Przegląd nowości

„Lakmé” Delibesa w Opéra Royal de Wallonie w Liège

Opublikowano: wtorek, 04, październik 2022 16:20

Lakmé Léo Delibesa jest jedną z bardziej popularnych, a zarazem paradoksalnie rzadko wystawianych pozycji operowego repertuaru. Wprawdzie wszyscy melomani znają słynny „Duet kwiatów” z pierwszego aktu, czy „Arię z dzwoneczkami” z aktu drugiego, wszakże okazje do zobaczenia tej opery na scenie zdarzają się niestety sporadycznie.

 

Lakme,Liege 1

 

Tym bardziej cieszy fakt, że prawie w tym samym czasie zaplanowano jej nowe realizacje w inaugurującej w ten sposób bieżący sezon Opéra Royal de Wallonie w belgijskim Liège i w paryskiej Opéra-Comique, a w grudniu również w Opéra de Monte Carlo. Inscenizację w Liège powierzono Davide’owi Garattiniemu Raimondiemu, który zaprosił do współpracy scenografa Paolo Vitalego (również autora ustawień świetlnych), kostiumolożkę Giadę Masi oraz choreografkę Barbarę Palumbo.

 

Lakme,Liege 2

 

W swoim obrazie włoski reżyser nie ogranicza się tylko do opowiedzenia niemożliwej do spełnienia miłości pomiędzy tytułową córką bramina i brytyjskim oficerem Geraldem, lecz eksponuje także zderzenie dwóch różnych światów, religii i tradycji. Istniejąca pomiędzy nimi przepaść jest zbyt duża, żeby uczucie tych dwojga było w stanie ją zasypać. Powiedzmy zresztą od razu, że mamy tu do czynienia z tematem, który w dzisiejszym świecie pozostaje wciąż boleśnie aktualny. Już od pierwszej odsłony spektaklu Garattini Raimondi zaskakuje widza wprowadzając na scenę postać Gandhiego w wieku dziecięcym, który staje się świadkiem rozgrywającego się dramatu. Jak się domyślamy, to właśnie owe wspomnienia z najmłodszych lat wpłynęły na dojrzewanie pacyfistycznej filozofii non-violence przyszłego polityka i męża stanu. 


Z kolei sylwetkę znajdującego się już w podeszłym wieku mahatmy dostrzegamy z prawej strony sceny. Występujący w tej niemej roli aktor Rudy Goddin często pojawia się wśród protagonistów opery, albo towarzyszy grupce gromadzących się wokół niego dzieci. Kiedy w odgrywanej pantomimie opowiada słuchającym go z zaciekawieniem wychowankom jakąś niekończącą się historię, wiemy już, że przytaczane przezeń w ich obecności wypadki z przeszłości tworzą właśnie treść opery Delibesa.

 

Lakme,Liege 3

 

Mamy tu zatem do czynienia z oryginalnym pomysłem, który w żadnym stopniu nie burzy konstrukcji libretta Edmonda Gondineta i Philippe’a Gille’a, natomiast podsuwa publiczności ciekawe tropy interpretacyjne. Jedyne zastrzeżenie dotyczy natrętnie wyświetlanych moralnych maksym Gandhiego, które nie wnoszą do spektaklu nowej wartości, natomiast w miarę upływu czasu irytują zbędnym tutaj dydaktyzmem. Natomiast trafnym pomysłem jest eksponowanie jako głównego elementu scenografii umieszczonej w centrum reprodukcji Ganeśy, symbolu mitologii indyjskiej, przedstawianego w formie czterorękiego mężczyzny o głowie słonia.

 

Lakme,Liege 4

 

W omawianym przedstawieniu ważną funkcję odgrywają wzorowane na tradycyjnych indyjskich ubiorach kostiumy, stylizowane na kobiece sari i męskie dhoti. Już od pierwszego aktu, przywołującego ceremonię kwiatów, ubiory solistów i chórzystów są utrzymane w jasnej tonacji, z dominacją koloru pomarańczowego, żółtego i -  symbolicznego w kulturze hinduskiej - szafranowego. Barwy te cieszą oko i tworzą atrakcyjne pod względem plastycznym obrazy także w akcie drugim i trzecim, z jednym wszakże wyjątkiem. 


Otóż Lakmé odziana jest w suknie koloru indygo, symbolizującego Indie, a przywołującego tajemniczość, mistycyzm, zmysłowość czy obfitość. Spektrum tych barw kojarzy się też z fascynującą egzotyką, uosabianą przez nieszczęśliwą protagonistkę. Zaskoczeniem dla widza jest usytuowanie rozgrywającego się - według libretta - w dżungli aktu trzeciego w typowo angielskim club house, w którym niespodziewanie pojawia się rzeczona para zakochanych. Stanowi to wyraźne nawiązanie do sytuacji z aktu pierwszego, kiedy to reprezentujący najeźdźców Anglicy popełniają świętokradzki czyn profanując swoją obecnością świątynię tubylców.

 

Lakme,Liege 5

 

Ponadto eksponując trójkolorową flagę Indii, z widniejącą w jej środku formą buddyjskiej dharmy-czakry, reżyser nadaje wyjątkowe znaczenie niegdysiejszym wysiłkom mieszkańców tego kraju do wyzwolenia się spod dominacji kolonialnego imperium brytyjskiego i uzyskania pełnej wolności. Ponieważ fundamentalną rolę w indyjskiej kulturze odgrywa taniec, Garattini Raimondi wypełnia swoją sceniczną realizację licznymi epizodami choreograficznymi.

 

Lakme,Liege 6

 

Wprowadzają one jednak często pewien zamęt do akcji scenicznej i na ogół - niezależnie od ich atrakcyjności - w żaden sposób jej nie wzbogacają. Bardzo tutaj oczekiwana belgijska sopranistka Jodie Devos, niejednokrotnie triumfująca na tej samej scenie w innych rolach, tym razem nie w pełni zaspokoiła oczekiwania publiczności, co wynikało prawdopodobnie z pewnej niedyspozycji artystki. Zabrakło siły głosu i pewności intonacji, co dało o sobie znać już we wspomnianej wyżej „Arii z dzwoneczkami”, rozczarowującej chwiejnymi wokalizami, nietrafionymi górnymi dźwiękami i brakiem precyzji. 


Natomiast już dużo lepiej zabrzmiały dwie arie z trzeciego aktu: czule zaśpiewana kołysanka „Sous le ciel tout étoilé” i przepełniona poezją „Tu m’as donné le plus doux rêve”. Nie do końca przekonał też tenor Philippe Talbot, skądinąd świetnie się prezentujący na przykład w repertuarze belcantowym. Wydaje się, że partia Geralda nie za bardzo pasuje do charakterystyki jego głosu i tym zapewne należy tłumaczyć niepewne frazowanie, dziwne odbarwianie głosu i niejednokrotnie wyciskaną górę.

 

Lakme,Liege 7

 

 

Z dużą satysfakcją słuchało się natomiast pełnego i szlachetnego brzmienia gęsto nasyconego basu Lionela Lhote w roli niepokornego bramina Nilakanta oraz barytona Pierre’a Doyena, ucieleśniającego młodego oficera Fredericka.

 

Lakme,Liege 8

 

Nie zawiodła też mezzosopranistka Marion Lebègue w roli niewolnicy Maliki i dysponujące nieprzeciętną vis comica solistki Sarah Laulan (Miss Bentson), Caroline de Mahieu (Rose) i Julie Mossay (Ellen), zabawnie kreujące postacie trzech Angielek. Duże słowa uznania należą się też świetnie brzmiącemu i prezentującemu duże zaangażowanie sceniczne chórowi, przygotowanemu przez Denisa Segonda. Stojący na czele całego zespołu wykonawczego Frédéric Chaslin oddaje sprawiedliwość inwencji melodycznej i wyobraźni harmonicznej Delibesa, chociaż czasami brakuje w jego interpretacji dźwiękowego wyrafinowania, delikatności i subtelności.

                                                                                      Leszek Bernat