Przegląd nowości

„Katia Kabanova” Janáčka na kopenhaskiej scenie

Opublikowano: sobota, 01, październik 2022 19:23

Na scenie teatru operowego w Kopenhadze można w chwili obecnej oglądać nową inscenizację Katii Kabanovej Leoša Janáčka, czeskiego kompozytora żyjącego w latach 1854-1928. Katia, jedna z jego późnych oper, napisana w latach 1919-21, grywana jest obecnie stosunkowo często, jest teraz moda na Janáčka, jego muzyka jest bowiem zarówno nowoczesna, jak i tradycyjna, a opery są nie za długie i nie wymagają zbyt wiele od widza. Osobiście zawsze odczuwam swojego typu niedosyt w stosunku do oper Janáčka, które wydają mi się niezbyt dopracowane dramatycznie.

Leos Janacek

Tak też i Katia, która w zasadzie jest operą jednoosobową, należy w całości do Katii, to właściwie tylko główna bohaterka daje się nam poznać, jako kobieta uwięziona i zaplątana w społeczne i moralne konwencje panujące wokół. Wszystkie inne postacie wokół Katii, to rodzaj szybkich szkiców do bardzo niepełnych portretów. Nawet ukochany Katii, Borys, nie ma żadnej większej arii, a scena miłosna pomiędzy nimi, moment, który aż prosi się o wspaniały duet, jest tak krótka, że trudno zrozumieć, dlaczego ma ona aż tak wielkie znaczenie dla dalszego rozwoju akcji.

Katia Kabanowa,Kopenhaga 1

Scena burzy, skądinąd wspaniale orkiestrowana, jest też zbyt krótka i występuje za wcześnie w stosunku do dramaturgii trzeciego aktu. Reżyser kopenhaskiego przedstawienie (skądinąd sprowadzonego z Anglii, jest to bowiem powtórzenie premiery z festiwalu w Glyndebourne), Damiano Michieletto, próbuje wybrnąć z problemów, jakie narzuca sama opera (wiele bardzo krótkich scen o różnorodnej treści) umieszczając całą akcję na prawie ogołoconej scenie z przesuwanymi, białymi ścianami, i z białą kanapą jako jedynym meblem. Dodaje do tego wiszące z góry klatki dla ptaków, początkowo nieliczne, a w miarę upływu akcji, coraz to liczniejsze. W momencie końcowej katastrofy, którym jest samobójstwo Katii, wszystkie klatki spadają z wielkim hukiem na scenę.


Symbolika jest czytelna bez trudu: Katia, to uwieziony w klatce ptak, chcący się wyrwać z panujących małomiasteczkowych konwencji, w inny, lepszy, czy też bardziej uczuciowo subtelny, świat. Drugim elementem własnego reżyserskiego chowu jest wprowadzona postać anioła, który pojawia się tylko razem z Katią, aż do momentu, kiedy uosobienia zła i ograniczenia, teściowa Marfa Kabanova, wyrywa mu pióra ze skrzydeł, tak jakby anioł był wielką kurą, którą Kabanova zamierza ugotować na rosół.

Katia Kabanowa,Kopenhaga 2

Akcja opery oparta jest na dramacie zatytułowanym Burza rosyjskiego pisarza, Aleksandra Ostrowskiego, a libretto napisał Janáček sam. Akcja przypomina operę Szostakowicza Lady Makbet mceńskiego powiatu, na dodatek bohaterka tej ostatniej, też ma na imię Katarzyna i też zdradza męża fajtłapę z młodym parobkiem. W przeciwieństwie do Katii z opery Janáčka, subtelnej i zagubionej, Katarzyna z opery Szostakowicza popełnia morderstwo by pozbyć się złego teścia. Ale i tak wszystko kończy się samobójstwem, też przez utopienie.

Katia Kabanowa,Kopenhaga 3

Janáčkowi daleko jest do dramatyzmu Szostakowicza, choć czasowo obie opery nie są aż tak odlegle od siebie (opera Szostakowicza jest z roku 1934), różnią się one przede wszystkim muzyką: brutalny realizm Szostakowicza daleki jest bowiem od romantycznej nuty przenikającej dzieło Janáčka. Przedstawienie kopenhaskie robi wielkie wrażenie zarówno dzięki wyśmienicie śpiewającej Giseli Stille w roli głównej, pięknie prowadzonej orkiestrze (dyrygował Michael Boder) i dobrze dobranym głosom pozostałych postaci: Petri Lindroosa w roli Dikoja (sąsiada) i Johanne Bock w roli teściowej. Gert Henning-Jensen w roli kochanka, Borysa, wydaje się być dojrzały do emerytury. Inne postacie mają bardzo małe partie, wszyscy jednak śpiewają z zaangażowaniem, na dodatek po czesku, który to język jest znany najwyżej jednej ze śpiewaczek, Oldze Syniakovej w roli Varvary, przyjaciółki Katii.

                                                                           Eva Maria Jensen