Przegląd nowości

Kultura, natura, chór

Opublikowano: wtorek, 31, styczeń 2023 20:16

„Portret zwykłych mieszkańców banalnego miasta, który wzruszy, gdyż w błahych, codziennych zdarzeniach naszego życia tkwi to, co najcenniejsze” – tak brzmi medialny anons. Miasteczko jest co prawda amerykańskie z początku XX wieku, małe i niewiele znaczące Grover’s Comers, które, jak twierdzą mieszkańcy, nie wydało nikogo wybitnego i znaczącego, ale tu tkwi tajemnica ludzkiego bytowania.

 

Nasze miasto 1

 

Sztuka Nasze miasto Thorntona Wildera w ujęciu reżyserskim Adama Sajnuka, prawie do końca nie daje wiążącej odpowiedzi na podstawowe pytania. Zgodnie z oryginałem jednym z bohaterów jest Reżyser. Mamy więc teatr w teatrze, czyli metaforę życia społeczności. Nasze miasto niesie uniwersalny charakter i sens dzięki zastosowaniu teatralnej konwencji.


Autor i reżyser oraz Reżyser chcą nam powiedzieć, że tak jest wszędzie, jest zwyczajnie i poprawnie. Nie ma co się wyrywać w nieznane, nie warto realizować żadnych szalonych marzeń i planować wielkich zmian, bo ogólnie – jest dobrze. Miasteczko Grover’s Comers to analogiczna kraina do Zielonego Wzgórza na Wyspie Księcia Edwarda opisanego w cyklu powieściowym Lucy Maud Montgomery. Nawet opis środowiska i niektóre szczegóły losów bohaterów się powtarzają. Postacie z Wildera nie odbiegły daleko od Montgomerowej Ani, jej rodziny i przyjaciół.

 

Nasze miasto 2

 

Dopiero gdy Emilce, której przyszło umrzeć młodo podczas połogu, zostaje dana szansa powrotu na ziemię na jeden dzień, przychodzi rozczarowanie. Dziewczyna wybiera na „wizytę zza grobu" dzień swoich dwunastych urodzin i obserwuje, że żyjący nie potrafią się cieszyć swym normalnym szczęściem i doceniać każdej jego chwili. 

 

Nasze miasto 3

 

I wtedy już na stałe wraca do świata umarłych. Prawda, padają w sztuce także krytyczne uwagi pod adresem Grover’s Comers. Np. ktoś twierdzi, że oferta kulturalna miasteczka jest bardzo uboga i potwierdzają to inni mieszkańcy. Nie pojmują oni, iż uczestnictwo w tworzeniu i wysoka kultura mogą dodać im trochę sensu w codziennych, monotonnych czynnościach. Starają się natomiast zastąpić kulturę przyjaznym stosunkiem do natury. Tu padają słowa: „...lubimy, na przykład, patrzeć na słońce, kiedy rankiem wstaje zza tych wzgórz, i lubujemy się wszyscy w ptakach – znamy się dobrze na nich i na ich obyczajach. 


Zajmujemy się nimi, poświęcamy im dużo uwagi – tak samo jak drzewom i roślinności. Obserwujemy zmiany pór roku i każdy z nas umie przystosować się do nich. Niektórzy jednak pilnie uczestniczą w próbach chóru parafialnego, choć do tej muzyki podchodzą raczej z obowiązku, niż z pasji. W spektaklu Adama Sajnuka do pieśni przygrywa na ukulele miejscowy sklepikarz.

 

Nasze miasto 4

 

Z ust parafialnej organistki, która prowadzi ten zespół, padają niekiedy słowa przygany – „metodyści mogą sobie na takie śpiewanie pozwolić, ale nie my”. Muzyka jest darem (Boga?) – tłumaczy pani dyrygentka. Ale dziwna niechęć do metodystów jest bliźniaczo podobna jak u bohaterów cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza. Nihil novi – można rzec.

 

Nasze miasto 5

 

Jednak w finale dramatu wraz z Emilką i jej teściową przenosimy się do świata zmarłych, którzy spoglądają z daleka na swe miasteczko i wtedy dopiero dociera do nas magia prawdziwego teatru. W owym „cofniętym filmie” wszyscy poruszają się jak w zapętlonych spektaklach Tadeusza Kantora, wchodzą, wychodzą, powtarzają do znudzenia te same słowa i czynności. Tu zaczyna się istotne uniwersum dramatu, oniryczne, transcendentne. I takie lubimy najbardziej. Kantor? Sajnuk? 

                                                                          Joanna Tumiłowicz