Przegląd nowości

Królewscy filharmonicy zapraszają w rytmie gawota

Opublikowano: piątek, 14, październik 2022 09:40

Zastępującego w „Klasycznej“ Prokofiewa zwyczajowego w tym miejscu Menueta. Nie tylko pod tym względem utwór ten odbiega od przywołanego w tytule wzorca formy. To także nieco kanciaste, przerysowane linie melodyczne, nie pozostawiające złudzeń, że kompozycja wyszła spod ręki twórcy z początku dwudziestego stulecia, któremu nieobce są tnące dysonanse, a klasycystyczny styl zaprawia sarkazmami.

 

Royal Philharmonic 1

 

To nie Prokofiew wyprawia się do osiemnastego wieku, ale jakby przenosi Haydna czy Mozarta w swoje czasy, ze świadomością tego, co w międzyczasie zdarzyło się w muzyce. I tak I Symfonię D-dur op. 25 Royal Philharmonic Orchestra pod dyrekcją Wasilija Pietrenki zagrała na początek swojego występu 10 października w krakowskim Centrum Kongresowym. Z nerwem i właściwym dla naśladowanej epoki pulsem, ale bez tego prokofiewowskiego, zadziornego pazura i przekory.

 

Royal Philharmonic 2

 

Przeciwwagę dla niej stanowiła późnoromantyczna symfonika Jeana Sibeliusa w tej samej tonacji, która wypełniła drugą część omawianego wieczora. Można się było napawać dźwiękiem głęboko osadzonym w instrumentach, nawet w forte nie noszącym znamion przebitego, cyzelowaniem przez dyrygenta tembru poszczególnych grup, a nawet pojedynczych instrumentów, wyławianiem z przebiegu charakterystycznych epizodów (krótkie sola wiolonczeli i oboju w triu ze scherza), całości wszakże zabrakło szerszego oddechu narracyjnego, nieodłącznego od tego kompozytora. Mieliśmy z nim do czynienia jedynie w rozlewnym liryzmie wolnej części w tempie Andante sostenuto, a także imponująco przeprowadzonej, wieńczącej dzieło rozbudowanej kodzie.


II Symfonia D-dur op. 43 Jeana Sibeliusa należała do ulubionych pozycji w repertuarze dyrygenckim Krzysztofa Pendereckiego, patrona sali, w której odbywał się koncert. I z siłami nie tak doskonałymi, jak wczorajsi goście, udawało mu się uzyskiwać o wiele bardziej pasjonujące rezultaty pod względem interpretacyjnym.

 

Royal Philharmonic 3

 

Również w zagranym pomiędzy symfoniami I Koncercie skrzypcowym g-moll op. 26 Maxa Brucha najkorzystniej wypadły liryczne ustępy środkowego AdagiaSiergiej Kryłow swoją aparycją przywodził nieco na myśl Niccolò Paganiniego, ale nie dostrzegłem, niestety, kierującego zza jego pleców demona.

 

Royal Philharmonic 4

 

Może dlatego pod jego smyczkiem i batutą Pietrenki muzyka Brucha, bywająca namiętną, nabrała rysów wybitnie akademickiego stonowania. Jak Levine'ów było dwóch (James z Metropolitan Opera oraz Gilbert, przez pewien czas dyrektor artystyczny Filharmonii Krakowskiej), tak i jest w przypadku dyrygentów o nazwisku Pietrenko. Kiryłł stoi na czele Berlińskich Filharmoników, a Wasilij Królewskich z Londynu. Byli oni drugim zespołem z brytyjskiej stolicy, jaki wystąpił na przestrzeni z górą trzech lat w Krakowie, po starszej London Symphony Orchestra (pod dyrekcją Simona Rattle'a). Teraz więc nadszedł najwyższy czas na przyjazd Philharmonia Orchestra, co poddaję pod rozwagę Krakowskiemu Biuru Festiwalowemu, organizatorowi omawianego koncertu.

                                                                       Lesław Czapliński