Przegląd nowości

Festiwal w Salzburgu 2022: „Il Trittico” Giacoma Pucciniego

Opublikowano: sobota, 03, wrzesień 2022 19:45

Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy Tryptyk Pucciniego należy do jego największych arcydzieł, to wystawienie na Festiwalu w Salzburgu je unieważnia. Trzy jednoaktowe opery, wypełniające wieczór, są trzema opowieściami o dramacie ludzkich losów, w tym przypadku losów kobiety w opresyjnym świecie. Il Tabarco (Płaszcz) to ponura tragedia rozgrywająca się wśród ludzi, których życie skrzywdziło spychając na dno ludzkiej egzystencji. 

 

Tryptyk,Salzburg 1

  

Suor Angelica (Siostra Angelica) to z kolei liryczna apoteoza nieszczęścia kobiety, którą dla ukarania za urodzenie nieślubnego dziecka okrutna rodzina skazała na odosobnienie w klasztorze. Gianni Schicchi to przewrotna komedia wywiedziona z fragmentu Piekła Dantego, w której sprytny plebejusz okrada żądną spadku, a wydziedziczoną rodzinę zmarłego bogacza. Trzy spojrzenia na ludzką egzystencję, którą tylko miłość opromienia.

 

Tryptyk,Salzburg 2

 

Autor inscenizacji, Christof Loy, podjął odważną i słuszną decyzję, aby odwrócić kolejność dzieł, przewidzianą przez kompozytora, i rozpocząć wieczór od końca, czyli Gianni Schicchiego. Jesteśmy tu co prawda w konwencji żartobliwej nieomal farsy, ale ta farsa rozgrywa się w piekle. Potworna pazerność wydziedziczonej rodziny Buosa Donatiego, szatański spryt tytułowego bohatera nie pozostawiają wątpliwości, że jesteśmy w świecie pozbawionym wartości. Ratuje go czysta miłość i erotyzm (końcowa scena w łóżku, nie pozostawia wątpliwości co do łączącego już Laurettę i Rinuccia fizycznego związku). Il Tabarro, czyli Płaszcz ukazuje kobietę (Giorgetta) uwikłaną w nieszczęśliwe małżeństwo ze starszym mężem  (Michele), który na swoim statku nieomal fizycznie (a w każdym razie psychicznie) ją więzi.


Ratunkiem jest zmysłowe pożądanie wobec młodego pracownika męża, Luigiego, w pełni odwzajemnione. Mąż coś podejrzewa i wreszcie odkrywa tożsamość kochanka żony. Morduje go. Tytułowy płaszcz okrywa a zarazem symbolizuje zbrodnię. Suor Angelica (Siostra Angelica) to pozornie opera pozbawiona szans. Klasztor.

 

Tryptyk,Salzburg 3

 

Same kobiety. Co tu można opowiedzieć? A jednak dzięki geniuszowi Pucciniego (i pomocy librecisty Giovacchina Forzano) to szczyt jego kompozytorskich dokonań. I słuszna decyzja reżysera. Zaczęliśmy wieczór w piekle, kończymy w niebie. Angelica, jej cierpienie matki pozbawionej przez siedem lat jakiejkolwiek wiadomości o losie synka, wzruszają nawet serca z kamienia.

 

Tryptyk,Salzburg 4

 

Nie przeszkadzają w tej operze liczne sceny rodzajowe z życia mniszek, utwierdzając mnie tylko (i na pewno wielu innych) w przekonaniu, że Kościół Katolicki to bardzo opresyjna instytucja. Chwila, gdy Angelica, wreszcie wolna, zrzuca habit, ubiera normalną sukienkę i zapala papierosa to KATHARSIS dla niej i dla widza. Dla niej to w istocie tylko chwila, bo z rozpaczy po śmierci synka popełnia samobójstwo. Aria Angeliki „Senza mamma bimbo tu sei morto” to szczyt Pucciniowskiej inwencji melodycznej i nie sposób tu nie uronić łzy. Pomysł, by umierającej Angelice (zabija się, ale uzyskuje przebaczenie - w muzyce) ukazał się jej zmarły synek jako żywe dziecko może w opisie wydać się banalny, ale w przedstawieniu robi piorunujące wrażenie. Absolutne brawa dla reżysera. Dyrygował mistrzowsko Franz Welser-Most. Każdy niuans partytury był wydobyty w pełni, a całość miała marmurową jednolitość i rzeźbę Fidiasza.


Absolutną bohaterką wieczoru była Asmik Grigorian. Litewska sopranistka ma głos piękny, bogaty, o dramatycznym charakterze, giętki i do tego fenomenalną technikę wokalną. Ale to tylko podstawa. Operuje tym głosem w sposób absolutnie swobodny w sferze wyrazu dramatycznego. Liryczna Lauretta, superdramatyczna Giorgetta i lirico-spinto Angelica były wokalnie idealne „w charakterze postaci”, a przy tym finezyjne. Do tego co za aktorstwo! Każda bohaterka ma wyrazistą osobowość a trudno o trzy bardziej odmienne kobiety.

 

Tryptyk,Salzburg 5

 

Przyznam, że nie lubię oglądać oper z DVD, bo zwykle obnażają swoistą „śmieszność” opery jako gatunku sztuki – z przyzwyczajenia patrzymy na nią jak na film, a to nie to samo. Ale to był wyjątek. Obejrzałem Tryptyk na bardzo dużym ekranie i ze świetnym dźwiękiem dzięki firmie SIEMENS, która wieczorami na wolnym powietrzu, na placu przy katedrze, udostępnia nagrania i koncerty festiwalowe za darmo.

 

Tryptyk,Salzburg 6

 

Gra aktorska Asmik Grigorian, każdy szczegół jej ruchu, mimiki jej twarzy świadczył o takiej identyfikacji z trzema (!) rolami, że trudno nie było ulec fascynacji. Pozostali śpiewacy wszyscy świetni, jak na Salzburg przystało. Wymienię tylko niektórych z licznych obsad. Misha Kiria – rozkoszny Gianni Schicchi. Enkelejda Shkosa – Zita, La Frugola i La Suora Zelatrice. Wspaniała wokalnie i aktorsko. Alexey Neklyudov – obiecujący tenor jako Rinuccio. Roman Burdenko – wstrząsający wokalnie i aktorsko Michele. Joshua Guerrero – obdarzony wspaniale bogatym tenorem lirico spinto i wielkim temperamentem scenicznym Luigi. Karita Mattila – fenomenalna La Zia Principessa. Aktorsko i ciągle wokalnie, chociaż już jako alt. Wielki wieczór! Wiekopomne wydarzenie artystyczne!

                                                                                 Piotr Nędzyński