Ojczyzna po czesku to vlast zaś moja ojczyzna to Má vlast. Dyrygentka Martyna Zych, która z Polską Orkiestrą Sinfonia Iuventus wykonała cykl poematów symfonicznych Bedřicha Smetany Moja ojczyzna przed koncertem dała publiczności krótką lekcję czeskiego, przywitała w ojczystym języku przedstawicielstwo Ambasady Republiki Czeskiej i zapowiedziała program koncertu, tym bardziej, że Ambasada objęła ten koncert honorowym patronatem.
W ogóle dobrze się złożyło, bo akurat w przygotowaniu tego programu uczestniczyły poza Martyną Zych specjalizującą się w sprawach „bohemistycznych”, także troje instrumentalistów z Czech, którzy działają w Sinfonii Iuventus w ramach tzw. Rezydencji artystycznej – Ivana Kovalčíková – skrzypaczka, Michal Pášma – kontrabasista i Zuzana Rzounkova – waltornistka.
Podejście Martyny Zych do ambitnego programu koncertu trzeba określić jako niezwykle kompetentne i solidne. Można było podziwiać troskę dyrygentki o dopracowanie każdego szczegółu. Cykl składający się z sześciu poematów symfonicznych nieczęsto w Polsce wykonywany jest w całości. Najbardziej znane są melodyjna Wełtawa (opowieść o rzece) i bardziej energiczny Wyszehrad (o twierdzy i zamku). Pozostałe ogniwa cyklu – Sarka, Z czeskich łąk i gajów, Tabor i Blanik – wykonuje się dużo rzadziej, są one też trudniejsze interpretacyjnie.
Każdy z poematów zawiera jakąś melodię ludową, taneczną lub popularną. Nierzadko w tym muzycznym materiale pojawiają się sekwencje polifoniczne, fugowane, jak np. w poemacie Z czeskich łąk i gajów. Jest też sporo muzycznego patosu i bitewnego zgiełku. W poematach Tabor i Blanik są odniesienia do husyckiego chorału i w obu pojawia się tu obsesyjny motyw tercjowy.
Poemat Blanik przejmuje od poematu Tabor podobny nastrój, ale kończy się w rytmach marszowych, bo odwołuje się do legendy, trochę jak z naszego Giewontu, o blanickich rycerzach ukrytych w stokach góry, którzy przyjdą na pomoc narodowi czeskiemu w trudnej chwili.
Ciekawie zinstrumentowane utwory Smetany narzucają orkiestrze sporą dyscyplinę. Skład instrumentalny wymaga dobrej obsady instrumentów dętych, którym kompozytor powierzył odpowiedzialne zadania. Tutaj nie było żadnych niedokładności w grupie aż pięć waltorni, świetne były flety z ostro brzmiącym piccolo w ostatnim segmencie cyklu. Znakomicie radziły sobie klarnety, fagoty, obój, tuba, harfa itd. Orkiestra Sinfonia Iuventus pod batutą swojej koleżanki, która jest do tego na co dzień praktykującą altowiolistką, z maksymalną uwagą śledziła jej precyzyjne ruchy, a Martynie Zych pomagają szczególnie długie palce, których używa jako dodatkowych pałeczek dyrygenckich. Ten koncert przez cały czas trzymał w napięciu i zakończył się pełnym sukcesem.
Joanna Tumiłowicz