Przegląd nowości

Krótki miesiąc grudzień

Opublikowano: poniedziałek, 09, styczeń 2023 07:59

Grudzień w rzeczywistości kończy się przed wigilią Bożego Narodzenia, potem święta, przygotowania do Sylwestra i bachanalii noworocznych. Jest więc praktycznie krótszy od najkrótszego lutego, więc dziś zajmę się grudniem.

Poinformowano właśnie, że w tym roku kapituła nagrody GUSTAW postanowiła przyznać to najwyższe ZASP-owskie odznaczenie Piotrowi Fronczewskiemu (za całokształt wybitnej kariery aktorskiej i dbanie o etos artysty) oraz pośmiertnie Antoninie Kaweckiej, niezapomnianej heroinie operowej, pedagogowi i zasłużonemu członkowi ZASP-u, niemal w przededniu 100 rocznicy jej urodzin (16 stycznia 2023 roku). Mogę sobie wyobrazić, jak cieszy to Emilię Krakowską, będącą inicjatorką tego odznaczenia dla Kaweckiej, a mnie napawa refleksją, że jest to jedyna poważna nagroda w środowisku teatralno-operowo-filmowym. Trudno bowiem za takie uważać kiepurowskie kotyliony, rozdawane na prawo i lewo przez samozwańczy Mazowiecki Teatr Muzyczny. 

 

Z satysfakcją informuję, że nagroda GUSTAW (upamiętniająca Gustawa Holoubka) poszła dotąd do rąk tylko takich tuzów, jak Ignacy Gogolewski, Kazimierz Kutz, Krystyna Janda, Waldemar Dąbrowski, Anna Polony, Jerzy Trela, Danuta Szaflarska, Janusz Głowacki, Adam Kilian, Jan Englert, Stanisław Radwan i Marek Waszkiel.

 

Grudniowa kronika żałobna odnotowuje zasmucające odejście żony Wiesława Ochmana – Krystyny, wiernej towarzyszki życia i kariery naszego wielkiego śpiewaka, oraz śmierć Andrzeja Matula – dziennikarza, świetnego radiowca i lektora telewizyjnego o wręcz niezapomnianym głosie. Krystynę Ochmanową od ponad pół wieku podziwiałem za szyk, wysoką klasę i znakomite prezentowanie nas wszystkich na świecie, u boku swego sławnego męża. Z Andrzejem Matulem łączyły mnie długie więzi sympatii, współdziałania, rozmów na antenie i zawsze szczerych zabiegów o prawdę, wartości i uczciwość w sztuce. O śmierci Jana Nowickiego, gwiazdy filmowej i teatralnej, nie będę się rozpisywał, przyłączając się tylko do serdecznej po nim żałoby w środowisku teatralnym, w mediach i wśród publiczności. Tak samo myślę o odejściu Mariusza Waltera, któremu zawdzięczamy niezliczone koncepty programów telewizyjnych, a przede wszystkim stworzenie i działanie TVN- u, bez którego trudno by sobie wyobrazić polską rzeczywistość. 


Wśród grudniowych wydarzeń regionalnych dużym echem odbiła się promocja książki dr Włodzimierza Łęckiego, ongiś charyzmatycznego wojewody poznańskiego. Do Pałacu Działyńskich przybyło duże grono nadwarciańskich działaczy administracji, gospodarki i kultury w nadziei wysłuchania kolejnej oracji niegdysiejszego wojewody, senatora i krajoznawcy, mającego pełne prawo powiedzieć tytułem swej książki „Wielkopolska nie miała przede mną tajemnic”. Inne regiony mogłyby tylko zazdrościć Wielkopolsce tak wybitnej, kompetentnej, niestrudzonej i politycznie niezależnej przywódczej postaci, a jednocześnie bezpośredniego pełnego humoru i swady człowieka. 

 

Na początku grudnia odbyła się w Poznaniu druga już edycja Spotkania Pokoleń, organizowana prze Wydział Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM. Uroczyście nagrodzono od ponad pół wieku wszechstronnego w dziedzinie kultury i medycyny prof. Jacka Juszczyka, zaprezentowano wystawy o opozycyjnej aktywności kulturalno-politycznej studentów w czasach PRL-u , mówiono o „kontestacji artystycznej niegrzecznych dziewczynek i niegrzecznych chłopców”, „czy warto studiować niewygodnie”, wspominano poznańską opozycję studencką i śpiewano piosenki niezależne, jako że z różnego rodzaju śpiewów Poznań od wieków słynie. Uczestnicząc w tym wydarzeniu można było znaleźć odpowiedź na pytanie, skąd nad Wartą biorą się takie postacie , jak wojewoda Łęcki, w pewnym sensie potomek Michała Drzymały, Franciszka Ratajczaka, czy legendarnego prezydenta, Cyryla Ratajskiego. 

 

Tuż przed wigilią na zaproszenie władz Poznania i prezesa Piotra Voelkela zjechała do Poznania Krystyna Janda. Zawsze jest tu witana z wielką serdecznością i entuzjazmem, ale tym razem szczególną okazją były jej 70-te urodziny, które przed tygodniem z hukiem obchodziła Warszawa, oglądając ją i wysłuchując z entuzjazmem w monodramie, który jubilatka obmyślała przez pół roku, pisała tylko dwa tygodnie, a niestrudzenie wykonała na scenie bez przerwy przez półtorej godziny. Nosi tytuł My Way i opowiada o historii życia Artystki pełnym refleksji, i zadumy, a jednocześnie okraszony jest humorem, anegdotami i rzewnymi wspomnieniami wielu otaczających ją postaci. Tajemnicą teatralną pozostanie, na ile Janda, stojąca na scenie w przepięknej kreacji i niewidzianej dotąd fryzurze, trzyma się znakomicie napisanego tekstu, a w ilu miejscach improwizuje, spełniając oczekiwania rozentuzjazmowanej publiczności. Tego samego dokonała na oczach Poznania, gdzie tradycje monologizowania są szczególnie bogate, a nasza królowa polskiej sceny dokonała tego w kilka dni po historycznym wyczynie swego kolegi po fachu Wladymira Zelenskiego przed Kongresem Amerykańskim. Jak na krótki miesiąc grudzień, to byłoby na tyle.

                                                                    Sławomit Pietras