Przegląd nowości

W cieniu nadchodzącej oraz upragnionej śmierci

Opublikowano: poniedziałek, 27, luty 2023 22:10

Jezusa, Izoldy, Psalmisty... Występy Łukasza Borowicza zawsze wyróżniają się programową pomysłowością i wynalazczością. Niewątpliwie kryteria te spełniał zwłaszcza Psalm VRomana Palestra, którego prawykonanie po 93 latach było punktem kulminacyjnym koncertu Filharmonii Krakowskiej 24 lutego.

 

 Filharmonia Krakowska 216

 

I słuchając go aż wierzyć się nie chciało, że to muzyka bez mała licząca wiek, albowiem brzmi tak nowocześnie. Gęsta instrumentacja o szorstkiej dysonansowej fakturze, właściwa dla wczesnego okresu twórczości tego kompozytora, z ustępami uporczywego ostinata intonowanego przez fortepian, sprawia na słuchaczu duże wrażenie. Początkowo partia chóru operuje jedynie wokalizami, na tle których rozwija sie solo barytonowe do tekstu staropolskiej parafrazy biblijnej Wespazjana Kochowskiego.  


Odznacza się ono rozległym ambitusem, wymagającym od śpiewaka wzniesienia się do rejestru tenorowego. Znalazło ono znakomitego odtwórcę w osobie Mariusza Godlewskiego, rozporządzającego głosem o znacznym wolumenie, nośnym i nasyconym alikwotami przydającymi mu szlachetnej barwy. W samym zakończeniu artysta stanął przed nie lada wyzwaniem przebicia się przez zmasowane orkiestrowo-chóralne tutti, któremu wszakże w pełni sprostał.

 

Filharmonia Krakowska 217

 

Dyrygent pokierował wykonanie tego utworu pewną ręką, kształtując potężne płaszczyzny dźwiękowe, w tym ustęp blachy z powodzeniem mogący stanowić ilustrację jakiejś filmowej sceny batalistycznej, co nie dziwi, skoro kompozytor zajmował się tym rodzajem twórczości. Po wojnie, zanim wyemigrował, Roman Palester mieszkał w Krakowie i wykładał w miejscowej uczelni.

 

Filharmonia Krakowska 218

 

Praca w Wolnej Europie sprawiła, że stał się wrogiem publicznym. Jako bezpaństwowiec na paszporcie nansenowskim we wrześniu 1983 roku otrzymał od władz PRL-u list żelazny na przyjazd do Krakowa, gdzie w Sukiennicach David Pituch z Capellą Cracoviensis pod dyrekcją Stanisława Gałońskiego wykonał jego Concertino na saksofon altowy i smyczki, a w Filharmonii Krakowskiej pod dyrekcją Tadeusza Strugały odbyło się prawykonanie innego utworu – Te Deum. W piątek natomiast na początek zabrzmiały wstęp i śmierć miłosna Izoldy. 


O ile pierwszy ustęp z „akcji muzycznej”, jak swe dzieło określił gatunkowo sam Richard Wagner, przeszedł nie pozostawiając silniejszych doznań, o tyle zamykający monolog bohaterki w redakcji czysto instrumentalnej falował przypływami rozedrganych emocji i ekstatycznego upojenia, mienił się całą paletą orkiestrowych barw, w pełni satysfakcjonując słuchaczy. 

 

Filharmonia Krakowska 219

 

Śledząc w drugiej części śpiew Urški Arlič-Gololičič żałowałem, że nie spróbowano namówić jej do wykonania śmierci Izoldy w oryginalnej wersji wokalnej, do czego predestynowałaby ją cięższa odmiana głosu sopranowego oraz fakt, że posiada w swym repertuarze tytułową rolę Salome z dramatu muzycznego Richarda Straussa. W neoklasycyzującym Stabat Mater (FP 148Francisa Poulenca bowiem jej udział nie był zbyt duży. Przy tym jeszcze bardziej wtopiona została w brzmienie całości poprzez ustawienie przy chórze, z tyłu za orkiestrą.

 

Filharmonia Krakowska 220

 

Mnie w ujęciu słoweńskiej artystki najbardziej utkwiło w pamięci utrzymane w rytmie sarabandy ogniwo Fac ut portem. Znacznymi walorami artykulacyjnymi odznaczały się chóralne ustępy a cappella (przygotowanie zespołu przez Piotra Piwko, który wspomagał go swym tenorem). Wolałbym jednak, by przebiegowi muzycznemu nadano więcej fakturalnej przejrzystości, a także lekkości i elegancji z jaką Poulenc, będąc nieodrodnym twórcą francuskim, podchodził nawet do tematyki pasyjnej. Szczególna data koncertu, a więc pierwsza rocznica wybuchu wojny na Ukrainie sprawiła, że rozpoczął się on od odegrania hymnu tego kraju „Szcze ne wmerła Ukrajina”.

                                                                                  Lesław Czapliński