Przegląd nowości

„Tristan i Izolda”Wagnera w Opéra national de Lorraine w Nancy

Opublikowano: sobota, 04, luty 2023 19:39

Źródłem mitu Tristana i Izoldy jest powiązana z cyklem arturiańskim legenda celtycka, której najstarsze pisemne wersje sięgają aż XII wieku. Stał się on inspiracją dla autorów wielu średniowiecznych utworów literatury europejskiej, a także dla znacznie późniejszych tekstów. Wszakże w zbiorowej świadomości mit ów kojarzy się zazwyczaj z dramatem muzycznym Richarda Wagnera, który do dzisiaj fascynuje publiczność i osoby zarządzające teatrami operowymi.

 

Tristan i Izolda,Nancy 1

 

Nic zatem dziwnego, że ambicją tych ostatnich jest nie tylko umieszczenie - w miarę swoich możliwości - rzeczonego arcydzieła w swoim repertuarze, ale także przede wszystkim nadanie mu oryginalnej formy scenicznej. Bogactwo zawartych w rzeczonej pozycji wątków, znaczeń i tropów interpretacyjnych otwiera bowiem przed reżyserami niebywale szerokie pole do działania, po którym zresztą poruszają się oni bardziej lub mniej sprawnie.

 

Tristan i Izolda,Nancy 2

 

Zagłębienie się w odrealnioną treść wagnerowskiej opery wymaga nieprzeciętnej wyobraźni i niepospolitego talentu, a wszelkie próby dokonywania dosłownej ilustracji opowieści o tragicznej i niespełnionej miłości kończą się porażką. Akurat obecnie całkowicie odmienne wizje Tristana i Izoldy proponuje parę europejskich teatrów operowych. Na przykład do Opery Paryskiej powraca nasycona konotacjami buddyjskimi i odsyłająca w zaświaty realizacja Petera Sellarsa i Billa Violi, a w luksemburskim Grand Théâtre Simon Stone prezentuje znacznie bardziej realistyczne podejście, osadzając swoją narrację w takich miejscach jak luksusowy jacht, przestrzeń biurowa czy paryskie metro. Z ciekawością oczekujemy też na zapowiadaną propozycję Opery w Antwerpii.


Teraz zaś wiele rozmaitych komentarzy wywołuje najnowsza inscenizacja w Opéra National de Lorraine we francuskim mieście Nancy. Jej autorem jest dyrektor słynnego Festiwalu w Awinionie Tiago Rodrigues, portugalski aktor, reżyser, dramaturg, scenarzysta, podejmujący ciekawe próby przekraczania granic pomiędzy teatrem i życiem oraz usiłujący zmieniać u widza percepcję społecznych i historycznych zjawisk.

 

Tristan i Izolda,Nancy 3

 

W swojej twórczości mierzył się już z teatralnymi mitami takich postaci jak Kleopatra, Ifigienia, Elektra czy Agamemnon, toteż zaproszenie go do pochylenia się nad mitem Tristana i Izoldy wzbudziło zrozumiałe zainteresowanie i duże oczekiwania, nie do końca wszakże zaspokojone. Warto zresztą zaznaczyć, iż chodzi tu o jego pierwszą inscenizację operową.

 

Tristan i Izolda,Nancy 4

 

Otóż wychodząc z założenia, że tekst Wagnera „zawiera za dużo słów” wprowadzających dystans pomiędzy odbiorcą i przekazywaną mu symboliką historii miłosnej, Rodrigues zredagował swój własny tekst, który został umieszczony w formie krótkich haseł na niemalże tysiącu (!) białych plansz. Są one niezwykle precyzyjnie poustawiane na półkach półkolistej i wypełniającej na trzech poziomach całą scenę biblioteki (scenografia Fernando Ribeiro), określonej przez reżysera mianem „archiwum wyobrażonych światów”. Przez cały czas trwania przedstawienia dwoje tancerzy, Sofia Dias i Vitor Roriz - przedstawiani tutaj jako „tłumacze” - wyciągają kolejno owe plansze, pokazując wypisane na nich słowa widzom. Czynią to w rytmie rozbrzmiewającej muzyki i śpiewanego tekstu, a ich specyficzna choreografia i dokładność gestów doprawdy wzbudzają najwyższy podziw. 


 Owa „akcja” rozpoczyna się już zanim zacznie grać orkiestra, kiedy w trakcie niemalże piętnastominutowego wstępu śledzimy w dłużącej się ciszy napisy typu: „nikt nie umie mówić, wszyscy śpiewają po niemiecku, to jest absurd” itd. Ogólnie rzecz biorąc te utrzymane w zwięzłym i hasłowym stylu napisy przywołują kolejne sytuacje, stany ducha bohaterów, dręczące ich pytania czy eksponują sentencjonalne komentarze.

 

Tristan i Izolda,Nancy 5

 

Mamy tu zatem rzeczywiście do czynienia z archiwum pamięci, w którym przeszłość, teraźniejszość i przyszłość wciąż się na siebie nakładają, a rzeczywistość miesza się z fikcją. Wyciągane z półek plansze stopniowo wypełniają scenę, tak jakby słowa symbolicznie pożerały przestrzeń, aż w końcu piętrzą się, tworząc zagrażającą kochankom górę, u której stóp Tristan wyda ostatnie tchnienie.

 

Tristan i Izolda,Nancy 6

 

Nie ma w tej inscenizacji żadnych akcesoriów, a protagoniści są nawet pozbawieni swoich imion: Izolda jest jedynie nazywana „smutną kobietą”, Tristan - „smutnym mężczyzną”, król Kornwalii Marek - „potężnym mężczyzną”, zaś na przykład Melot - „mężczyzną ambitnym”. Ma to sugerować, że każda z tych postaci mogłaby stać się jednym  z zasiadających na sali widzów. Wydaje się bowiem, iż tak jak w swoich innych teatralnych realizacjach, tak i tym razem reżyser dąży do zdjęcia rzeczonego mitu z piedestału i przybliżenia go publiczności. To dlatego jego tekst nie dubluje libretta Wagnera, lecz upraszcza dramaturgię opery do niezbędnego minimum. W tej zaskakującej, niewątpliwie oryginalnej, a miejscami zdolnej nawet do budowania poruszających epizodów koncepcji pojawia się jednak parę istotnych problemów. 


Po pierwsze zaniedbuje ona prowadzenie gry aktorskiej, sprowadzając ją do stereotypowych póz i gestów. Poza tym niemalże frenetyczna „choreografia” wyciągających z półek plansze tancerzy, wchodzących nieraz w interakcje ze śpiewakami, staje się bardzo szybko nużąca. Irytuje swoim repetytywnym charakterem, przyciągając ponadto automatycznie wzrok widza i tym samym rozpraszając jego uwagę. Wreszcie odnotować też trzeba w tej realizacji pewien brak logiki.

 

Tristan i Izolda,Nancy 7

 

Reżyser deklaruje bowiem wspomniany już zamiar uproszczenia treści i ograniczenia ilości słów, również poprzez rezygnację z tradycyjnie wyświetlanych nad sceną napisów. Jednak z obawy, że nie uda nam się przeczytać wszystkich figurujących na często bardzo szybko pokazywanych planszach haseł, właśnie wyświetla je dodatkowo nad sceną.

 

Tristan i Izolda,Nancy 8

 

Wreszcie słabym punktem opisywanego przedstawienia jest jeszcze i to, że koncentrowanie uwagi odbiorców na nieustannie przesuwających się planszach zakłóca - z pewnością wbrew intencjom Rodriguesa - ich bezpośrednią relację z protagonistami, do której przecież reżyser przywiązuje tak istotną wagę. Na szczęście te wszystkie zastrzeżenia nie przeszkadzają w delektowaniu się wysokim poziomem muzycznym nowej realizacji, do której zaangażowano znakomicie się odnajdujących w wagnerowskim stylu solistów. Niemiecka sopranistka Dorothea Röschmann, znana ze swoich cenionych kreacji w repertuarze mozartowskim, sięga ostatnio po partie o znacznie cięższym wymiarze wokalnym.


Wprawdzie w roli Izoldy zdarzają się jej teraz pewne słabości w górnym rejestrze skali, ale w pełni to rekompensuje rzadką muzykalnością, donośnym głosem o wyrazistych konturach, umiejętnym wykorzystywaniem jego walorów i emocjonalną różnorodnością poszczególnych fraz. Australijski tenor Samuel Sakker nadaje postaci Tristana głębsze i uniwersalne rysy, ujmując wzorową artykulacją, bogatym różnicowaniem odcieni dynamicznych i dramatycznej ekspresji oraz sugestywną osobowością sceniczną.

 

Tristan i Izolda,Nancy 9

 

Prawdziwym odkryciem okazuje się być Koreańczyk Jongmin Park, w roli króla Marka, dysponujący głębokim, ciemnym i zarazem zdolnym do oczekiwanego tu niuansowania basem o niezwykłej mocy oraz wzbudzającej respekt aparycji o naturalnym autorytecie.

 

Tristan i Izolda,Nancy 10

 

Mezzosopranistka Aude Extrémo zajmująco ucieleśnia służącą Brangäne, amerykański baryton Scott Hendricks przekonująco buduje postać Kurwenala, wiernego giermka Tristana, a obsadę dopełniają baryton Peter Brathwaite (Melot), tenor Alexander Robin Baker (Pasterz) i Yong Kim (Sternik). Pomimo nieco ograniczonego składu, narzuconego rozmiarami kanału, Orkiestra Opéra national de Lorraine, pod dyrekcją Leo Hussaina, wydobywa z partytury rozpiętą na szerokim łuku dramaturgię, odpowiednio rozplanowując kulminacje, plastycznie dozując dynamikę we fragmentach lirycznych i kreśląc wyrazistymi liniami plan energetyczny. Szczególnie gorącymi brawami wyróżniona została Florine Hardouin, urzekająco grająca partie solowe na rożku angielskim.

                                                                        Leszek Bernat