Przegląd nowości

Orkiestra głosów ludzkich

Opublikowano: piątek, 30, grudzień 2022 22:26

Monograficzna płyta z utworami chóralnymi Andrzeja Koszewskiego wydana przez oficynę DUX  wprowadza w zachwyt zarówno dla twórczej energii kompozytora, jego łatwości operowania zespołem złożonym z ludzkich głosów, i zacięciem eksperymentatorskim, jak i dla maestrii wykonawczej Chóru Filharmonii Częstochowskiej Collegium Cantorum pod dyrekcją Janusza Siadlaka.

 

CD Koszewski

 

W czasie 59 minut i 15 sekund przebiegamy przez rozmaite wymiary i adresatów bogatej twórczości autora. Od hołdu złożonego Fryderykowi Chopinowi, w bardzo finezyjnie zakodowany sposób (Muzyka fa-re-mi-do-si, co się przekłada na FryDErykCHopin), poprzez wątki ludowe pochodzące z rodzinnego regionu twórcy czyli Ziemi Wielkopolskiej, dołączając także Gry, zabawy i wyliczanki dziecięce, przechodzimy do z pozoru poważnej, bo religijno-sakralnej części dorobku.


Z pozoru, bo wiadomo, że śpiew chóralny w kościele miał i ma sporo do zdziałania, ale Andrzej Koszewski podkłada pod łacińskie teksty brzmienia bardzo fantazyjne i nietypowe. W utworze Angelus Domini kompozytor poświęca strofy „ora pro nobis” polskiemu papieżowi Janowi Pawłowi II, a następnie możemy wysłuchać zbliżonych do eksperymentu trzech części Mszy łacińskiej Kyrie, Sanctus Agnus Dei. Nie zabrakło też eksperymentów w czystej postaci, kiedy twórca bierze na warsztat włoskie określenia wyrazowe i intepretacyjne, jak ruchliwość (Canta-move), płynność (Flusso-riflusso) gdzie wręcz wprowadza słowne igraszki brzmieniowe (furrrrioso poco-poco-poco), by wreszcie zabawiać się w części Ostinato powtarzaniem zarówno tego słowa, jak i różnych konstrukcji melodyczno-rytmiczno-harmonicznych. Przy całej różnorodności prezentowanego repertuaru powstającego od roku 1960 aż do 1992, zachowany jest lekki i swobodny tok narracji muzycznej, tryskające pomysłowością epizody i łatwość w rozwiązywaniu problemów fakturalnych. Chór, który podjął się nagrania tych wszystkich utworów miał tu rzeczywiście sporo do roboty, ale na szczęście wysiłku nie można dostrzec, głosy są wyrównane, intonacja bezbłędna (z wyjątkiem partii gwizdanych), emisja swobodna i prawidłowa. Wszystkich utworów słucha się z dużą przyjemnością zwłaszcza, że chóralistyka jest wciąż u nas na marginesie życia koncertowego. Mowa tu oczywiście o muzyce przez duże M, która stanowi koronę tzw. sztuki wyższej. Ciekawy  i kompetentny jest też obowiązkowy komentarz wydrukowany przy okazji płyty przez dr Macieja Negreya, który nie pożałował miejsca także na krytyczną ocenę rzeczywistości kulturowej, choć w niej powstawały i powstają takie dzieła, jak nagrane na płytę. Pisze m.in., że urodzony w 1922 roku Andrzej Koszewski należy do pokolenia, które wydało na świat najwybitniejszych twórców muzyki współczesnej i zaraz dodaje, że „wielkie nazwiska są średnio znane fanom popkultury, co to elektryzują się niusami na temat nowego koloru włosów kolejnej partnerki bohatera modnego serialu". A dalej ubolewa nad „brakiem dbałości i pietyzmu dla sztuki i jej twórców", co odnosi się do współczesnych kompozytorów, o których po śmierci niemal zupełnie zapomniano – Andrzej Koszewski zmarł w 2015 roku. I kończy swój esej apelem: „byśmy nie zamknęli się przed (muzyką Andrzeja Koszewskiego) w mało wyszukanym hałasie współczesnego świata”. Amen.

                                                                                             Joanna Tumiłowicz