Przegląd nowości

Sceny pastoralne Haydna

Opublikowano: sobota, 27, maj 2023 21:51

Łukaszowi Borowiczowi nie wystarcza estrada Auli UAM w kierowanej przezeń Filharmonii Poznańskiej i wykorzystuje status pierwszego dyrygenta gościnnego Filharmonii Krakowskiej, by realizować swoje pasje repertuarowe. Dzięki temu korzysta miejscowa publiczność i może obcować z rzadziej wykonywanymi utworami. W piątek 19 maja nadarzyła się okazja wysłuchania w całości Pór roku Hob. XXI:3 Josepha Haydna.

 

Filharmonia Krakowska 263

 

 Częstą praktyką jest bowiem wykonywanie pojedynczych kantat z czteroczęściowego cyklu. Oratorium Haydna plasuje się pomiędzy barokową retoryką i klasycystyczną powściągliwością wyrazu. Z Porami roku Antonia Vivaldiego łączy je burza, także dająca znać o sobie w Lecie. U austriackiego kompozytora jest ona jednak utemperowana, pozostając w granicach decorum czyli stosowności. Poprzedzające ją, nabrzmiałe od niepokoju oczekiwanie wyraża się w pizzicato smyczków, a nadciąganie zwiastuje werbel i tremolo kontrabasów. Sama jednak nie czyni większych szkód. 


Żywioł ten odzyska swą grozę dopiero w romantycznych ujęciach symfonii pastoralnych Beethovena i Berlioza, a malowniczość w interludiach z oper Rossiniego. Nie oznacza to, że u Haydna nie występuje dźwiękowa ilustracyjność. Mamy z nią do czynienia po wielokroć. W arii basowej nr 4 Schon eilet froh der Ackersmann pikulina przywołuje pogwizdywanie oracza, a obój na początku Lata pianie koguta.

 

Filharmonia Krakowska 264

  

Z kolei smyczki imitują pogoń psa za ptakiem w arii basowej nr 25 Seht auf die breiten Wiesen hin! wprowadzającej w Jesieni do sceny łowów nr 27 Hört das laute Getön, z wygrywającymi ich sygnał rogami, a w zamykającej to ogniwo wizji następującej po winobraniu upojnej zabawy nr 29 Juchhe ! Juchhe ! Der Wein ist da rozlega się „janczarska kapela”, złożona między innymi z zeli, triangla i tamburyna.

 

Filharmonia Krakowska 265

 

Z kolei w Zimie terkot zawrotnie kręcących się wrzecion dochodzi do głosu w Pieśni sopranowej z chórem nr 35 Knurre, schnurre, knurre!. Zarazem w tej właśnie części pojawia się najwięcej treści alegorycznych. W tenorowej arii nr 33 Hier steht der Wand’rer nuno zabłąkanym w zawiei wędrowcu dopatrzyć się można metafory meandrów ludzkiego żywota, zwłaszcza że w przejmującym solo basowym nr 39 Erblicke hier, betörter Mensch, erblicke deines Lebens Bild nadchodzi jego kres i apostrofa do grobu, co zważywszy wiek samego Haydna, gdy pisał to dzieło, uznać można za wyraz jego osobistej refleksji.


W zdobnictwie solowego śpiewu występują zarówno barokowe jeszcze melizmaty (na przykład w pierwszej arii basa nr 4 oraz w tercecie nr 6 Sei nun gnädig milder Himmel, jak i klasycystyczne już koloratury w finale Wiosny oraz w arii sopranowej nr 16 Welche Labung für die Sinne. O swobodzie w operowaniu technikami polifonicznymi świadczą fugi w chórach: nr 6 i w zamykającym Wiosnę nr 8 Ewiger, mächtiger, gütiger Gott.

 

Filharmonia Krakowska 266

 

W wykonaniu uczestniczyła trójka solistów. Robert Gierlach najlepiej odnalazł się w arii pasterskiej z rogiem nr 11 Der muntre Hirt versammelt nun oraz w tej wychodzącej naprzeciw śmierci, o której była już mowa, dopowiadając jej nie tyle tragiczną, ile elegijną treść za sprawą skupionego tembru.

 

Filharmonia Krakowska 267

 

Aleksander Kunach dobierał pożądane, miękkie brzmienie głosu w kawatynie nr 14 Dem Druck erlieget die Natur, ze wspomnianej arii o wędrowcu wydobył znaczne pokłady smutku, a z Johanną Winkel stanowił dobraną pod względem wokalnym parę w bukolicznym duecie miłosnym dwojga zakochanych nr 23 Ihr Schönen aus der Stadt, kommt her. Czuwający nad całością wykonania Łukasz Borowicz umiejętnie dozował wspomniane efekty dźwiękonaśladowcze, plastycznie kształtował akompaniament w solowych numerach wokalnych (w recitativi secchi na klawesynie towarzyszył śpiewakom Marek Toporowski), wreszcie monumentalnie zarysował wielkie ustępy chóralne, szczególnie dając się ponieść zbiorowym uniesieniom wyzwolonym przez młode wino. Dzięki temu, mimo znacznych rozmiarów dzieła, ani przez moment nie słabło napięcie.

                                                                                            Lesław Czapliński