Przegląd nowości

Straszne upiory pedofilne

Opublikowano: środa, 26, październik 2022 17:19

Są trzy elementy, które świadczą o powodzeniu przedstawienia opery pt. Dokręcanie śruby. Po pierwsze muzyka Benjamina Brittena, umiarkowanie nowoczesna, z elementami tradycyjnymi, świetnie oddająca tajemniczą i ponurą intrygę rozgrywającą się w odległym od cywilizacji domu-pałacu. Nad jej przebiegiem czuwa utalentowana młoda dyrygentka Lilianna Krych, a ma pod sobą grupę dobrych muzyków – instrumentalistów i śpiewaków, którym powierzono także niełatwe zadania aktorskie.

 

Dokrecanie sruby 1

 

Grającej rolę guwernantki Annie Farysej przypadło np. zadanie stania się ofiarą brutalnego molestowania seksualnego. W sumie to jedyny ślad po okrutnych wydarzeniach mających miejsce w domostwie w Bly, choć wszystko wskazuje, że tego typu napaść mogła dotykać także dwojga dzieci, Florę i Milesa. Po drugie wspaniałe dzieło scenograficzno-dramatyczne stworzyła Agata Skwarczyńska, która razem z reżyserką i autorką wizualizacji Kamilą Siwińską jest odpowiedzialna za praktyczny przebieg dramatu.

 

Dokrecanie sruby 2

 

Chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu w teatrze nie można było utyskiwać na miałkość i rutynowe ple-ple rzucanych na ekran animowanych przeźroczy czy innych slajdów. Tutaj obrazy odbite w na wpół przeźroczystych korytarzach i tunelach, zespolone z przesuwającymi się wewnątrz żywymi aktorami-śpiewakami, stwarzały bliski halucynacjom sennym obraz upiorów, które są także na jawie. Libretto opery oparte na powieści Henry Jamesa The Turn of the Screw (w polskiej wersji tytuł ten zmieniono na W kleszczach lęku) nie pozostawia złudzeń, że to ma być horror z elementami przemocy seksualnej wobec dzieci. Wszystko jednak tonie w domysłach, poza smutnym faktem, że chłopiec w finale umiera, a dziewczynkę wywożą w nieznane. 


To sieroty, którymi zaopiekował się jakiś tajemniczy, nieobecny wujaszek i zapewnił im los o wiele gorszy od tego, jaki spotkałby je w ochronce. W przedstawieniu w Polskiej Operze Królewskiej dodano jeszcze rolę taneczno-pantomimiczną, która dubluje postać jakoby już zmarłego lokaja Quinta, prześladowcę małego Milesa. Jak zauważyła w przedmowie do programu operowego dyrygentka – niewinny z pozoru instrument – celesta – symbolizuje „ciemne siły”, ten dźwięk unaocznia realne istnienie zła.

 

Dokrecanie sruby 3

 

Miles zresztą śpiewa w swoich gaworzeniach o jakimś „Malo”, co jest jedną z form łacińskiego słowa „Zły” (trzeba pamiętać, że dawniej w programie szkoły podstawowej w Anglii i w koloniach była nauka łaciny). W sumie więc „złych" w tej operze jest troje – tancerz Gieorgij Puchalski, Quint – zwalisty Jacek Szponarski i Jessel – Aleksandra Klimczak.

 

Dokrecanie sruby 4

 

Role dzieci sprawują dorośli artyści – Karolina Róża Kowalczyk i Marcin Gadaliński, którym przydano w celu ich „odmłodzenia” symbolizujące dziecięcą nieporadność i wiotkość lalki zaprojektowane przez Katarzynę Pietrzykowską. Ten zabieg sprawdził się, i choć w wielu przedstawieniach do ról Milesa i Flory angażuje się autentycznych dziecięcych śpiewaków, para Karolina i Marcin była przekonywająca, tym bardziej, że głosy dorosłych wokalistów brzmią lepiej. W sumie na niewielkiej scenie Teatru Stanisławowskiego wszystkie głosy słychać doskonale, także dociera do widowni wszystko, co jest w warstwie dźwiękowej wadliwe czy wysilone. W przedstawieniu Dokręcanie śruby – napięcie rozwijającego się dramatu pozwala zapomnieć o nielicznych niedoskonałościach.

                                                                     Joanna Tumiłowicz