Przegląd nowości

O potrzebie Instytutu Jana Kiepury

Opublikowano: poniedziałek, 25, luty 2019 07:45

Jednym z ważniejszych tematów, często omawianych w różnych środowiskach podczas moich odwiedzin w Zagłębiu, jest potrzeba stworzenia Instytutu Jana Kiepury. Ocieranie się o jego nazwisko przy przyznawaniu mazowieckich nagród artystycznych, lub organizowanie festiwalu krynickiego coraz bardziej dryfującego w nie kiepurowską tematykę nie wystarcza, aby ocalić od powolnego zapomnienia tego charyzmatycznego śpiewaka i wybitną postać polskiej kultury.

 

Nie wystarcza również powtarzanie za słynnym tenorem, że był „chłopakiem z Sosnowca” i utrzymywanie w mieście klubu Jana Kiepury, który zajmuje się przede wszystkim rękodzielnictwem, grą w szachy, rytmiką, muzyką rozrywkową, tańcem ludowym, współczesnym i towarzyskim, plastyką, fotografią, grą na bębnach, na skrzypcach, logopedią, puzzlami… a tylko od czasu do czasu swym patronem Janem Kiepurą. To wszystko jest zapewne potrzebne, ale w żaden sposób nie zaspokaja troski o bezcenny znak firmowy, jakim był ten światowej sławy tenor.

 

Uplasowane na granicy trzech niegdysiejszych zaborów Zagłębie w swej historii pozbawione zostało wielu wybitnych rodaków, poprzez holokaust i eksodus Żydów, oraz wykreślenie z przeszłości regionu wielu pochodzących stąd komunistów, w tym prominentnych przywódców, w czasach, kiedy trzeba było mieć odwagę i determinację do podziemnej walki o pracę, chleb i wyznawane ideały.

 

Z Sosnowca wywodzą się znani ludzie nauki (Ziółkowski, Suchodolski), literatury (Zegadłowicz, Kruczkowski, Pierzchała, Baumgardten), muzyki (Szpilman, Cygan), indywidualności mediów i sportu (Ciszewski, Materna), opery (Stokowacka, Woźniczko, Romańska, Gałka, Szerszeń). Natomiast popularnością, karierą, zasięgiem sławy i rozgłosem niepomiernie  góruje nad nimi Jan Kiepura.

 

W jego bogatym życiorysie ciągle pozostają liczne biograficzne luki, wymagające profesjonalnych poszukiwań, penetracji i fachowych komentarzy. Dotyczy to zarówno korzeni rodzinnych, dzieciństwa i młodości, następnie studiów prawniczych, nauki śpiewu i debiutów operowych, czyli okresu warszawskiego. Należałoby udokumentować i rzetelnie opisać start do międzynarodowej kariery operowej w Wiedniu, wyjaśnić fenomen sławy filmowej, budowę, działalność i utracenie krynickiej Patrii, problemy z wokalnym opanowaniem rynku amerykańskiego, aktywność w czasie wojny, oraz powojenne występy na scenach i estradach Ameryki i Europy.


Ciągle powierzchowne i niekompletne pozostają opracowania poświęcone patriotyzmowi Jana Kiepury, jego kontaktami z ojczyzną i stosunkom rodzinnym. Wszędzie na świecie zajmują się tym specjalistyczne instytuty prowadzące badania, inicjujące publikacje, kompletujące fonografię, materiały fotograficzne, obiekty muzealne, opinie i wspomnienia żyjących jeszcze świadków, oraz gromadzące wszystko, co dotyczy życia i karier tak wybitnych postaci.

 

Podobne instytuty funkcjonują między innymi w Pesaro (Mario del Monaco), Trapani (Giuseppe di Stefano), Sztokholmie (Jussi Björling), Oslo (Kirsten Flagstad), Petersburgu (Fiodor Szaliapin), Zurychu (Elisabeth Schwarzkopf), Nowym Jorku (Zinka Milanov), Lwowie (Salomea Kruszelnicka), Sirmone di Garda (Maria Callas), Rzymie (Tito Gobbi). 

 

Niedawno po raz kolejny miałem okazję przekonywać do idei stworzenia Instytutu Jana Kiepury prezydenta Sosnowca Arkadiusza Chęcińskiego. Ten wybitny i zasłużony dla Zagłębia działacz samorządowy zadbał już o utrwalenie pamięci o wielkich postaciach z dziejów Ziemi między Brynicą a Przemszą, wśród których nie zapomniano o Kiepurze. Ale to dalece za mało. A czas płynie nieubłaganie, zacierając powoli i konsekwentnie kontury postaci nawet tak wyrazistych, jak „chłopak z Sosnowca”. 

 

Zagłębiowskich samorządowców pragnę uspokoić, że istnienie Instytutu Jana Kiepury nie powinno generować poważniejszych kosztów. Wierzę, że wezmą je na siebie liczni sponsorzy, darczyńcy i wolontariusze, dla których postać Jana Kiepury jest ciągle żywa i inspirująca. Zapewne nie odmówią również pomocy dwaj synowie Mistrza, z których młodszy mieszka w Szwajcarii, a starszy w Stanach Zjednoczonych.

 

Do współdziałania z sosnowieckim prezydentem w sprawie Instytutu Kiepurowskiego, wydaje się być przekonany przewodniczący Rady Miejskiej Mateusz Bochenek. Samorządowiec najmłodszej generacji, ale już ze stażem i doświadczeniem, wydający się być patriotą swej zagłębiowskiej ojczyzny w nowoczesnym wydaniu.

 

Spróbujmy wspólnie zbudować trwały ślad po tej niezwykłej postaci w dziedzinie opery i filmu w światowym wymiarze, która powinna na zawsze pozostać firmowym znakiem Sosnowca.

 

                                                                                       Sławomir Pietras