Przegląd nowości

System punktowy nie dla Moniuszki

Opublikowano: poniedziałek, 27, maj 2019 07:02

Rozmach organizacyjny, oprawa publicystyczna, zainteresowanie publiczności i liczba zgłoszeń uczestników X Międzynarodowego Konkursu Moniuszkowskiego była zaiste imponująca. Obsługa medialna, głównie Internet, program II radia i pasmo TV Kultura stanęły na wysokości zadania. Wśród zakwalifikowanych 77 młodych śpiewaków do II etapu przeszło 40 kandydatów (w tym 12. Polaków), a do finału dopuszczono 14 głosów (w tym 4. Polaków).

 

Kilkunastoosobowe jury zostało zdominowane przez zaledwie drugorzędnych reprezentantów europejskiego biznesu operowego. Był to poważny błąd. Wśród jurorów poprzednich edycji Konkursu Moniuszkowskiego zasiadały takie autorytety wokalne jak Archipowa, Barbieri, Berganza, Crespin, Gencer, Freni, Kabaiwanska, Kolo, Marton, Nestierienko, Noreika, Obrazcowa, Shicoff i Wiszniewska.

 

Obecnie byli to: redaktor programów festiwalowych, pracownik biur prasowych wytwórni płytowych, administrator artystyczny, filolog klasyczny współpracujący z dyrygentami, kompozytorami i reżyserami, organizator pracy artystycznej, dramaturg festiwalowy, i funkcjonariusz odpowiedzialny za finanse, stosunek pracy, marketing i planowanie repertuaru, od wielu lat na stanowiskach kierowniczych w wielu przedsięwzięciach operowych. W tym gronie znalazło się troje Polaków: Piotr Beczała (co się chwali i nie wymaga komentarzy), Izabela Kłosińska (dyrektorka obsad w Operze Narodowej) i Ewa Podleś (długoletnia śpiewaczka, choć nie mieszcząca się niestety nawet w pierwszej dziesiątce żyjących polskich autorytetów wokalnych). Niewątpliwie są nimi Teresa Żylis-Gara, Wiesław Ochman, Teresa Wojtaszek-Kubiak, Stefania Toczyska, Zdzisława Donat, Ryszard Karczykowski, Krystyna Szostek-Radkowa, Jerzy Artysz, Helena Łazarska, i Andrzej Dobber. Wszyscy oni jurorowali w poprzednich edycjach, a teraz zastąpieni zostali przez różnej maści organizatorów pracy teatralnej, jakby dla wyłaniania talentów i przyszłych angagements nie mogli na własny koszt zasiadać wśród publiczności.

 

Jeden z nich – bodaj najbardziej interesujący, bo przypominający naszego Waldemara Dąbrowskiego – wypowiedział się w wywiadzie telewizyjnym, że oceniając uczestników przyjęto system punktowy, ponieważ po jego zliczeniu otrzymuje się wynik, bez niekończących się dyskusji, sporów, konfrontacji poglądów i przedstawiania swoich subiektywnych racji.


No właśnie. Ale bez tego przecież nie sposób omówić i  wydyskutować, a dopiero potem dokonać oceny tego, co prezentują występujący śpiewacy. Uczestniczyłem niegdyś kilkakrotnie w pracach jury międzynarodowych i krajowych konkursów wokalnych. Nie wspominam tego zajęcia ze specjalnym sentymentem, o czym napiszę przy innej okazji. Teraz powiem tylko, że profesjonalny konkurs musi opierać się na werdyktach autorytetów wokalnych takich, jakie znajdowały się w składach jury poprzednich moniuszkowskich edycji, z proporcjonalnie o wiele większym udziałem przytoczonych powyżej polskich nestorów wokalistyki. Bez jakiegokolwiek ryzyka wziąłbym również pod uwagę nasze młodsze pokolenie, np. Mariusza Kwietnia, Katarzynę Oleś-Blachę, Roberta Gierlacha, Ewę Iżykowską, Adama Kruszewskiego, Artura Rucińskiego, czy Adama Szerszenia.

 

Nie wymieniam tu Aleksandry Kurzak, bo piastuje już wysoką godność Prezydenta Konkursu, co w mojej wybujałej wyobraźni podnosi ją w sensie sprawowania tej godności do grona operowego Putina, Trumpa, Macrona, Berlusconiego i Kim Dzong Una, tylko że jest o wiele piękniejsza i lepiej od nich śpiewa. Natomiast międzynarodowe grono biznesmenów operowych z mniejszościowym udziałem sędziów polskich, posługując się systemem punktowym podjęło werdykty wielce kontrowersyjne. Wyznam, nie ujawniając do końca własnych preferencji, że pierwszą nagrodę przyznałbym komuś innemu, tenora z szóstym miejscem (Piotr Buszewski) przesunąłbym znacznie wyżej, a basa Cody Quattlebauma  potraktowałbym specjalnie, bo to On właśnie najszybciej zrobi światową karierę.

 

Nie należy tego brać do końca serio. Przecież ja również byłem tylko rodzajem operowego biznesmana, choć  zawsze zdecydowanie sprzeciwiałem się systemowi punktowemu w jakichkolwiek konkursach. Jednocześnie  jednak, również w swej wieloletniej pracy teatralnej, przed ostatecznymi werdyktami, czy podejmowaniem ważnych artystycznych decyzji, byłem zwolennikiem dyskusji, sporów, konfrontacji poglądów i przedstawiania swoich subiektywnych racji.

 

Tego – oraz profesjonalnego czynnika wokalnego – brakło na X Konkursie Moniuszkowskim i stąd jego kontrowersyjne werdykty.

                                                                    Sławomir Pietras