Przegląd nowości

Powrót Divy albo Seans w operze

Opublikowano: piątek, 28, kwiecień 2023 07:08

Ponieważ przed przedstawieniem i w antraktach na opuszczanym ekranie wyświetlane są zapowiedzi przyszłych spektakli. Wznowienie Traviaty Giuseppe Verdiego w Operze Krakowskiej (21 i 23 kwietnia 2023) stało pod znakiem powrotu na krakowską scenę Edyty Piaseckiej, która przed laty na niej zadebiutowała jako Królowa Nocy w Czarodziejskim flecie Mozarta. A wraz z nią pięknego śpiewu, również w przypadku partnerów: Pawła Skałuby i Adama Szerszenia. 

 

Traviata,Krakow 1

 

Co prawda pierwszy nie zaśpiewał cabaletty „Oh miorimorso!” z „c” jak to czynili jego poprzednicy w partii Alfreda, a drugi też pominął swoją „No, non udrai rimproveri” w arii „Di provenza il mar”, ale w tej inscenizacji nigdy jej nie wykonywano. Szczególnie urzekały w interpretacji Edyty Piaseckiej liryczne ustępy partii Violetty, będącej poniekąd historycznym przekrojem od koloraturowej wirtuozerii, zgodnie z ówczesną konwencją wyrażającej lekkomyślną naturę postaci lub stan silnego wzburzenia (np. obłędu) w pierwszym akcie, poprzez deklamacyjny charakter replik w duecie z ojcem Alfreda i dramatyzm w finale drugiego, po zapowiedź weryzmu w trzecim, a co oddaje dokonującą się ewolucję bohaterki. 


Imponowało staranne wykończenie fraz oraz ekspresyjne portamenta w kawatynie „Ah, fors'è lui che l'anima” i z lekkością artykułowane mezza voce koloratury w cabaletcie „Sempre libera degg'io”. Jeśli mogę, to doradzałbym jedynie oszczędniejsze sięganie po fortissimo w wysokim rejestrze, nadające głosowi nieco ostre zabarwienie. Szlachetnie brzmiały natomiast długie kantyleny w concertato „Di sprezzo degno se stesso rende”na koniec drugiego aktu.

 

Traviata,Krakow 2

 

Wzruszające było duettino Violetty i Alfreda „Ch'ei qui non mi sorprenda...”, w którym kobieta miota się pomiędzy pragnieniem pozostania z ukochanym a złożoną jego ojcu obietnicą rozstania z nim. Przejmujące wrażenie wywarła w interpretacji artystki pożegnalna aria w formie romanzy „Addio, del passato bei sogni ridenti", między innymi za sprawą dyskretnie stosowanych portament.

 

Traviata,Krakow 3

 

Adam Szerszeń skromnymi środkami tworzył wokalną charakterystykę postaci przechodzącej znaczną przemianę na przestrzeni tempa d'attacca czyli wieloczłonowego duetu z Violettą, a fizycznie przypominał mi dawnego, czołowego barytona krakowskiego Adama Szybowskiego. Z kolei Paweł Skałuba mocnym, nośnym głosem zarysował wyrazisty portret Alfreda, a reżyseria nie ułatwia mu zadania, każąc wykonywać skomplikowane ewolucje w duecie z Violettą „Un dì, felice, eterea”, obecnej również przy arii „De' miei bollenti spiriti”. Sebastianowi Marszałowiczowi udało się z epizodycznej postaci Markiza d'Obignyego wydobyć całą jej charakterystyczność, nadając większy ciężar gatunkowy niż wynikałoby to z partytury. 


Flora Bervoix znalazła godną odtwórczynię w osobie Agnieszki Cząstki-Niezgódki. W solo baletowym jako baskijski matador Piquillo, powalający od ręki pięć byków, z najlepszej strony zaprezentował się Dźmitry Procharau. Wczoraj do kanału orkiestrowego powrócił również Ruben Silva, który po wymuszonym odejściu Ewy Michnik jako nowy dyrektor artystyczny przejął po niej i doprowadził do premiery wspomniany singspiel Mozarta.

 

Traviata,Krakow 4

 

Później też i jemu przyszło pożegnać się z Operą Krakowską. Inscenizacja Krzysztofa Nazara od początku wzbudzała liczne kontrowersje i mieszane uczucia. Rozgrywa się w cieniu śmierci, a jej swoistym agentem, czy też mistrzem ceremonii, jawi się Doktor Grenville, od początku opiekujący się bohaterką, żyjącą poniekąd na kredyt. Wbrew librettu, w którym wychwala się jego dobroć, przydano mu nieco demonicznych rysów.

 

Traviata,Krakow 5

 

Wszystko toczy się jakby w malignie, w której pogrążona jest Violetta. Stąd mamy jakby do czynienia z balem manekinów, poruszających się w swoistym paroksyzmie. Z upływem czasu można się było z nią oswoić, zwłaszcza że niektóre rozwiązania uległy przeobrażeniu. Marie Duplessis i Alexandre Dumas-syn, będący pierwowzorami Violetty i Alfreda, byli rówieśnikami, a gdy się poznali liczyli sobie 20 lat. Rówieśnikami wydają się obecni odtwórcy ich ról, z czego wynika prawdopodobnie ich sceniczna wiarygodność. Od czasu zmiany dyrekcji, obok polskich, pojawiły się angielskie napisy z tłumaczeniem libretta, o co od dawna się upominałem, gdyż na operowej widowni zasiada zwykle wielu cudzoziemców.

                                                                            Lesław Czapliński