Przegląd nowości

Najgłośniejszy i najcichszy

Opublikowano: poniedziałek, 06, luty 2023 21:48

Na koncercie abonamentowym naszej znakomitej Filharmonii Narodowej, którą poprowadził łotewski dyrygent Andris Poga, udało się posłuchać najcichszego i najgłośniejszego instrumentu. Wydawało się, że gwiazdą wydarzenia będzie nasz wybitny klawesynista Władysław Kłosiewicz – jako wirtuoz tego najcichszego, jednak prawdziwe owacje wywołał przyjezdny kapelmistrz. Skoro Łotysz, to zaczęło się po łotewsku utworem na orkiestrę smyczkową Pēterisa Vasksa Musica serena, która miała nas wprowadzić w nastrój spokoju.

 

Poga 1

 

Operujący tradycyjnym językiem muzycznym, żyjący twórca mógłby dzięki tej kompozycji konkurować ze słynnym Adagio for Strings – utworem Samuela Barbera. Niestety jest już za późno – Adagio Barbera stało się niesamowicie popularne, było nawet ścieżką dźwiękową do filmów Pluton Człowiek słoń. Po tym wstępie orkiestra oraz wspomagający ją pianista Grzegorz Gorczyca zagrali zapowiadany szumnie Koncert na klawesyn Bohuslava Martinů, rodzaj pastiszu koncertów barokowych z udziałem klawesynu.

 

Poga 2 

 

Chociaż do podniesionej klapy instrumentu przyniesiono mikrofon zapewne w celu wzmocnienia, na szczęście była to ingerencja bardzo delikatna. Klawesyn, jak był najcichszy, to takim pozostał. Miał więc takie chwile, w których grał całkowicie solo, ale gdy włączała się orkiestra, to także nie starała się go zagłuszyć, co jest oczywiście zasługą dyrygenta. Najciekawsze w koncercie Martinů były jednak dialogi klawesynu i fortepianu. Oba klawiszowce wzajemnie się uzupełniały muzycznie i brzmieniowo, tworzyły archaiczno-nowoczesny pejzaż, jakby chciały sobie powiedzieć – kiedyś ty, teraz ja. 


Władysław Kłosiewicz nie wypadł specjalnie imponująco w roli solisty, grał z nut, czasem się spóźniał, publiczność nie żądała więc bisu. Po przerwie nastąpił istotny zwrot w kierunku wirtuozerii i patosu. Dyrygent Andris Poga, który fizycznie przypominał Olivera Hardy, tego potężniejszego w słynnym duecie komików Flip i Flap, wcale nie silił się na rozśmieszanie publiczności. Przygotował utwór rzadko, (a może wcale) u nas grywany, Carla Nielsena IV Symfonię Det Uudslukkelige (Nieugaszalna), op. 29.

 

Poga 3

 

W tym rozbudowanym, mimo wszystko nowatorskim, choć powstałym w 1916 roku dziele, zagrały dwie pokaźne sekcje kotłów, które tak jak wcześniej klawesyn z fortepianem, teraz prowadziły dialog między sobą. Był to najgłośniejszy, choć nie wymagający elektronicznego wzmocnienia utwór koncertu Orkiestry Filharmonii Narodowej. Pięknie w nim spisali się soliści z sekcji skrzypiec, wiolonczel, altówek, dętych drewnianych, ale bezsprzecznymi bohaterami Symfonii okazali się dwaj perkusiści umieszczeni centralnie na podwyższeniu.

 

 Poga 4

 

Carl Nielsen pokazał się od najlepszej strony, jako mistrz tworzenia efektownych kulminacji, po chwilach niosących delikatne odgłosy przyrody, śpiewy ptaków itd. A co ciekawe – będący najsłynniejszym kompozytorem duńskim urodził się w tym samym 1865 roku, co najwybitniejszy kompozytor fiński Jean Sibelius. Najwyraźniej czas upadającego Powstania Styczniowego był paradoksalnie najszczęśliwszym dla muzyki skandynawskiej. Nielsen i Sibelius nie mają w dziedzinie symfoniki zbyt wielu konkurentów. Występ Filharmonii Narodowej pod batutą Andrisa Pogi zasługuje na nagranie płytowe.

                                                                           Joanna Tumiłowicz