Przegląd nowości

Festiwal w Salzburgu 2022: Gaetano Donizetti „Łucja z Lammermoor”

Opublikowano: poniedziałek, 05, wrzesień 2022 23:12

Było to jedyne wykonanie opery Donizettiego na tegorocznym festiwalu i w formie koncertowej. Bardzo mi zależało, żeby je usłyszeć, bo Piotr Beczała zapewniał mnie (spotkałem go prowadzącego na Festiwalu w Salzburgu niezwykle interesująco publiczny kurs mistrzowski dla młodych śpiewaków), że w partii tytułowej wystąpi najlepsza obecnie wykonawczyni na świecie.

 

Lucja z Lammermoor,Salzburg 7

 

Wdzięczny jestem bardzo pracownikom Biura Prasowego Festiwalu, że do kilku otrzymanych przeze mnie wcześniej zaproszeń dodali jeszcze i to, co było bardzo trudne do zrealizowania. Dodam jednak, że jestem gościem Festiwalu w Salzburgu od 1985 roku i jest to mój 26-ty pobyt tutaj. W sumie 26 tygodni to pół roku mojego życia. Są dwie wokalne tradycje wykonawcze partii Łucji. Pierwsza wywodzi się, jak można domniemywać, od prapremierowej primadonny w neapolitańskim Teatro San Carlo w 1835 roku, Fanny Tacchinardi-Persiani. Jej głos - według opisów, bo nagrań z tej epoki oczywiście nie ma - był lekki, o niezbyt dużym wolumenie, bardzo giętki i biegły w technice koloraturowej.


W Neapolu odniosła wielki sukces, ale krytycy jej póżniejszych występów na różnych scenach Europy w partii Łucji zarzucali jej pewien brak dramatycznego wyrazu w porównaniu do zaistniałej już konkurencji innych śpiewaczek. Lekkie soprany koloraturowe jak Adelina Patti, Nellie Melba, Marcella Sembrich (akurat co do wolumenu jej głosu nie ma pewności, bo śpiewała też partie dramatyczne), Luisa Tetrazzini, Lily Pons zawłaszczyły partię Łucji na dziesięciolecia. I spowodowały utożsamianie jej ze „słowikiem” opery, probierzem popisu koloraturowego śpiewu kosztem ekspresji dramatycznej. Wszystko zmieniło się w momencie pojawienia się Marii Callas (ur. 1923).

 

Lucja z Lammermoor,Salzburg 1

 

Oto głos ciemny, bogaty, dramatyczny, fenomenalnie śpiewający Izoldę, Turandot, Giocondę, Toscę, Aidę, okazał się zdolny do realizacji wszelkich wymagań belcanta co do śpiewu ozdobnego (czyli koloraturowego). Callas dokonała rewolucji w traktowaniu partii Łucji: nie rezygnując z popisów wokalnych nasyciła ją wyrazem dramatycznym dotychczas nawet niewyobrażalnym.

 

Lucja z Lammermoor,Salzburg 2

 

Trzy lata młodsza Joan Sutherland, śpiewająca wcześniej także repertuar dramatyczny (m.in. Amelia w Balu maskowym, Elza w Lohengrinie), w 1959 roku zaskoczyła publiczność Covent Garden Opera w Londynie jako Łucja z Lammermoor. Nazwano ją natychmiast „La stupenda” – „Zdumiewająca”. Oto kolejny obok Marii Callas sopran o dramatycznym wolumenie wykonał olśniewająco wszelkie koloratury w niezwykle trudnej pod tym względem partii w belcantowej operze, sięgając swobodnie (jak Maria Callas) do trzykreślnego „es”. Żeby dodatkowo skomplikować sprawę, pod koniec lat 70-tych XX wieku dyrygent Jesus Lopez-Cobos sięgnął do rękopisu Donizettiego i odkrył, że: po pierwsze – tradycja wykonawcza spowodowała zmiany w przewidzianych przez kompozytora w kilku scenach tonacjach (nie będę wdawać się w szczegóły, żeby nie zanudzać), po drugie – najwyższym dźwiękiem napisanym przez kompozytora dla tytułowej bohaterki swojej opery jest nie trzykreślne „es” lecz tylko „cis” i to w duecie z Edgardem w I akcie, a nie w scenie obłędu.


Taką wersję Łucji z Lammermoor widziałem i słyszałem w londyńskiej Covent Garden pod dyrekcją tegoż dyrygenta i z udziałem – uwaga! – Katii Ricciarelli, która nie była żadną koloraturą i w jej wykonaniu Łucja miała charakter lirico-spinto, oraz cudownie śpiewającego Jose Carrerasa. Tę, odkrytą przez siebie – ponoć autentyczną – wersję Łucji z Lammermoor Jesus Lopez-Cobos nagrał też na płyty dla firmy PHILIPS w 1976 roku z Carrerasem i Montserrat Caballe w partii tytułowej.

 

Lucja z Lammermoor,Salzburg 3

 

Ale, o ile wiem, odkrycie Jesusa Lopez-Cobosa nie przyjęło się powszechnie. Dowodem jest wykonanie na tegorocznym Festiwalu w Salzburgu. Urocza, piękna Lisette Oropesa jest może rzeczywiście najlepszą obecnie odtwórczynią partii Łucji na świecie, ale tylko w tradycji Fanny Tacchinardi-Persiani. Jej głos to lekki sopran koloraturowy.

 

Lucja z Lammermoor,Salzburg 4

 

Nośny, dźwięczny, o czystej barwie, ale ograniczonych możliwościach operowania odcieniami. To tradycja (mam około 50-ciu kompletnych nagrań Łucji z Lammermoor w tym 8 z Marią Callas) reprezentowana przez Lily Pons, Robertę Peters, Beverly Sills, Editę Gruberovą, Nathalie Dessay, Dianę Damrau. Już pomijając giganty, czyli Callas i Sutherland, bogatszą barwę miały Renata Scotto (pięć nagrań), Anna Moffo, Cheryl Studer i Anna Netrebko (DVD, Metropolitan Opera). W dodatku – waham się, czy to odnotować – wysokie (trzykreślne) „es” pod koniec kadencji cavatiny „Ardon gl’incensi” było ledwo zahaczone, a drugie, wieńczące cabalettę „Spargi d’amaro pianto” nieco dłuższe, ale nad wyraz cienkie. Tenor Benjamin Bernheim w arcytrudnej partii Edgarda budził we mnie mieszane uczucia.


Czy to głos piękny – właściwa odpowiedź brzmi: kwestia gustu. Ja mam z nim problem taki mniej więcej jak z niezwykle przez krytyków cenionym Alfredo Krausem: ten głos odczuwam jako szary, pozbawiony słonecznego blasku włoskich tenorów. To wolumen określany przez Francuzów jako „lyrique-leger”, przez Włochów: lirico-leggiero. Obok Krausa kojarzy mi się z Cesare Valettim i Leopoldem Simoneau. I podobnie jak oni onieśmiela wręcz techniką oddechu, cieniowaniem fraz, a także lirycznym wyrazem.

 

Lucja z Lammermoor,Salzburg 5

 

Ostatnia scena opery z dwiema ariami tenora była w wykonaniu Bernheima przeżyciem nie do zapomnienia. Ludovic Tezier to po prostu najlepszy dzisiaj baryton na świecie, spadkobierca licznych francuskich tenorów dalekiej przeszłości (można powiedzieć: odnowiciel tradycji), a w partii Enrica porównywalny do najlepszych kreacji płytowych (sam też nagrał ją parę lat temu): Ettore Bastianini, Robert Merrill, Piero Cappuccilli, Mario Sereni, Sherrill Milnes.

Lucja z Lammermoor,Salzburg 6

 

Bardzo dobry był bas Roberto Tagliavini w partii Raimonda, adekwatni do wymagań Ann-Kathrin Niemczyk jako Alisa i Seungwoo Simon Yang jako Normanno. Odkryciem wieczoru był dla mnie młody (na oko dwudziestoparoletni) tenor włoski Riccardo Della Sciucca. Krótką, ale niezwykle trudną partię Artura zaśpiewał brawurowo dźwiękiem słonecznym i zmysłowym, typowo włoskim, w którym wyczułem potencjał na pełnego tenora lirycznego, a może w przyszłości lirico-spinto. Raczej się nie mylę, skoro zapowiadając przed wielu laty koncerty 23-letniej Angeli Gheorghiu i 21-letniej Aleksandry Kurzak powiedziałem publicznie: to głosy przyszłości. Grała znakomicie Mozarteumorchester Salzburg. Świetny był chór: Philharmonia Chor Wien. Dyrygował stylowo i brawurowo Daniele Rustioni.

                                                                     Piotr Nędzyński