Przegląd nowości

Domingo pomimo to kasowy

Opublikowano: poniedziałek, 02, wrzesień 2019 07:20

Agencja Asocciated Press na podstawie rozmów z kilkunastoma rozczarowanymi, poszkodowanymi i zawiedzionymi kobietami (w tej liczbie ośmioma śpiewaczkami i jedną tylko tancerką) ogłosiła, że najwybitniejsze zjawisko w sztuce operowej za naszego życia, jakim – obok Marii Callas – jest Placido Domingo, dopuścił się molestowania na tle erotycznym. Gdyby to było możliwe, podziwiam 78-letniego dziś wielkiego tenora, że miałby na to czas, ochotę, możliwości i zainteresowanie zważywszy na nieodstępującą go od wielu lat kochającą żonę Martę, w swej codzienności otoczony nieprzebraną liczbą wielbiących go pięknych i młodych kobiet. Gdyby zechciał je molestować, zostawiłyby niechybnie swych narzeczonych, mężów, posady i co tam jeszcze, podążając za charyzmą, pięknym głosem, energią, ciągle niegasnącą męską urodą i nienagannymi manierami króla sztuki operowej naszych czasów.

 

Trzy z rzekomo molestowanych twierdzą, że zmusił je do całowania w garderobie, pokoju hotelowym i na obiedzie. Gdyby za takie zdarzenia w polskich teatrach operowych wytaczać oskarżenia i procesy zamiast grać spektakle, siedzielibyśmy codziennie niemal wszyscy na policji lub w sądach.

 

Oto co w tej sprawie miał do powiedzenia sam Placido Domingo: „Zarzuty stawiane mi przez osoby, które nie wymieniono z nazwiska są niepokojące i nieprawdziwe. Mimo to bolesne jest, że kiedyś mogłem sprawić, że ktoś mógł poczuć się niezręcznie. Bez względu na to kiedy takie sytuacje się wydarzyły, nie miałem nigdy złych intencji. Ludzie którzy mnie znają wiedzą, że nie jestem osobą, która chciałaby kogokolwiek skrzywdzić. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że normy według których jesteśmy obecnie oceniani różnią się od tych z przeszłości”.

 

Moja znajomość, a późniejsze kontakty zawodowe z Placido Domingo i jego Małżonką sięgają jeszcze lat siedemdziesiątych. Pamiętny spektakl Otella w Operze Hamburskiej, pierwszy po spaleniu się magazynów z dekoracjami. Nowojorskie Stiffelio na 30-lecie współpracy z MET. Wiedeńskie Opowieści Hoffmanna, po których niemal do rana adorowaliśmy Mistrza w jednej z luksusowych restauracji, w ekskluzywnym gronie członków prężnego domingowego fan clubu.

 

A jego związki z Polską, począwszy od zabrzańskiego koncertu z inicjatywy prof. Zbigniewa Religi, poprzez poznańską koprodukcję Andrea Chenier, wizytę Placido na próbie generalnej i udział w Poznańskich Warsztatach Operowych. A jeszcze jego – w kilkuletnich odstępach – występy we Wrocławiu, Łodzi i Poznaniu, nie mówiąc o partii Siegmunda w koncertowym wykonaniu Walkirii w Teatrze Wielkim w Warszawie, po którym bankietowaliśmy do późnej nocy u Magdy Gessler na koszt nieodżałowanego dr Jana Kulczyka.


Przed wielu laty do Regio Emilia zjechała liczna rodzina potomków Mario del Monaco na uroczysty chrzest jego wnuczki, a córki Gian Carlo, wybitnego reżysera, który rolę ojca chrzestnego powierzył Placido Domingo. Wieczorem uczestniczyliśmy w wyśmienitym spektaklu Otella z ojcem chrzestnym w roli tytułowej. Mieszkaliśmy wszyscy w tym samym hotelu. Następnego ranka Placido wracając z porannego spaceru zagadnął mnie przy śniadaniu: Tutaj na rynku jest tablica pamiątkowa, że w Regio Emilia powstał wasz hymn narodowy. Czy wy tam w Polsce o tym pamiętacie?.

 

Innym razem w Teatro Liceo w Barcelonie oglądałem jego kreację w wagnerowskim Parsifalu. Po zakończeniu wielogodzinnego spektaklu i długotrwałej owacji zaprosił nas na uroczystą kolację w gronie mieszkającej tam jego licznej rodziny. Podziwiałem wigor, kondycję i niespożyte siły tego wspaniałego artysty.

 

Przed trzema laty po zakończeniu Romea i Julii Gounoda w Operze Wiedeńskiej chciałem podziękować Placido za dyrygowanie tym spektaklem, w którym partię tytułową śpiewał Piotr Beczała (również mistrzowsko!). Ale Domingo ciągle krążył wokół jednego tylko pytania: W jakich okolicznościach zmarła Barbara Piasecka- Johnson, jakże serdeczna, wieloletnia ich przyjaciółka.

 

Emil Wesołowski sześciokrotnie pracował jako choreograf przy produkcjach w teatrach kierowanych przez Dominga. – Nie wierzcie w to ! – krzyczy. On był wzorem nienagannych manier, przyzwoitości, umiaru i serdeczności. Znał nas wszystkich po imieniu i nigdy, przenigdy nie przekraczał granic dobrego obyczaju.

 

Co z tego, skoro amerykańscy durnie zarządzający tamtejszymi scenami bez zastanowienia odwołali benefis w San Francisco, koncert w Filadelfii, a w Los Angeles zapowiedzieli przeprowadzenie wewnętrznego dochodzenia. Wszystko to nie może zaszkodzić tej wspaniałej postaci. Na jakiekolwiek jego występy (śpiewa teraz repertuar barytonowy), bilety będą natychmiast wyprzedane wszędzie, gdzie tylko się pojawi. U nas w Polsce już 22 grudnia w Krakowskiej Tauron Arenie. Byleby przyjechał zdrowy i niezgnębiony tym bezprecedensowym operowym hejtem. A tymczasem w miejsce odwołanych amerykańskich spektakli i koncertów niechże wystąpią wszystkie rzekomo molestowane śpiewaczki i 1 tylko tancerka. One ciągle nie podają nazwisk, więc będzie kłopot ze sprzedażą biletów. Moim zdaniem nawet jak się ujawnią, nikt ich nie przyjdzie oglądać za jakiekolwiek pieniądze, a nawet bezpłatnie.

                                                                Sławomir Pietras