opery oraz współgrająca z warstwą muzyczną i konsekwentnie prowadzoną narracją inscenizacja Fernando Gomesa, z którym współpracują przy tej okazji João Menedes Ribeiro (scenografia), Rafaela Mapril (kostiumy) i Paulo Sabino (projektant świateł). Gomes słusznie oparł swoją wizję na sprawnie i atrakcyjnie ustawionych, pulsujących wewnętrznym nerwem działaniach aktorskich, na efektownych, wszak nigdy nie przerysowanych gagach, wreszcie - na mistrzowskim zagospodarowaniu przestrzeni scenicznej. Jednocześnie pracę reżysera cechuje umiar i bezpretensjonalność, czyli cechy w gatunku komediowym doprawdy niezbędne.


To dzięki Gomesowi to, czego zabrakło w kanale orkiestrowym: lekkość i figlarność, odnajdujemy na scenie u dysponujących wrodzoną vis comica i sprawnych wokalnie solistów. Każdy z nich przyczynia się do budowania przykuwającego uwagę obrazu artystycznego, chociaż na szczególne wyróżnienie zasługują zwłaszcza Mário João Alves (Fadinard), Luis Rodrigues (Beaupertuis), José Fardilha (Nonacourt), Lara Martins (Elena), Dora Rodrigues (Anaide), Carlos Guilherme (Vésinet), Marco Alves dos Santos (Felice), João Merino (Emilio) i Maria Luisa de Freitas (baronowa de Champigny), a także niezawodny chór przygotowany przez Emanuele Pedriniego.

Image

Z kronikarskiego obowiązku wypada jeszcze dodać, że omawiana produkcja wpisuje się w zorganizowaną przez Teatro Nacional de São Carlos manifestację "Quinzena Nino Rota", poświęconą setnej rocznicy urodzin włoskiego kompozytora. Oprócz operowej premiery i projekcji filmów z jego muzyką, zaproponowano też publiczności koncert, w trakcie którego João Paulo Santos (fortepian), António Figueiredo (skrzypce), Nuno Ivo Cruz (flet) i Ana Ester Neves (sopran) wykonywali takie utwory Roty jak Suita z Casanovy Federico Felliniego (1976), improwizacje Un diavolo sentimentale na skrzypce i fortepian (1968), Trio na flet, skrzypce i fortepian (1958) czy improwizacje z filmu Gianniego Francioliniego Amanti senza amore (1947). 

                                                                                   Leszek Bernat