Przegląd nowości

Na dworze u Dydony

Opublikowano: środa, 12, październik 2022 19:27

Dworskie życie Dydony składa się z przemówień podczas oficjalnych uroczystości, rozrywki połączonej z partią golfa i prywatnych rozmów w saloniku. Opozycja niezadowolona z aktualnych rządów monarchini knuje spisek w ponurym uroczysku i dokonuje magicznych samosądów na porzuconym płaszczu królowej. Taki pomysł reżysersko-inscenizacyjny miał Tomasz Cyz, któremu powierzono przygotowanie premiery Dydony i Eneasza Henry Purcella. Ale spektakl zaczyna się niemal jak wstęp do kulturoznawczej konferencji naukowej.

 

Dydona 1

 

Na ekranie pojawia się cytat z Mitologii Greków i Rzymian Zygmunta Kubiaka, który sytuuje historię Dydony i Eneasza w odpowiednim miejscu i czasie. A dalej przewodnikiem w reżyserskich poszukiwaniach jest język Szekspira, a właściwie Nahuma Tate, autora libretta. Ten ostatni miał zresztą czelność „poprawiać” dzieła autora Hamleta. Podejrzewam natomiast, że Tomasz Cyz dopisał z kolei Tate'owi kilka zdań wypowiadanych bez muzyki przez Dydonę na powitanie Eneasza, sławnego bohatera spod Troi.


On zaś, świetnie się prezentujący w mundurze oficera Królewskiej Marynarki Brytyjskiej – Artur Janda, odpowiedział królowej w bardzo okrągłych słowach, mówionych i śpiewanych. Muzyka brzmi pięknie w wykonaniu Orkiestry Instrumentów Dawnych Warszawskiej Opery Kameralnej Musicae Antiquae Collegium Varsoviense pod dyrekcją Dirka Vermeulena, ale kiedy królowa ma wykonać uderzenie golfowym kijem w niewidoczną piłeczkę, to umyślny podchodzi do kanału orkiestrowego i zdecydowanym ruchem przerywa granie w połowie taktu po to, aby nie zdekoncentrować Jej Królewskiej Mości.

 

Dydona 2

 

To niezły, choć dosyć kontrowersyjny pomysł inscenizacyjny. Bo jak mawiał kiedyś Janusz Pietkiewicz, dyrektor Teatru Wielkiego i Narodowego w Warszawie – Prima la musica (Muzyka jako pierwsza). Czy jednak wobec monarchii i autorytarnych rządów absolutnych można domagać się pierwszeństwa dla jakichś „grajków”? 

 

Dydona 3

 

Wszystko w tym przedstawieniu jest stylowo zgrane i spójne. Np. zmyślnie zbudowane dekoracje Natalii Kitamikado, które jednym ruchem potrafią zamienić wielką salę paradną pałacu (Buckingham?) w uroczysko zazdrosnych czarownic (tu na czoło wybija się demoniczna Wanda Franek, dysponująca głosem przypominającym Ellę Fitzgerald). Towarzyszyły jej jeszcze dwie wiedźmy, ale takiego wrażenia nie robiły. Nawet mikroskopijny salonik monarchini był idealnie w stylu lat 50. XX wieku. A już suknie Dydony, kapelusik, płaszcz i strój piknikowy, to istne mistrzostwo designu.


Zresztą uroda Margarity Slepakovej doskonale współgra z talentem kostiumologicznym Natalii Kitamikado. W przedstawieniu pojawia się jeszcze, w celu rozbudzenia przysypiających widzów, grupa tańcząca, jest też śpiewający pijany marynarz Aleksander Słojewski, jak z dawnej reklamy Baltony i towarzysząca mu banda kompletnie ululanych żeglarzy i żeglarek, co już balansuje na krawędzi przesady.

 

Dydona 4

 

Tak czy siak, reżyser się dobrze napracował. Słowa pochwały należą się też tytułowej parze niespełnionych kochanków. Dydona ma ładny głos i dobrą technikę wokalną. Studiowała wszak zarówno w Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie jak i w Scholi Cantorum Basiliensis. Eneasz to w końcu doskonały Don Giovanni i Figaro. Z tą parą nie mogą się równać wykonawcy ról drugoplanowych, np. Belinda i Dama dworu, choć nikt w tym spektaklu plamy nie dał. A Chór WOK kierowany przez Krzysztofa Kusiel-Moroza dwoił się i troił i wchodził by dać głos we wszystkie możliwe miejsca, którymi dysponuje Warszawska Opera Kameralna.

                                                                                   Joanna Tumiłowicz