Przegląd nowości

Demirskiego i Strzępki Gabinet figur woskowych z narodowego imaginarium

Opublikowano: poniedziałek, 21, listopad 2022 11:07

Niewidomy Orcio staje się medium, przez które przemawia historia, której strumień uruchamia swoim kukiełkowym teatrzykiem (po raz pierwszy pojawia się wtedy wyliczanka krwawych dat z dziejów świata od pierwszej wojny, kiedy ludzie ludziom gotowali taki los, niepomni nauki z wcześniejszych zdarzeń). Odgłosy występujące w jego przedstawieniu, w tym owadów, imituje jego ciotka Barbara Niechcic, nie tyle nawet z powieści Marii Dąbrowskiej, ile jej ekranizacji Jerzego Antczaka.

 

Nieboska komedia 1

 

Bo w przepisanej przez Pawła Demirskiego Nieboskiej komedii wyznaczają sobie spotkanie postacie zaludniające imaginarium polskiej sztuki. Z kolei nieustanne przewracanie się niewidomego nasunęło mi skojarzenie z automatyzmem działań aktorskich występującym w teatrze Kantora, choć nie miałem pewności, czy nie jest to przypadkiem efekt projekcji własnych wspomnień. Gdy rozległ się jednak walc Waldemara Kazaneckiego z Nocy i dni, kilkakrotnie powracający jako motyw przewodni, zrozumiałem, że znalazłem się w umarłej klasie, ale nie tamtej szkolnej, lecz tej przeznaczonej do unicestwienia z wyroków historii.


W przedstawieniu Moniki Strzępki nieboska-komedia. Wszystko powiem Bogu w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie upiora rewolucji z Zygmunta Krasińskiego zastąpił holokaust, choć pojawia się też widmo rabacji przywołane przez znaczący rekwizyt – skrwawioną siekierę w rękach Pankracego, później multiplikującą się i pojawiającą się u innych postaci. Z holokaustem łączy się dwuznaczność, też rodem z teatru Kantora, jednej z dominant scenografii Michała Korchowca, a mianowicie myśliwskiej ambony, a zarazem obozowej wieży strażniczej. 

 

Nieboska komedia 3

 

A gdy mowa jest o rampie w Birkenau, to zaraz przywołane zostają początkowe wersy Tuwimowskiej Lokomotywy. Poza tym ofiary zagłady oraz ich potomkowie przybywający do związanych z nią miejsc, wychodzą z emblematycznego kanalizacyjnego włazu, a zwiedzającej z podróżnego trailera wysypują się buty, o których jest mowa w wierszu Tadeusza Różewicza. W tle jako motyw wizualny pojawia się ponadto karuzela z Campo dei fiori Czesława Miłosza, w pewnym momencie przeobrażając się w maszynę z uśmierconymi.

 

Nieboska komedia 2

 

Niemcy mają Richarda Wagnera, którego zwykło się niekiedy obciążać odpowiedzialnością za antysemityzm, który wydał zatrute ziarno nazizmu. Czyżby w Polsce rola ta przypaść miała Krasińskiemu? Tak chciał to widzieć w swej niedoszłej konfrontacji z jego arcydramatem w Starym Teatrze Oliver Frljić, w zastępstwie którego ostatecznie podjął się tego tandem Demirski-Strzępka, do czego nawiążę jeszcze w postscriptum. Oglądając ich przedstawienie zastanawiać się można, czy w ponowoczesnym teatrze nie sposób już uciec od dokonań poprzedników? Gdy w monologu Doroty Segdy, jako wspomnianej Barbary Niechcic, pojawia się passus o muchach, to natychmiast staje przed uszyma analogiczny ustęp Albertynki, zagranej przez tę aktorkę w Operetce Tadeusza Bradeckiego.


Plan historyczny nieustannie przenika się ze współczesnym. A więc atrybutem poety Hrabiego Henryka staje się maszyna do pisania. Zarazem on sam ulega rozpadowi na dwie natury: męską i żeńską, odpowiednio personifikowane przez aktora Marcina Czarnika i aktorkę Ewę Kaim. Jedyny integralny fragment z Krasińskiego to rozmowa Henryka z Pankracym, która przybiera formę wewnętrznego monologu, skoro toczą je dwie wspomniane reprezentacje tego pierwszego. Niektórym sekwencjom spektaklu nie sposób odmówić siły wizualnego wyrazu, aktorzy zaś mają swoje popisowe numery solowe. Juliusz Chrząstowski w brawurowy, aczkolwiek nieco przerysowany sposób wygrywa kalectwo Orcia, jednocześnie nie opuszczała mnie refleksja, jakby zagrał tę rolę Dawid Ogrodnik, specjalizujący się w tego rodzaju emploi.

 

Nieboska komedia 4

 

Z kolei Szymon Czacki jako Rotschild wygłasza monolog oparty na błyskotliwej grze słów: „tak mówiący ludzie budzą we mnie obżydzenie/dla żydkładu dzisiaj zażydałem dodatkowej porcji żydniego pużydingu/na żyder chociaż papa żydaźnie mi tego żydbronił“, a co znajduje ekwiwalent w ogrywaniu gałek ocznych jakoby mających świadczyć o złym, żydowskim wyglądzie w czasach pogardy. Scenę traumy w obliczu świadectw zagłady odgrywa Małgorzata Zawadzka jako wspomniana zwiedzająca, przemieniająca się w zrodzoną z prochów pomordowanych szaloną furię, której głównym środkiem wyrazu jest ponownie gra oczyma oraz różnymi rejestrami krzyku. Z całego ansamblu chciałbym przywołać jeszcze Dorotę Pomykałę jako jedną z Dziewic. Stosownie do podtytułu Wszystko powiem Bogu, zakończeniu przedstawienia towarzyszy hymn Boże coś Polskę. Znowu zawierający pierwiastek dwuznaczności, azali przywołany został w celu swoistego katharsis, czy raczej stanowi przejaw sarkazmu? Można też zastanawiać się, czy skomplikowana forma przekazu stanowi do pewnego stopnia przejaw asekuracji w celu uniknięcia oskarżeń o naruszenie obowiązujących we współczesnym świecie tabu. Nikt bowiem nie jest w tym świecie bez winy, a pobudki podejmowanych działań często nie są tożsame z deklarowanymi. Z ust Rotschilda pada znamienna kwestia: „Wolę, żeby płakało sto matek palestyńskich niż jedna żydowska“.

Postscriptum

Zamiast zawieszenia prób do przedstawienia Olivera Frljicia, lepiej może by się stało, gdyby w jego drugiej części z jego aktorami i publicznością spotkali się ci z historycznej inscenizacji Konrada Swinarskiego, wzorem wrocławskiego przedstawienia Transfer ówczesnego dyrektora Starego Teatru Jana Klaty, traktującego o powikłanej historii tamtego miasta, a kończącego się dialogiem dawnych i obecnych jego mieszkańców?

                                                                              Lesław Czapliński