Przegląd nowości

Świąteczny prezent od Olsztynian

Opublikowano: sobota, 24, grudzień 2022 09:58

W dniu 21 grudnia, a więc w Święto ponownych Narodzin Słońca, Filharmonia Olsztyńska im. Feliksa Nowowiejskiego, autora Roty, w czasie okupacji ukrywającego się w Krakowie, a kierowana przez Piotra Sułkowskiego, od września dyrektora Opery Krakowskiej, wystąpiła na tej właśnie scenie. Zaprezentowała Porę jeziora, musical Tomasza Szymusia. Pod względem gatunkowym jest to bardziej rock opera niż musical, zważywszy że prawie obywa się bez mówionych dialogów.

 

Pora jeziora 1 

 

Z tym że jest to rock symfoniczny, wykorzystujący pełny skład orkiestry wzbogacony o instrumentarium charakterystyczne dla muzyki popularnej, w tym gitarę elektryczną. Ałbena Grabowska, autorka libretta, nie tyle odwołuje się do rzeczywiście istniejących, ile tworzy apokryficzne legendy jakoby związane z regionem, których personifikacjami stają się matka Warmia i ojciec Mazur. Jedna z ich córek nosi imię Łyna, można więc było oczekiwać, że źle skończy i da początek rzece o tej nazwie jak Wołchowa w „Sadku“ Nikołaja Rimskiego-Korsakowa.

 

 Pora jeziora 2

 

Również losy Stacha przeistoczonego w Utopca oraz zamienionego w głaz Jana, ukochanych Łyny i jej siostry Sajny, nie służą wytłumaczeniu występujących w regionie fenomenów natury, lecz zostają mocą miłości odczarowani i ostatecznie wszystko zmierza do szczęśliwego zakończenia. A całość wieńczy mazur, wbrew nazwie pochodzenia mazowieckiego, a nie mazurskiego, nadając widowisku wymowę wpisującą je w niegdysiejszą tezę o Ziemiach Odzyskanych, po wiekach powracających do Macierzy. Autorka dwukrotnie przywołuje zwroty z II części "Dziadów" Adama Mickiewicza, włączając tym samym opowieść w krąg narodowej tradycji literackiej. Jak to zwykle bywa, najbardziej udane są postacie charakterystyczne: zły duch Kobłuk i Morena, królowa Rusałek. 


Ten pierwszy w osobie reżysera Jerzego Jana Połońskiego, nie tylko za sprawą pomysłowej charakteryzacji i czarnego kostiumu (scen. Joanna Martyniuk) nabiera cech demonicznych, ale w drodze skomplikowanych zadań ruchowych na pograniczu figur choreograficznych oraz modulowania głosu tworzy postać wyjątkowo dynamiczną i malowniczą. Beata Olga Kowalska jako wspomniana partnerka sceniczna emanuje zaś chłodem i grozą, nie budząc cienia sympatii. Pod względem wokalnym na pierwszy plan wysunął się Grzegorz Pierczyński, co nie dziwi, skoro na co dzień jest solistą musicalowego Teatru Roma w Warszawie.

 

Pora jeziora 3

 

Wystąpił w podwójnej roli wspomnianej alegorii Mazur oraz fantastycznej Króla Sielawa, w drugim przypadku zwracając również uwagę zalotnie odsłoniętym torsem. Partytura składa się z songów, duetów i ansambli, scen zespołowych i tanecznych, w znacznej mierze przywołujących czysto pragnieniową wizję przeszłości tych ziem.

 

 Pora jeziora 4

 

Tym razem Piotr Sułkowski ujawnił dotąd nieznany aspekt swojej działalności dyrygenckiej, wykraczającej daleko poza tradycyjny repertuar operowy i symfoniczny. Udowodnił zarazem, że i w tej dziedzinie posiada odpowiednie umiejętności. Ważną rolę w przedstawieniu odgrywa światło (Filip Marszałek), poczynając od kreowania baśniowych krajobrazów i malowniczych domostw na tle prószącego śniegu, kojarzących się z rozpowszechnioną ikonografią bożonarodzeniową, a kończąc na jego czysto ekspresyjnym zastosowaniu z użyciem kolorowych filtrów w celu syntetycznego zasugerowania klimatu i temperatury emocjonalnej poszczególnych scen. Można się zastanawiać, czy po tym przedsięwzięciu widowiska muzyczne na stałe zagoszczą nad Łyną? Ale to się dopiero okaże.

                                                                               Lesław Czapliński