Przegląd nowości

Maestro MAKSYMIUK, muzyk o trzech obliczach

Opublikowano: poniedziałek, 17, październik 2022 19:29

14 października w Filharmonii Krakowskiej Jerzy Maksymiuk wystąpił w trzech rolach: dyrygenta, kompozytora i pianisty Przypomnijmy, ongiś był on zwycięzcą pierwszego Konkursu im. Paderewskiego w Bydgoszczy. Na początek wykonano jego autorstwa instalację muzyczną Liście gdzieniegdzie spadające, jeśli zważy się, że na początku i końcu dyrygent przemieszcza się po estradzie i na tle trzymanych ad libitum nut skrzypiec wykonuje partię fortepianu.

 

Filharmonia Krakowska 177

 

A zatem utwór posiada budowę łukową, zmierzając ostatecznie do swego punktu wyjścia. Tytuł mógłby sugerować treści impresjonistycznej natury, ale fakturalnie kompozycja nie ma nic wspólnego z językiem dźwiękowym tamtego kierunku i jest to muzyka w pełni autonomiczna, odwołująca się do nowoczesnych technik, między innymi aleatorycznej i repetytywnej.


Twórca i odtwórca w jednej osobie czytelnie wyznaczał węzły dramaturgicznego napięcia, wydobywając z zespołu smyczkowego całą paletę odcieni dynamicznych. Wykonanie II Koncertu skrzypcowego op. 61 Karola Szymanowskiego stanowiło dopełnienie inauguracji sezonu sprzed dwóch tygodni, kiedy zaprezentowano jego o 17 lat wcześniejszego poprzednika op. 35. Do obydwu znaczny wkład wniósł przyjaciel kompozytora Paweł Kochański, zaopatrując je we własnego pomysłu kadencje.

 

Filharmonia Krakowska 178

 

Rozwija się on z niewielkiego zalążka motywicznego intonowanego pianissimo i, w przeciwieństwie do pierwszego, należy już do czasów nowej rzeczowości, zgodnie z którą emocjonalność podporządkowana jest czynnikowi konstrukcyjno-tematycznemu. Solistka Julia Wrońska-Przedbora odsłoniła prawdziwy „pazur lwicy“, nadając swojej partii wybitnie wirtuozowskie zacięcie.

 

Filharmonia Krakowska 179

 

Dysponuje pozwalającymi na to nośnym dźwiękiem i techniczną swobodą, sprawdzającą się zarówno w nawiązujących do góralszczyzny figuracjach, jak i długich frazach. Tym razem Jerzy Maksymiuk wyznaczał orkiestrze wyraźnie służebną rolę, nie wysuwając się na pierwszy plan przed skrzypaczkę, na większą brawurę zdobywając się dopiero w accelerando prowadzącym do błyskotliwej kody. Artystka wystąpiła w wyszukanej toalecie herbacianej barwy o kloszowo rozszerzających się falbankach. W drugiej części można było snuć pewne porównania z występem Royal Philharmonic Orchestra sprzed kilku dni, albowiem obydwa zespoły zmierzyły sie z symfoniką Sibeliusa.


Królewscy z jego Drugą, a Krakowscy Pierwszą. Co ciekawe, obydwa zespoły i obaj kapelmistrzowie: Wasilij Pietrenko i Jerzy Maksymiuk najlepiej odnaleźli się w wolnej części o rozlewnej melodyce. W otwierającym ogniwie natomiast dawały znać o sobie nierówne wejścia i pojawiające się przydźwięki, panowała ogólna nerwowość, rwała się nić narracji.

 

Filharmonia Krakowska 180

 

Tym razem najlepsze wrażenia wywierała sekcja blachy o pewnym i wyrównanym, organowym nieomal brzmieniu. W Scherzo orkiestra stanowiła już zgrany instrument, również drzewo odzyskało odpowiednią dyspozycję, by na większą swobodę pozwolić sobie w finale, z dużą dozą polotu intonując ustęp o tanecznym charakterze.

 

Filharmonia Krakowska 181

 

Na początku i końcu Maestro Maksymiuk ujawnił jeszcze czwarte oblicze, a mianowicie nawiązującego słowny dialog z publicznością komentatora własnych poczynań estradowych. Udowodnił ponadto, że, wbrew obiegowym opiniom, dyrygent nie jest zbyteczną osobą, wprowadzającą do koncertu jedynie czynnik widowiskowy, albowiem swoim obyczajem, bisując fragment finału, nie powtórzył go identycznie, jak za poprzednim razem, lecz nieco poprzestawiał akcenty, nadając temu samemu zapisowi nutowemu nieco zmieniony przebieg i zabarwienie. Jak to coraz częściej bywa, artysta, zamiast tradycyjnego „umundurowania“ we frak, wystąpił w czarnym wdzianku z czerwonymi wyłogami kołnierza oraz klapą na kieszeni umieszczonej po środku piersi.

                                                                             Lesław Czapliński