Przegląd nowości

Poprawianie Bachów i Mozarta?

Opublikowano: sobota, 01, październik 2022 10:51

Pomimo, że jestem generalnie przeciwna dorabianiu ozdobników i innych „gustownych figuracji" do dzieł klasyków płytę wydaną przez Warszawską Operę Kameralną Jazz z MACV Marcin Masecki uważam za bardzo udany przykład twórczego traktowania muzyki.

 

Masecki 1

 

To, co urzeka w nieco przerobionych koncertach fortepianowych Jana Sebastiana Bacha, Carla Phillippa Emanuela Bacha oraz Wolfganga Amadeusza Mozarta, to nieskrępowany wdzięk owej obróbki muzycznej. I nie jest to „jazz" w rozumieniu improwizacji w stylu zrodzonym wśród czarnoskórych Amerykanów. Nie ma tu bluesa i jego pochodnych opartych na synkopowanym rytmie, ale raczej „zabawowe” podejście do utworów, w ich często prezentowanej dosyć skostniałej narracji pełnej nabożnego szacunku do jakoby oryginalnego dawnego brzmienia.


Można sobie, przy dużej dozie fantazji, wyobrazić, że gdyby Mozartowi, albo obu Bachom powiedzieć, że mają tak zagrać swoje koncerty, aby publiczność się rozbawiła i pośmiała, to oni zrobiliby coś podobnego. Po prostu Marcin Masecki, jeśli w przypływie weny improwizatorskiej dodaje coś do partii fortepianu w rzeczonych koncertach, to czyni to bez typowego swingowania, raczej ozdabia, uzupełnia wolne przestrzenie muzyczne o całkiem normalne w tym utworze „palcówki", ćwiczenia gam i pasaży. Nie niszczy to tkanki utworu, nie wprowadza elementów zdecydowanie obcych (poza niewielkim fragmentem kadencji w XIII Koncercie fortepianowym C-dur Mozarta, gdzie pianista stworzył coś na kształt hiszpańskiego bolera).

 

Masecki 2

 

Raczej ubarwia i dokonuje zabawnych chwytów formalnych, w typie przypadkowej pomyłki, czy jakiegoś odstępstwa uzasadnionego np. luką w pamięci, co słuchacz natychmiast wychwytuje, ale nie czyni z tego powodu zarzutów artyście, bo wie, że to rodzaj żartu, rozładowania napięcia, celowo wprowadzonego „przystanku”. Ciekawe jest też odrębne potraktowanie każdego z wykonywanych koncertów w użyciu wprowadzanych elementów improwizacyjnych. Inaczej jest w trzyczęściowym Koncercie E-dur J. S. Bacha, który ma silnie akcentowany rytm i wyraźnie polifoniczną strukturę. To zdecydowane „przybijanie" dwudzielnego metrum pomaga w dodawaniu tryli i pasaży dopisanych do oryginalnej partytury, zwłaszcza przy graniu repetycji, które nabierają wzbogaconego, prawie wirtuozowskiego charakteru Bachowskiej parafrazy. Inaczej w preklasycznym i nawet preromantycznym Koncercie c-moll C.P. E. Bacha, gdzie wprowadzane improwizacje mają charakter bardziej kantylenowy, ale także nie stricte jazzowy, a jeszcze inaczej w Koncercie C-dur Mozarta, gdzie do każdej części utworu dodawane są różne minikadencje, prawie zawsze z umiarem i w dobrym guście. Trzeba jeszcze podnieść profesjonalizm zespołu instrumentów dawnych Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, która z niezmąconym poczuciem ładu i szacunkiem dla kompozytora wykonuje zapisaną w nutach partię, „puszcza mimo uszu" wprowadzane innowacje i podejmuje we właściwym momencie swoją normalną narrację muzyczną w zgodzie z solistą. Marcin Masecki, który jak sam przyznaje stoi na dwóch nogach, jednej klasycznej a drugiej jazzowo-improwizowanej, nie wygląda na zdecydowanego burzyciela klasyki. Jest raczej ostrożnym eksperymentatorem, ale wyraża pogląd, że towarzysząca mu orkiestra też mogłaby w niektórych momentach poddać się zapałowi improwizowania, czy to solistycznego, czy grupowego, co już chyba wymagałoby uprzedniego rozpisania odpowiedniej partytury. Na płycie wydanej przez WOK orkiestra MACV gra „jak pan Bóg przykazał" i to chyba jednak dobrze. Jeszcze się taki nie urodził, który by Mozartowi albo Bachowi „w szkodę" wchodził.

                                                                                  Joanna Tumiłowicz