GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościBytomskie Heroiny
Strona 1 z 2
Wydawnictwo naukowe „Śląsk” przysłało mi starannie wydany egzemplarz „Rozmów o operze, ludziach i życiu” pod wspólnym tytułem Heroiny. Alan Misiewicz rozmawia z 14 postaciami związanymi emocjonalnie z Operą Śląską, z którą ja też tak się czuję, więc się ucieszyłem. Na karb młodości autora należy złożyć łatwowierność z jaką podszedł do zeznań, wspominań, ocen i autopromocji niektórych rozmówców. W wypowiedziach tych wkradły się większe, mniejsze przypadkowe, ale i – podejrzewam – celowe przekłamania, nieścisłości i pomyłki. Przykłady? – proszę bardzo: Już we wstępie Jacek Marczyński pisze, że „w latach pięćdziesiątych… polscy artyści pojechali z Halką do USA”. Niestety była to produkcja polonijna w Chicago, do której zaproszono z Polski tylko Bogdana Paprockiego i Marię Fołtyn. W swych interesujących wspomnieniach Marek Brzeźniak, a za nim Regina Gowarzewska nazywają Stanisławę Marciniak wieloletnią primadonną, co niech pozostanie uroczą przesadą. Rekordy w tym względzie bije tenor Bolesław Pawlus. Twierdzi mianowicie, że zaczynał śpiewać w Operze Śląskiej gdy wojewodą był Aleksander Zawadzki, który zaproponował mu aż 5 mieszkań do wyboru. Otóż Zawadzki w tym czasie od dawna nie był już wojewodą, a poza tym nie żył! Pawlus opowiada, że na prośbę Karola Wojtyły przemycał do Związku Radzieckiego ciężką walizkę, pełną medalików i różańców. O przyszłym papieżu opowiadał, że był punktualny (w Rzymie mówiono zgoła coś innego). Wspominając kardynała Macharskiego nazywał go poufale Frankiem, twierdząc, że był kardynałem przed Wojtyłą, a było przecież odwrotnie. Prezentując rozmowę z Kiepurą nazywając go równie poufale Jankiem, a Marię Callas „poznał gdy parasolką okładała Franco Corellego” (sic!). Nie rozumiem dlaczego tak długo Pawlus utrzymywał w tajemnicy konszachty z księżniczką Dianą? „Po moim spektaklu w Krakowie potajemnie wręczyła mi wizytówkę z hotelem, gdzie mieszkała” inny bytomski tenor Henryk Grychnik, wśród największych nazwisk z którymi stykał się w Zurichu wymienia Lucjana Pavarottiego: „spotkałem się z nim kilka razy przy lampce wina, wydał mi się bardzo sympatyczny i taktowny”. W takich sytuacjach nieżyjąca już Irena Eichlerówna mawiała: „Biedni polscy mitomani”. I miała rację. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |