Przegląd nowości

Wiolonczeliści orkiestr historycznych – łączcie się!

Opublikowano: sobota, 20, sierpień 2022 17:54

Chwila refleksji pojawiła się na koncercie Collegium 1704 pod dyrekcją Vaclava Luksa. Utwory XIX-wieczne, a nie barokowe, oczywiście można w ramach wykonawstwa historycznego grać na starych instrumentach. Oczywiście każdy zespół traktuje owo wykonawstwo po swojemu co widać na Festiwalu. Europa Galante ma nieco zabytkowych czy skopiowanych instrumentów, głównie dętych, ale np. wiolonczeliści nie muszą wyginać własnych nóg i opierają pudła na drewnianych nóżkach.

 

Luks 1

 

(OH!) Orkiestra Historyczna nie stosuje podpierających nóżek, podobnie jak Collegium 1704. Rzecz w tym, że na tym ostatnim koncercie grano prócz ciekawej, militarnej czy może myśliwskiej w charakterze VII Symfonii Jana Kalivody np. dwa utwory Antonina Dworzaka, autora m.in. wspaniałego, dramatycznego, wirtuozowskiego Koncertu wiolonczelowego h-mol. Gdyby odtwórcy partii solowej tego znakomitego i słynnego dzieła zaproponowano granie „bez nóżki" zapewne popukałby się w głowę.


Wiolonczela z drewnianą nóżką jest stabilna, łatwiej wydobywa się z niej mocny, brzmiący ton, a w chwilach przerwy można o instrument oprzeć strudzone dłonie, by nie powiedzieć – czoło. Omawianego wieczora zagrano inny koncert instrumentalny tego twórcy – fortepianowy. Miał on podobne cechy konstrukcyjne i dynamiczne, co wiolonczelowy, orkiestra grzmiała, a fortepian...

 

Luks 2

 

Zapewne pianista Lukas Vondracek nie pukał się w głowę, gdy mu zaproponowano instrument historyczny, bo w programie zaznaczono, że było to po raz pierwszy, czyli eksperyment. Wydaje się, że takie rozwiązanie powinno być jednak zastosowane po raz ostatni, bo instrument solowy miejscami ginął w akompaniamencie orkiestry, a kiedy się wyłaniał, to w górnych rejestrach przypominał granie na szklankach. Najlepiej wypadła liryczna część Andante sostenuto, z początku przypominająca trochę Romance z Koncertu e-moll Chopina i tu delikatne palcowanie nie brzmiało groteskowo, jak to się zdarzało w częściach skrajnych.

 

Luks 3

 

Po prostu esencję muzyki Koncertu fortepianowego Dworzaka daje się uzyskać w pełni na fortepianie współczesnym. Instrument zabytkowy można w takim przypadku tylko uszkodzić. Dla podkreślenia, że fortepian historyczny ma sens pianista zagrał na bis zwiewne i ulotne Marzenie Schumanna. Co zatem proponuję? Sprawę fortepianów na razie pomijam, ale wiolonczeliści orkiestr historycznych powinni skończyć z tą niewygodną gimnastyką będącą tylko zewnętrznym symbolem „historyczności", kwiatkiem do kożucha.


Należy zebrać się, zwołać zjazd, utworzyć międzynarodowy komitet protestacyjny i zażądać zwrotu drewnianych nóżek. Jeśli się wykonuje szeroko rozumiany repertuar romantyczny, to nie warto sobie utrudniać życia. Zrezygnowano już z kabłąkowatych smyków, które się trzyma w jednej trzeciej długości.

 

Luks 4

 

Są jeszcze struny produkowane z jelit, ale coraz rzadziej orkiestry grają w obniżonym stroju. To jest muzyka, która nie powinna być ułomna z jakichś ideologicznych powodów. Na wspomnianym występie Collegium 1704 wykonano jeszcze jeden koncert instrumentalny, uroczy, włoski, rossiniowski w stylu Koncert gitarowy A-dur Mauro Giulianiego. Jego wykonawca nie kierował się specyficzną oprawą instrumentalną towarzyszącej mu orkiestry, w której są też wiolonczele, tylko podłączył współczesne, elektroniczne wzmocnienie. Było ono bardzo subtelne i delikatne, ale było. I wykonawstwo historyczne nie miało tu nic do rzeczy.

 

Luks 5

 

Znakomity gitarzysta Mateusz Kowalski potraktował swój występ z czarującym uśmiechem, jemu granie sprawiało najwyraźniej przyjemność, zaś trzecia część koncertu – Rondo alla polacca, to było  coś, co mogło zapowiadać kompozycje w stylu brillant patrona całego Festiwalu Chopin i jego Europa.  Orkiestra Vaclava Luksa zagrała jeszcze inny utwór wiążący się z Polską – Uwerturę do opery Wanda wspomnianego już Dworzaka. To był także kawałek pełen gwałtownych zrywów i epizodów forte. Można tylko współczuć sekcji wiolonczel. Artyści cierpieli, ale nie zachowali się jak bohaterska Wanda „co nie chciała Niemca”. Dotrwali w swej niewygodzie do końca.

                                                                         Joanna Tumiłowicz