Przegląd nowości

Szalona hrabina Dzieduszycka

Opublikowano: poniedziałek, 28, sierpień 2017 14:03

Przeczytałem niedawno  w Internecie urocze wspomnienie Małgorzaty Dziewulskiej, córki hrabiny Haliny Dzieduszyckiej w 20-lecie jej śmierci, przypadające właśnie w czerwcu. Nie był to tekst smutny, stosownie do usposobienia osoby wielce nietypowej, towarzysko szalonej, artystycznie barwnej, bohaterce niezliczonych anegdot, w większości niemożliwych do zacytowania.

Hrabią był właściwie Wojciech Dzieduszycki herbu Sas, w młodości lwowski śpiewak, w latach wojny konspirator i więzień obozów koncentracyjnych, a w PRL-u najpierw manager młynarstwa, następnie publicysta, krytyk muzyczny, działacz i kreator kabaretu Dymek z papierosa.

Halina swój rodowód wywodziła z Charsznicy, będąc córką przedsiębiorcy z branży przetworów owocowych. Więc za plecami nazywaliśmy ją – bezczelni kpiarze – królową marmelady. W młodości była wziętą aktorką. W latach 60-tych zadebiutowała jako reżyser, realizując mnóstwo spektakli w teatrach dramatycznych. Dała również szereg produkcji muzycznych, z których wymienię Łucję z Lammermoor w 1960 roku w Bytomiu (w której debiutował Wiesław Ochman), wrocławskie premiery  Cud miłości (1964), Godzina hiszpańska (1972), Zielony gil (1976), Aptekarz (1978). Rekordy powodzenia w Bytomiu bił Baron cygański (1979), interesująco prezentowała się Tetyda na Skyros (1979) w Warszawskiej Operze Kameralnej oraz Odprawa posłów greckich w Teatrze Wielkim w Łodzi (1983).

Z Wojciechem Dzieduszyckim stanowili uroczą, nieco staroświecką, nieco teatralną i czasami zabawną parę. W czasach PRL-u mawiano, że władza toleruje Dzieduszyckich i Waldorffa jako dowód na pobłażliwość wobec figur rodem z sanacji. Na którejś inauguracji „Warszawskiej jesieni” byłem świadkiem wkroczenia Jerzego Waldorffa na salę Filharmonii Narodowej. Właściciel Puzona na widok Haliny i Tunia (tak pozwalał mówić do siebie Hrabia Dzieduszycki) tubalnym głosem zawołał : „Wyrazy szacunku dla Pana Hrabiego i Małżonki!” na co Tunio natychmiast głośno i kordialnie odpalił: „Witam Pana Barona, jak zdrowie?”. Kontynuując dialog Waldorff na oczach zdumionej publiczności oświadczył: „ Nie narzekam, jestem z pradawnego surowca. Mój praszczur dzielnie walczył pod Grunwaldem. Hrabia Dzieduszycki słysząc to bez wahania zapytał: „ Czy to prawda, co mówią po kawiarniach, że pański przodek walczył po stronie krzyżackiej?”.


Na jednym z Festiwali Moniuszkowskich hrabina postanowiła recytować Stepy akermańskie Mickiewicza i tak to pomyliła, że Maria Fołtyn dostała apopleksji połączonej z migotaniem. Innym razem za poradą dyrektorowej Danuty Balickiej-Satanowskiej zastosowała na łóżku pod kołdrą napar z ziół, aby lepiej wyglądać na premierze Fidelia. Garnek z wrzątkiem przewrócił się nieszczęśliwie prosto na część ciała Haliny (której nie wymienię za skarby świata) i podobno miejsce to natychmiast zwęgliło się na skwarek.

U Hrabiostwa w pięknej wrocławskiej willi z ogrodem, otrzymanej jako rekompensatę za utracone dobra na Wschodzie, gospodarstwo prowadziła pochodząca z Masłońskiego wdowa po organiście Pani Karolina, osoba przedsiębiorcza, apodyktyczna i energiczna, trzymająca w ryzach całą tę arystokratyczno-teatralną rodzinę. Słysząc nieraz co Halina mówi do zgromadzonych gości, Karolina stojąc z tyłu pukała się palcem w głowę wskazując na hrabinę. W ten sposób okazywała swą dezaprobatę wobec jakże tolerancyjnej chlebodawczyni.

Opowiadano, że po wojnie chcąc zaprowadzić w ogrodzie warzywniak Halina zaczęła przekopywać grządki i wykopała … poprzedniego niemieckiego właściciela posesji w mundurze, z hitlerowskimi dystynkcjami.

Na koniec komiczna scena przed rozpoczęciem spektaklu zespołu Bejarta na Łódzkich Spotkaniach Baletowych. Mocno spóźnieni państwo Dzieduszyccy przeciskają się przez tłum zalegający przejścia i wreszcie docierają do swych foteli, dawno już zajętych przez gapowiczów. Krótka, bezskuteczna wymiana zdań i hrabiostwo po prostu siada na kolanach przerażonych amatorów cudzych miejsc. W ten sposób nie zobaczyli oni niczego ze spektaklu Baletu XX wieku.

Mógłbym tak jeszcze długo wspominać zainspirowany wzruszającym tekstem Małgorzaty Dziewulskiej „Cudowna byłaś Mamo” tę nietuzinkową, wyrazistą, wielce oryginalną, a więc niezapomnianą postać.

                                                                        Sławomir Pietras