Przegląd nowości

Dyplom u Jarzynówny, Prądzyńskiego i Gidla

Opublikowano: poniedziałek, 10, kwiecień 2023 07:10

Dla niektórych zaniepokojonych moimi diagnozami o potrzebie sprywatyzowania polskiego szkolnictwa baletowego, mam wiadomość optymistyczną, aczkolwiek nie zmieniającą moich poglądów na ten temat.

 

W piątek 24 marca wybrałem się do Opery Bałtyckiej na Koncert Dyplomantów gdańskiej Szkoły Baletowej im. Janiny Jarzynówny-Sobczak. Jej bogata przeszłość i wykształcenie wybitnych absolwentów potwierdza tezę, że rezultat działalności instytucji artystycznej uzależniony jest od ciągłości tradycji i odpowiednio długich okresów kierowania nią przez odpowiednio dobranych liderów, – broń Boże – nie w drodze skompromitowanych konkursów, wyłaniających niemal wyłącznie nieudaczników, lub osoby przypadkowe.

 

Tak nie stało się w Gdańsku. W swej 70. letniej historii pierwsze 20 lat kierowała tą Szkołą jej założycielka Janina Jarzynówna, która aż na 45 lat przekazała ją swemu absolwentowi i wychowankowi Bronisławowi Prądzyńskiemu. Były to wspaniałe lata tej Uczelni, zarówno jeśli chodzi o poziom kształcenia, jakość kadry, system naboru uczniów, ilość i wyszkolenie absolwentów oraz szereg działań organizacyjnych i promocyjnych.

 

Bronisław Prądzyński przechodząc na emeryturę przekazał Szkołę też swemu uczniowi i wychowankowi. Nazywa się Sławomir Gidel i od sześciu lat kontynuuje idee poprzedników, wzbogaca je i firmuje wszystko, co zobaczyłem na scenie podczas marcowego Koncertu.

 

W pierwszej części zaprezentowano II akt baletu Ludwiga Minkusa Bajadera, a raczej jego divertissement w wersji choreograficznej Rudolfa Nurejewa, którą przekazał i opracował Anatolij Karpuchin. Tańczyły uczennice i uczniowie (tylko 5-ciu) z różnych klas szkolnych, łącznie z dyplomantami. Było to wykonanie, którego nie powstydziłby się żaden renomowany zespół baletowy. Napotkanego w przerwie kierownika baletu Opery Bałtyckiej Wojciecha Warszawskiego zapytałem, jak liczny jest jego zespół. Kiedy dowiedziałem się, że liczy tylko 28 tancerek i tancerzy, natychmiast zaproponowałem, aby całą tę gdańską młodzież od razu zaangażował, zanim zrobią to inne teatry, o czym wiem, bo przez niemal wszystkie lata swojej operowej działalności „podkradałem” z Wybrzeża gdańskich absolwentów.

 

W drugiej części popisywali się tegoroczni abiturienci. Łącznie w obu klasach maturalnych było ich 15, w tym tylko dwóch uczniów (płci jak najbardziej męskiej). Szczupły, wysoki, długonogi Maciej Duda w pas de dex z Bajadery i kompozycji współczesnej In the Nest zaprezentował wysokie kwalifikacje danseur noble, a Nikodem Polański (pas de deux z Arlekinady i Aunarasumanara ) wykazał się wszechstronnością, sprawnością i dojrzałością sceniczną.


Obaj młodzi soliści, utalentowani, świetnie wykształceni i gotowi do wykonywania każdego zadania scenicznego, są zaledwie ułamkiem produktu artystycznego w swej Uczelni. Obecnie sytuacja ta dotyczy wszystkich polskich szkół baletowych. Natomiast tegoroczne maturzystki (13), które przystąpiły do egzaminu dyplomowego popisały się zachwycająco: Maja Augustyniak (wariacja Diany), Paula Dacka (wariacja Medory), Weronika Gałązka (Bajadera), Daria Maj (wariacja Kitri), Daria Nasedkyna (wariacja Aurory), Zofia Witeska (też wariacja Kitri), Katarzyna Ganczarska (też wariacja Aurory), Oliwia Grzywińska (Paquita), Martyna Kapecka (wariacja Kitri, ale z III aktu), Gabriela Majtyka (Paquita), Aleksandra Tadych (też Paquita), Marta Wróbel (Arlekinada), Oliwia Żurawska (jeszcze raz Paquita).

 

Byłoby dobrze, aby w ramach przyszłej reformy polskiego baletu zastanowiono się nad doborem klasycznego repertuaru dyplomowego, a zwłaszcza jego urozmaiceniem. Poza jakością wykonania mocną stroną dyplomowego wieczoru były piękne kostiumy wykonane w pracowniach szkoły według projektu Olgi Leszko, (która paradowała w jednym z nich, wzbudzając sensację na widowni) oraz wysoki poziom odtwarzanych nagrań i operowania światłem.

 

Zdecydowanie gorzej wypadły choreografie repertuaru współczesnego. Mam pomysł, który przedkładam dyr. Gidlowi w „czynie społecznym”: Może by tak zwrócić się do wybitnych absolwentów gdańskiej Szkoły mających dorobek choreograficzny, aby podarowali baletowej Alma Mater niektóre swe taneczne kompozycje, które w ten sposób nadal mogłyby żyć podczas dyplomów kolejnych baletowych generacji. Myślę tu o choreografiach Krzysztofa Pastora, Katarzyny Gdaniec, Gustawa Klauznera, a nawet Matki baletu gdańskiego Janiny Jarzynówny-Sobczak.

 

Niezależnie od ewidentnej potrzeby reformy naszego szkolnictwa baletowego, naboru kandydatów do tej profesji, metod szkolenia, rozdziału nauki ogólnokształcącej w ramach przyszłej prywatyzacji, z podziwem i uznaniem patrzę na dokonania dyr. Sławomira Gidla i jego świetnie dobranej kadry pedagogicznej. Świadczą o tym wymienieni powyżej abiturienci, szkolna, a jakże profesjonalna Bajadera, a przede wszystkim przekazywana z pokolenia na pokolenie baletowa tradycja według metody mistrz – uczeń, bez konkursów i jakichkolwiek nowoczesnych pomysłów.

                                                        Sławomir Pietras