Przegląd nowości

Oskarżony: Karol Szymanowski albo Twórca zdekonstruowany

Opublikowano: poniedziałek, 30, styczeń 2023 19:01

Z różnych powodów powstają prace, biografie i monografie wielkich twórców. Z bezkrytycznego podziwu i zachwytu (w przypadku Karola Szymanowskiego dotyczy to Leonii Gradstein i Jerzego Waldorffa oraz Teresy Chylińskiej).

 

 

Szymanowski,uwodziciel

 

Także pod wpływem okoliczności, zamówienia (mnie się tak zdarzyło w odniesieniu do Michelangelo Antonioniego, Pier Paolo Pasoliniego czy Sarkisa Paradżaniana, mimo że nie należeli do grona moich ulubionych).


 

W przypadku Danuty Gwizdalanki i jej książki Uwodziciel. Rzecz o Karolu Szymanowskim (PWM Kraków 2021) nie jest to może do końca awersja wobec obiektu rozważań, ale daleko posunięty krytycyzm, który stara się zweryfikować dotychczasowe ujęcia hagiograficznej natury zgodnie z hasłem Tadeusza Żeleńskiego „Boya” do odbrązowienia postaci z cokołu, choć trzeba przyznać, iż rzeczywistych pomników tego artysty jest niewiele (najbardziej udanym wydaje się popiersie z kieleckich Plant). Praca w znacznej mierze, poza nielicznymi wyjątkami, posiada kompilacyjny charakter, opierając się na obcych publikacjach oraz korespondencji samego kompozytora. Przy całej skrupulatności w cytowaniu źródeł, zabrakło mi na przykład przywołania Józefa Opalskiego jako autora antologii wierszy poświęconych kompozytorowi, o której jest mowa, choć w bibliografii figuruje w związku z książką Chopin i Szymanowski w literaturze dwudziestolecia międzywojennego. Narracja nie jest diachroniczna (linearna i chronologiczna), lecz synchroniczna, ogniskując dane biograficzne i uwagi estetycznej natury (bo nie są to gruntowne analizy muzykologiczne) wokół określonych węzłów tematycznych zebranych w rozdziały (między innymi: W świecie i w domuArtysta i jego dziełoOsoba). Stąd powtórzenia i wrażenie pewnego chaosu, zwłaszcza w odniesieniu do omówień utworów, często we fragmentach rozrzuconych po różnych częściach, a ich scaleniu nie służy brak indeksu tychże (załączono wyłącznie dotyczący osób). Dają znać o sobie pewne niekonsekwencje, kiedy Gwizdalanka pisze o beztroskim życiu Szymanowskiego jako ziemiańskiego syna, dopóki rodzinny majątek pozostawał w jej władaniu i dostarczał dochodów, kiedy indziej jednak napomyka, że dopiero dzięki wsparciu Władysława Lubomirskiego mógł sobie pozwolić na podróż do Włoch. Omawiając Maski op. 34, w przypadku Szecherezady myli jej ojca wezyra z mężem sułtanem (gdzie byli redaktorzy?). Ze zgromadzonego materiału wyłania się wizerunek Szymanowskiego jako osoby uzależnionej od alkoholu i nikotyny, megalomana o skłonnościach mitomańskich, a nawet mistyfikatora w przedstawianiu swojej aktualnej sytuacji życiowej (autorka śledzi rozbieżności pomiędzy doniesieniami o niej w korespondencji z Zofią Kochańską czy Heleną Casellą a stanem faktycznym), niepoprawnego egotyka, postrzegającego cały świat wyłącznie z własnej perspektywy (zażarte polemiki prasowe po krytycznej ocenie utworów), a zarazem niedbającego o przebieg własnej kariery i wręcz zaprzepaszczającego nadarzające się okazje z powodu niesłowności (zamówienie ze strony słynnej księżnej Polignac, protektorki artystów) i niedotrzymywania terminów. Neurasteniczne przewrażliwienie i wyolbrzymianie problemów, niepewność własnej wartości i konieczność nieustannego potwierdzenia przez innych łączy go z kompozytorami tej orientacji seksualnej (Vincenzo Bellinim czy Piotrem Czajkowskim).

 


 

Wyjątkiem pozostaje tu Benjamin Britten, na co nie bez wpływu, być może pozostawał stały związek z tenorem Peterem Pearcem? Zgodnie z pierwszym członem tytułu Gwizdalanka poświęca nieco uwagi życiu (homo)erotycznemu swego bohatera, przywołując postacie, które odgrywały w nim mniej lub bardziej epizodyczną rolę (między innymi Juliana Strawy, Aleksandra Szymielewicza, przyszłego powstańczego lekarza, Tadeusza Żakieja, w przyszłości muzykologa Tadeusza Marka, i być może kompozytora Piotra Perkowskiego), ale kiedy indziej pojęcie uwodziciela traktuje szerzej jako wywieranie przezeń magnetycznego wpływu na osoby z bliższego i dalszego otoczenia. Ponadto szczegółowo omawia nie tylko autobiograficzne cechy własnej twórczości literackiej Szymanowskiego (powieść Efebos), ale przytacza obce utwory, w których występuje jako prototyp postaci (przede wszystkim w powieściach i dramatach Stanisława Ignacego Witkiewicza, Sławie i chwale Jarosława Iwaszkiewicza). Autorka nie tylko stronniczo relacjonuje życie kompozytora, ale również dezawuuje jego umiejętności muzyczne. Eksponuje współautorstwo Pawła Kochańskiego w odniesieniu do utworów skrzypcowych, o czym wiadomo od dawna. Do swoich umiarkowanych zdolności pianistycznych pod względem technicznym przyznawał się sam Szymanowski. Gwizdalanka podważa ponadto jego warsztat orkiestracyjny, odwołując się w podziękowaniach do opinii dyrygentów: Antoniego Wita, Andrieja Borejki i Łukasza Borowicza. Przy okazji, prawdopodobnie wbrew jej intencjom, wyłania się dwuznaczna rola Grzegorza Fitelberga w życiu Szymanowskiego. Czyżby, sam będąc kompozytorem, z zawiści utrącał III Symfonię przyjaciela poprzez celowe zniekształcanie jego wizji wskutek arbitralnego usunięcia z niej chóru i pozostawienia jedynie końcowego sola? Przyczynił się też do odrzucenia przez Szymanowskiego propozycji napisania opery komicznej Ewa bawi się lalkami, gdy zaawansowane były negocjacje wydawnictwa z Operą we Frankfurcie nad Menem. Od Teresy Chylińskiej wiemy natomiast, że torpedował inicjatywy pomocy finansowej dla kompozytora, gdy przed śmiercią znalazł się w bardzo ciężkiej sytuacji materialnej. Zdrowa rewizja w pewnym momencie przeradza się w obsesyjną niechęć autorki, kiedy wszelkie wątpliwości tendencyjnie rozstrzyga na niekorzyść „oskarżonego” (podejrzenie pierwszych oznak manii prześladowczej) i jego akolitów (w kwestii oceny kierowania warszawskim Konserwatorium, a potem przejściowo Akademią Muzyczną). Częściowe wyjaśnienie przyjętej przez nią strategii znaleźć można w ostatnim zdaniu podziękowań, że dla jej męża, kompozytora Krzysztofa Meyera, Szymanowski „różnił się od tych artystów, których podziwia i szanuje” (s. 803).

                                                                     Lesław Czapliński