Przegląd nowości

Don Carlos

Opublikowano: środa, 25, maj 2011 02:00

Premiera najnowszej inscenizacji tego dzieła okazała się bezspornym sukcesem jej twórców i wykonawców. Waldemarowi Zawodzińskiemu, reżyserowi i scenografowi jednocześnie, udała się trudna sztuka wykreowania na niewielkiej bytomskiej scenie przedstawienia, które sprawia wrażenie wręcz monumentalnego. Oszczędna, utrzymana w tonacji głębokiej czerni ascetyczna scenografia stała się doskonałym tłem dla bajecznie kolorowych stylizowanych na hiszpańskie kostiumów, zwłaszcza pań oraz oświetlenia, które znakomicie podkreślało klimat każdej ze scen. Niemal zupełny brak rekwizytów sprawił, że pusta scena stała się główną areną i przestrzenią emocji bohaterów dramatu.Image Z ogromnym uznaniem obserwowałem jak precyzyjnie i wyraziście budowany był przez reżysera charakter każdej postaci. Przez co na scenie niepodzielnie panują ludzkie emocje konsekwentnie i wyraziście ustawione w formie relacji między bohaterami dramatu. Akcja prowadzona jest logicznie i czytelnie, bez niepotrzebnych udziwnień, ale też w pełnej zgodzie z muzyką, z której wywiedziona była każda sytuacja i gest. Mocną stroną bytomskiej premiery była też konstrukcja oraz dynamika ansambli i scen zbiorowych, w kształtowaniu którym miała swój udział Janina Niesobska. Losy bohaterów splatają się ze sobą w pełną dramatyzmu opowieść o najważniejszych ludzkich uczuciach: miłości, przyjaźni, wierności, podstępnej zdradzie oraz samotności.


       

Główny wątek tej opery historycznej stanowi miłość Don Carlosa, infanta hiszpańskiego do Elżbiety de Valois, z którą był zaręczony. Niestety, układ polityczny sprawił, że Elżbietę poślubił jego ojciec Filip II, król Hiszpanii ślepo podporządkowany Świętej Inkwizycji. Jednak wzajemne uczucie jakie łączyło Elżbietę i Carlosa nie wygasło.

Image

Spostrzega to zakochana w infancie księżniczka Eboli, której ślepa zazdrość i intrygi doprowadzają do tragedii. Wszystko to zostało wpisane w ponurą historię szalejącej w tym czasie w Hiszpanii świętej inkwizycji i narodowowyzwoleńczą walkę Flandrii pragnącej uwolnić się spod krwawego jarzma Hiszpanii. Walkę tą popierają Carlos i jego przyjaciel markiz Posa stając się przez to zagrożeniem dla utrwalonego układu władzy.

Image

Jasno zarysowana przez kompozytora i librecistę koncepcja psychologicznych sylwetek bohaterów, nie dopowiedzianych do końca i dwuznacznych relacji między nimi sprawia, że to co dzieje się na scenie jest logiczne i czytelne. Wszystko to można odnaleźć w omawianej inscenizacji co jest jej największą wartością.


Dawno już nie słyszałem w tym teatrze tak gorącego przyjęcia jakie zgotowano tego wieczoru wykonawcom. W pieczołowicie dobranej obsadzie właściwie prawie nie było słabych punktów. Aleksander Teliga subtelną linią dyskretnego aktorstwa kreślił obraz króla Filipa II. Był jednocześnie władczy i okrutny, ale w zaciszu swojej komnaty okazał się zagubionym samotnym człowiekiem zdanym na łaskę Inkwizytora.

Image

Kreacja podparta wieloma odcieniami wokalnej  ekspresji, pozwoliła mu stworzyć przejmujący obraz swojego bohatera. Piękna, zaśpiewana z dużą kulturą kreacja, ujmująca dodatkowo stylowym prowadzeniem frazy! W niczym mu nie ustępowała Ewa Vesin, jako Eboli. Wytrawne aktorstwo świetne prowadzenie głosu, i temperament sceniczny pozwolił jej stworzyć  kreację, o której długo będzie się pamiętało.

Image

Trzecią bohaterką premierowego wieczoru okazała się Anna Wiśniewska- Schoppa, w partii nieszczęśliwej królowej Elżbiety. Zaprezentowała  nie tylko głos o pięknej nasyconej barwie prowadzony z dużą swobodą i kulturą, ale również dobre wyczucie dramatu swojej bohaterki, której obraz wiarygodnie kreśliła. Równie wiele dobrego można powiedzieć o Adamie Szerszeniu w partii Posy. Miękki, pełen ciepła, ale kiedy trzeba nabierający dramatycznych tonów, głos pozwolił mu zbudować przekonywującą kreację, czego najpiękniej dowiódł w scenie śmierci.


Z dużą satysfakcją słuchałem potężnego basowego głosu Grzegorza Szostaka, który wykreował wokalnie i aktorsko postać budzącego przerażenie Inkwizytora. Jego duetu z królem Filipem, będącego prawdziwym pojedynkiem dwóch basów, słuchało się z prawdziwą satysfakcją. Maciej Komandera dzielnie walczył z partią tytułowego bohatera i aktorsko to mu się nawet udawało. Niestety, nie da się tego powiedzieć o stronie wokalnej!

Image

Jego głos nie wytrzymywał napięcia dramatycznego, a zbyt wysoka tessitura partii zmuszała go do forsowania głosu, co fatalnie odbijało się na jego barwie i brzmieniu. Poza tym Verdi wymaga w od śpiewaka właściwego stylu w zakresie dramatyczno-wokalnym, czego trudno się było w tej kreacji doszukać. No cóż, był to jednak - wokalnie - Don Carlos bez Don Carlosa.


Tadeusz Serafin przy dyrygenckim pulpicie raz jeszcze dowiódł, że muzyka Verdiego to jego żywioł. Dobrze przygotowane orkiestra i chór prowadzone przez niego z dużą precyzją i wyobraźnią zapewniły premierze wysoki poziom muzyczny. Jest w jego interpretacji głębia emocji i urok śpiewnej verdiowskiej frazy.

Image

Mamy też właściwą dynamikę i przejrzystość brzmienia, a zarazem wyrazistość dramaturgiczną i żywe tempo muzycznej narracji. Nareszcie po wielu, wielu latach mamy na polskich scenach na tyle interesującą inscenizację Don Carlosa, żepowinna długo cieszyć się zainteresowaniem publiczności.

                                                                                    Adam Czopek