Przegląd nowości

„Rinaldo” Händla w Opéra d’Avignon

Opublikowano: niedziela, 27, listopad 2022 17:23

Georg Friedrich Händel napisał trzyaktową opera seria Rinaldo podczas swojego pobytu w Londynie. Jej temat, nawiązujący do jednego z epizodów Jerozolimy wyzwolonej, eposu rycerskiego Torquata Tassa, wybrał Aron Hill, menedżer Queen’s Theatre na Haymarket, i to również on zaangażował librecistę Giacomo Rossiego. Podobno partytura została ukończona w zaledwie dwa tygodnie, co zważywszy na tempo pracy kompozytora i wykorzystywanie przezeń zapożyczeń z dawniejszych utworów wydaje się zupełnie prawdopodobne. Pomimo tego, że londyńska prapremiera w 1711 roku odniosła duży sukces, podobnie jak nowa przekomponowana wersja w 1731 roku, rzeczone dzieło znikło ze scen aż do realizacji w Londynie w roku 1933.

 

Rinaldo 1

 

Od tamtej pory pojawia się sporadycznie w różnych teatrach na świecie, których ambicją jest często angażowanie do głównej roli operowej gwiazdy. Pierwowzór Rinaldo podejmuje wątek pierwszej wyprawy krzyżowej, ogłoszonej przez papieża Urbana II, opisując jej końcowy etap oraz zdobycie przez krzyżowców Jerozolimy. Trzeba jednak od razu zauważyć, że powstałe na jego bazie przydługie libretto, grzeszące licznymi niezręcznościami, nie posiada zdolności kreowania wciągającego dramatu. Atrakcyjność omawianej pozycji tkwi natomiast w tryskającej inwencją partyturze, przeplatającej wspaniałe strony instrumentalne z ariami i duetami miłosnymi.

 

Rinaldo 2

 

To jednak nie wystarczy, żeby ta długa i właśnie wypełniona szeregiem arii da capo opera była w stanie utrzymywać uwagę widzów w stałym napięciu. Szczególnie, że przecież nie wszystkie propozycje sceniczne zmagających się z nią reżyserów przynoszą pozytywne rezultaty. Tym bardziej cieszy sukces, z jakim spotkała się prezentowana teraz w Operze w Awinionie inscenizacja Claire Dancoisne, przygotowana w koprodukcji z paroma innymi francuskimi teatrami i na ich scenach już na przestrzeni paru ostatnich lat z wielkim powodzeniem wystawiana.


Właściwie trudno się temu dziwić, jeśli się weźmie pod uwagę wcześniejsze dokonania artystyczne przywołanej reżyserki. Otóż od 1986 roku kieruje ona działalnością powołanego przez nią do życia Théâtre La Licorne, zawodowej grupy teatralnej zajmującej się - jak czytamy w prezentacyjnej notce - „sztuką marionetek i teatrem przedmiotów”, której członkowie: aktorzy, plastycy, muzycy i lalkarze dążą do „poszerzania przestrzeni wyobraźni swoich widzów”. Wykorzystują w tym celu najrozmaitsze tworzywa i rekwizyty, maski, rzemieślniczo kreowane urządzenia, automaty i maszynerie.

 

Rinaldo 3

 

Ich wystawiane w nietypowych miejscach, na ulicach czy w prywatnych mieszkaniach przed dziecięcą lub dorosłą publicznością spektakle poruszają swoją magią i często bawią zabawnymi aspektami. I właśnie w tej oryginalnej estetyce utrzymana jest też prezentowana w Awinionie inscenizacja Rinaldo, porywająca widzów - podobnie jak podczas londyńskiej prapremiery - pomysłowymi „maszynami”, ekstrawagancko-komicznymi strojami (Elisabeth de Sauverzac), baśniowym oświetleniem (Hervé Gary) i brawurową grą aktorską. Za pomocą lin, szerokich płacht materiału, zjawiskowego wykorzystywania cieni czy zaskakującego pojawiania się i znikania postaci Dancoisne kreuje fantasmagoryczny świat, w którym rozgrywają się nieprawdopodobne wydarzenia. Reżyserka - i scenografka w jednej osobie - odwołuje się do średniowieczno-mitologicznego bestiariusza, wprowadzając do urzekających pod względem plastycznym obrazów fantastyczne zwierzęta-potwory i antropomorficzne demony.

 

Rinaldo 4

 

I tak na przykład Argante, król Saracenów, przybywa na wielkiej rybie - morskim monstrum, czarownica Armida przemieszcza się na gigantycznym smoku, a rycerz Rinaldo dosiada wielką kukłę konia, dokręcając śrubokrętem łączące jego stawy śrubki. Owe nieustannie zaskakujące widza komiczno-parodystyczne „smaczki” stanowią niezwykle ważny aspekt całej koncepcji Dancoisne. Publiczność świetnie się bawi słuchając duetu miłosnego przyjmującego formę karaoke, podczas którego ludzie-ptaki udają rockowych gitarzystów, czy obserwując Armidę śpiewającą arię „Ah! Crudel” i głaszczącą w tym czasie dwie hieny, które jej pomagają przebrać się za Almirenę.


W momencie, kiedy owa Armida skazuje na śmierć Rinalda, te same hieny szykują się do wykonania wyroku przy wykorzystaniu piły łańcuchowej i kanistra z benzyną. Więzienie, w którym czarownica przetrzymuje skazańca, jest symbolizowane za pomocą składającej się z wielu ruchomych części konstrukcji, przypominającej wyglądem rozgałęzione drzewo z metalu - jego korona bywa niekiedy przez Armidę wykorzystywana jako tron.

 

Rinaldo 5

 

Z kolei epizody walki rycerzy są tutaj wyraźnie inspirowane tradycją sycylijskiego teatru marionetek: „Opera dei Pupi”. Efekty tych wszystkich scen dodatkowo wzmacnia po mistrzowsku operująca półcieniami reżyseria świetlna. To także ona pozwala wyczarowywać odsłony o poruszająco poetyckim wydźwięku, kiedy na przykład sylwetka cierpiącego Rinaldo powoli znika w pogrążonej w mroku przestrzeni (aria „Cara sposa”). 

 

Rinaldo 6

 

Owa godna podziwu i świadcząca o wręcz  nieograniczonej wyobraźni reżyserki kreatywność jest nawet w trakcie przedstawienia nagradzana gorącymi oklaskami oczarowanych widzów. Z fascynującą pod każdym względem inscenizacją idealnie współgra wyśrubowany poziom muzyczny i rewelacyjna obsada solistów, zachwycających nie tylko świetnymi głosami, ale również dojrzałą i dopracowaną w każdym szczególe interpretacją. W roli tytułowej Paul Figuier ucieleśnia młodego i porywczego, a zarazem czułego i namiętnie rozkochanego w Almirenie rycerza. Hipnotyzujący naturalnością i bogatym brzmieniem kontratenor olśniewa bezbłędną techniką i w pełni kontrolowaną mocą, płynnymi wokalizami o wirtuozowskim charakterze („Venti, turbini” czy „Or la tromba”) i świetnie opanowanym oddechem. Jego popisowe i kunsztowne dialogi z trąbką czy wzruszający, czuły i bezpośredni, pozbawiony choćby cienia sztuczności duet z Almireną na pewno pozostaną na długo w pamięci słuchaczy. 


Obok niego postać pałającego chęcią zemsty króla Arganta sugestywnie buduje baryton Timothée Varon (wzniecający owacje widzów arią „Sibilar, gli angui d’aletto”), wiarygodny zarówno we fragmentach o dużej sile dramatycznej, jak i w miłosnych wyznaniach. Wokalnym autorytetem niemałe wrażenie wywiera śpiewająca rozbudowaną partię Goffredo, naczelnego dowódcy sił chrześcijańskich, mezzosopranistka Blandine de Sansal o soczyście nasyconym dole skali i wzorowej artykulacji. Ognistym temperamentem porywa trafnie obsadzona w roli czarownicy Armidy Aurore Bouchet, ukazująca za pomocą ekspresyjnego głosu postać okrutną, impulsywną i nieokiełznaną, a zarazem zdolną do głębszych uczuć (poruszająca aria „Ah! Crudel”).

 

Rinaldo 7

 

Najwięcej wzruszeń dostarcza jednak występująca jako Almirena francuska sopranistka Maïlys de Villoutreys, artystka o wyostrzonej wrażliwości i rzadko spotykanej muzykalności, wydobywająca ze swojej partii lekkość, wdzięk, a także szeroką paletę niuansów. W jej interpretacji słynna aria „Lascia ch’io pianga” wyciska u słuchacza łzy z oczu. Niebagatelną rolę odgrywają w omawianym przedstawieniu nieustannie uczestniczące w scenicznej narracji dwie aktorki: Rita Tchenko i Marion Zaboitzeff, realizujące swoistą choreografię, wcielające się w ptaki lub mitologiczne furie, a także wprawiające w ruch kukły wspomnianych wyżej monstrualnych zwierząt i potworów.

 

Rinaldo 8

 

Wszakże do sukcesu całego przedsięwzięcia przede wszystkim przyczynia się zajmujący miejsce w kanale orkiestry i znajdujący się w fantastycznej formie Ensemble Le Caravansérail, prowadzony od klawesynu przez Bernarda Cuillera. Doskonale znający i czujący ten repertuar zespół wzbudza entuzjazm niedoścignionym zaangażowaniem i szaloną wirtuozerią, precyzją wejść wszystkich instrumentów oraz plastycznością i przejrzystością gry. Oddziałuje też na nas sugestywnymi zmianami klimatów, od poetyckich uniesień do akcentów pełnych przemocy. Przekonana bez reszty publiczność nagrodziła wszystkich artystów niekończącymi się owacjami.

                                                                             Leszek Bernat