Przegląd nowości

W kręgu stylizacji albo „Z batutą i z mikrofonem"

Opublikowano: sobota, 11, marzec 2023 12:00

Dla Andrzeja Panufnika muzycznym paszportem do kariery w Wielkiej Brytanii była Suita staropolska. Laureatką Paszportu Polityki w tym roku została natomiast dyrygentka Anna Sułkowska-Migoń, która kontynuuje kapelmistrzowskie tradycje rodzinne po ojcu Piotrze Sułkowskim, od tego sezonu dyrektorze Opery Krakowskiej. To już czwarta tego rodzaju dynastia w Polsce po Olgierdzie i Andrzeju Straszyńskich, Antonim i Tadeuszu Wicherkach oraz Tadeuszu i Wiktorze Kozłowskich.

 

Filharmonia Krakowska 221

 

Artystka 10 marca poprowadziła koncert dla młodzieży z cyklu Ars amanda, którego program, poza jednym wyjątkiem, ułożony był bez taryfy ulgowej w zakresie obycia z repertuarem orkiestrowym. Od czasu Leonarda Bernsteina, a w Polsce Henryka Czyża, Antoniego Wita i Macieja Niesiołowskiego, dyrygent, przy takich okazjach, musi nie tylko sprawnie władać batutą, ale i słowem.

 

Filharmonia Krakowska 222

 

Anna Sułkowska-Migoń sprostała temu wyzwaniu, prezentując tematy w formie czysto melodycznej, a następnie w ujęciu harmonicznym, nie tylko od pulpitu dyrygenckiego (chorałowe interludia w utworze Andrzeja Panufnika oraz agogika w Serenadzie Mieczysława Karłowicza), ale również od fortepianu (w odniesieniu do Trzech utworów w dawnym stylu Henryka Mikołaja Góreckiego). Suita staropolska Panufnika zagrana została z wdziękiem i z lekką artykulacją, bo jest to muzyka nie tylko archaizowana, ale przejrzyście zinstrumentowana. Nawet rytmy hajduka nie zostały przesadnie zaakcentowane, wszak to spojrzenie nań z historycznego oddalenia.


Za to młodzieńcza Serenada op. 2 Mieczysława Karłowicza pod batutą Sułkowskiej-Migoń nabrała bardziej monumentalnych rysów, przy czym walc nie zatracił swego tanecznego rodowodu. Przyznam się, że nie jestem przekonany do Trzech utworów w dawnym stylu, zarówno tych Góreckiego, jak i Krzysztofa Pendereckiego.

 

Filharmonia Krakowska 223

 

W tych pierwszych brakuje mi drapieżności brzmieniowej znanej z innych kompozycji ich autora (np. Muzyki staropolskiej), ale i szlachetnej prostoty archaizacji, która dojdzie do głosu w drugiej części II Symfonii Kopernikowskiej” op. 31 czy w Trzeciej. W interpretacji dyrygentki jednak częściowo do mnie przemówiły pewnym dostojeństwem skrajnych ogniw oraz motoryką środkowego, a wszystko utrzymane w gęstej chromatyce.

 

Filharmonia Krakowska 224

 

Na koniec Orawa Wojciecha Kilara, w której za sprawą wyrazistej artykulacji prowadząca przemieniła sekcję smyczkową krakowskich filharmoników w autentyczną góralską kapelę, z kontrastującym solo wiolonczelowym Michała Dąbka. Pamiętam, jak angielscy muzycy z Academy of St. Martin in the Fields wzdragali się przed zapisanym w partyturze okrzykiem „Hej!”, argumentując, że są profesjonalnymi artystami a nie pospolitymi grajkami. Tym razem do tej wokalnej kody dyrygentka wciągnęła młodą publiczność. W sumie udany wieczór, który, być może, zachęci młodzież do powracania do audytoriów koncertowych z własnej woli, a nie tylko ze szkolnego obowiązku?…

                                                                             Lesław Czapliński