Przegląd nowości

Gdzie się podziała muzyka Ducha?

Opublikowano: poniedziałek, 24, październik 2022 20:40

Refleksja na ten temat nawiedziła mnie podczas spektaklu Radio Mariia Teatru Powszechnego w Warszawie w reżyserii Rozy Sarkisian. Ta zmiana pisowni wyniknęła pewnie z chęci zabezpieczenia się przed ewentualnymi pozwami związanymi z wykorzystaniem zastrzeżonej nazwy. Nie w tym rzecz, bo przedstawienie jest futurystyczną wizją odtwarzającą Polskę w roku 2037, a więc wybiega w przyszłość o lat 15.

 

 Duchradio 1

 

To niby nie jest dużo, ale w przedmiotowej sprawie może się bardzo wiele zmienić, być może zatem zmieni się również profil znanej rozgłośni radiowej, ale także nie o tym chciałam napisać. Autorom spektaklu chodziło o to, jak ogromnie zmienia się i jeszcze się będzie zmieniać kościół katolicki w Polsce i wszystko co jego dotyczy, a więc hierarchowie, wspólnoty parafialne, tradycja religijna, uroczystości, oprawa mszy itd. W tym także muzyka towarzysząca liturgii. Twórcy przedstawienia przygotowali nawet odpowiednie nagranie, fragment jednej z Bachowskich Pasji. 


Oczywiście Bach towarzyszył zwykle liturgii, bo choć był protestantem, to jego utwory organowe ozdabiały katolickie nabożeństwa, czy to na początek, na wejście kapłana, czy na zakończenie, gdy duchowni i celebransi opuszczają zgromadzenie. Muzyka Jana Sebastiana Bacha kojarzy się z kościołem, jest twórczością głęboko wypływającą z ducha, z wiary.

 

Duchradio 2

 

W kościele katolickim nie śpiewano Chorałów ani Motetów tego kompozytora, nie wykonywano też podczas nabożeństw jego wspaniałej, ogromnej Mszy h-moll ani Magnificatu, choć je skomponowano do tekstów łacińskich, a więc były przeznaczone dla katolików. W spektaklu, o którym mowa użyto jedynie instrumentalnego fragmentu dzieła Bacha, ale po chwili zaczęto go zagłuszać jakimś brutalnym i aroganckim tworem dźwiękowym.

 

 Duchradio 3

 

Ta scena była bardzo przykra, bo uduchowione piękno zostało nieznośnie „zabrudzone” łomotem, który w pewnych kręgach uchodzi może za muzykę, ale tutaj spełniał swą destrukcyjną rolę. Był to więc akustyczny przykład i symbol tego, co się stało z muzyką ducha w kościele. Oczywiście nie ma co marzyć, że wrócą czasy Bacha, Haendla, Palestriny, Mozarta, Monteverdiego, a także naszego Mikołaja Gomółki, Bartłomieja Pękiela, Mikołaja Zieleńskiego, a później Stanisława Moniuszki i innych. Do kościelnego użytku swego czasu wciągnięto nawet chóralną pieśń z opery Moniuszki „Ojcze z niebios, Boże, Panie”. Wszystko to było, ale powrotu do przeszłości już nie ma, choć i później powstało (i powstaje nadal) mnóstwo muzyki sakralnej, której kościół już do swych praktyk nie przyjął. Pewnie dlatego, że zbyt trudna i wybujała. Np. do wykonania Missa Solemnis Ludwiga van Beethovena potrzebna jest dobra orkiestra, świetnie przygotowany chór, kilku doskonałych solistów. 


Takie sytuacje mogły się zdarzać tylko „od wielkiego dzwonu”, ale nie w zwyczajnej, coniedzielnej praktyce. Fryderyk Chopin mógł zażyczyć sobie, by w dniu jego pogrzebu wykonano  genialne Requiem Mozarta, ale ktoś przecież musiał mieć pieniądze, by zawodowym muzykom zapłacić. Co zatem zostało w kościele? Niemal każda świątynia ma dobrą akustykę podnoszącą walory dźwięków instrumentalnych i ludzkich głosów. Niemal każda ma duże lub mniej rozbudowane organy. 

 

 Duchradio 4

 

Ale po co w niemal każdej zamontowano jeszcze aparaturę nagłaśniającą? Po to by głos kapłana mówiącego lub śpiewającego wzmocnić, choć to nie służy skupieniu, lecz rozprasza. Tu już nie ma miejsca dla ducha. Organista czy śpiewający celebrans nierzadko fałszują, nie dbają o estetykę głosu, a ludzie zebrani na uroczystościach udają tylko, że śpiewają. Kiedyś mówiono, że kto śpiewa w kościele, ten się podwójnie modli. Ale edukacja muzyczna w szkołach sięgnęła dna.

 

Duchradio 5

 

Nie śpiewa się w świątyniach, bo nie śpiewa się w domu. Śmierć objęła nawet tradycyjne polskie kolędy, choć kiedyś chwaliliśmy się tym, że nasz zbiór tradycyjnych pieśni bożonarodzeniowych jest najbogatszy na świecie. Dziś to, co kiedyś stanowiło trwałą wartość, zamieniło się w ruinę. Nic dziwnego, że atmosfera upadku stała się mottem spektaklu w Teatrze Powszechnym. Zaczyna się on znanym cytatem z Joanny Szczepkowskiej: „Czwartego czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”. A zaraz potem głos aktora stara się powiedzieć, że w roku 2022 skończył się w Polsce...

                                                                        Joanna Tumiłowicz