Przegląd nowości

Jak marnujemy talenty – Jerzy Fitelberg

Opublikowano: środa, 25, styczeń 2023 21:48

To jest tylko jeden przykład z wielu. Jerzy Fitelberg był jedynym synem sławnego dyrygenta Grzegorza Fitelberga, przyjaciela i w jakimś sensie współpracownika Karola Szymanowskiego. Jerzy miał ogromny potencjał twórczy, ale do końca pozostawał w cieniu ojca, a po przedwczesnej śmierci zupełnie o nim zapomniano.

 

CD Fitelberg

 

Zresztą od lat żył na emigracji, więc wydawałoby się, że sam trochę zawinił znikomej popularności w kraju. Ogromnie zasłużona dla polskiej muzyki oficyna nagraniowa Acte Prealable wydała ostatnio dwa kwartety smyczkowe kompletnie dziś nieznanego twórcy. Jest to światowa premiera płytowa. Teka kompozytorska „młodego” Fitelberga jest dosyć obfita, ale spora część jego dzieł nie doczekała się wydań nutowych i pozostaje w rękopisach, albo zaginęła. Acte Prealable znalazł jednak ważnego sprzymierzeńca.

 


 

To Fitelberg Quartet, zespół wybitnych instrumentalistów związanych ze środowiskiem krakowskim, którzy postanowili w roku 2022 powołać do życia tę grupę smyczkowców specjalnie na cześć Jerzego Fitelberga (a nie Grzegorza) i promować polską muzykę współczesną, oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem twórczości patrona kwartetu. Co więcej, jeden z członków zespołu, altowiolista Paweł Riess, podjął się pracy badawczej i dokumentacyjnej związanej z osobą Jerzego Fitelberga. Czy inicjatywa będzie miała długi żywot? Wydaje się, że wstępne warunki są spełnione, co wynika z poziomu dokonanego nagrania Kwartetu nr 4 nr 5. Są to pozycje trudne wykonawczo i dosyć skomplikowane percepcyjnie, ale zespół daje tutaj dowody najwyższych kwalifikacji muzycznych. Kwartet smyczkowy nr 4 powstał jeszcze przed wojną w 1936 roku i jest dziełem dramatycznym, miejscami wręcz agresywnym czy brutalnym dźwiękowo, napisanym dosyć gęsto, co sprawia wrażenie, że wykonuje go zespół większy niż kwartet. Czytając dołączoną do płyty książeczkę dowiadujemy się, że konstrukcyjnie jest to temat z siedmioma wariacjami zakończony fugą, jednak nie obyty z tym utworem słuchacz nie jest w stanie dosłuchać się wariacyjnego przekształcania początkowego tematu, tak bardzo skomplikowana i złożona jest faktura tego dzieła. Stylistycznie Kwartet nr 4 należy do nurtu neoklasycznego, niektórzy doszukują się tu pokrewieństwa z muzyką Paula Hindemitha czy Igora Strawińskiego, ale żadnego konkretnego punktu zaczepienia nie można tu dostrzec. Z kolei Kwartet nr 5 napisany w 1945 roku, choć także w środkowej części przyjął konstrukcję tematu z wariacjami, różni się znacznie charakterem od swojego poprzednika. Jest zdecydowanie lżejszy, mniej gęsto zinstrumentowany, miejscami taneczny (jakby w stylu Karola Szymanowskiego) i można tutaj doszukiwać się nawet ech polskiego folkloru – może kurpiowskiego. Nie ma wątpliwości, że obie nagrane pozycje to świadectwa wielkiego talentu kompozytorskiego. Świadkowie historii, Witold Lutosławski i Stefan Kisielewski, którzy zetknęli się w Paryżu z przebywającym tam czasowo Jerzym Fitelbergiem, odnieśli wrażenie, że mają do czynienia z artystą-wulkanem twórczości, który żyje samą pasją komponowania. Podobno codziennie wstawał o 6 rano i od razu przystępował do pracy. Wydaje się, że brak zainteresowania środowisk muzycznych w Polsce i nieobecność tego twórcy w programach koncertowych wynikały po części z jego „ideowej emigracji”, choć nie wszystkich kompozytorów mieszkających na obczyźnie nieobecność w kraju dotykała w równym stopniu. Nie wiemy również czy słynny ojciec Grzegorz Fitelberg, także po wojnie szef czołowych instytucji muzycznych, podejmował w tej kwestii jakieś działania. Zmarł w 1953 roku i o dwa lata przeżył swego uzdolnionego syna.

                                                                                        Joanna Tumiłowicz