Przegląd nowości

Sprostowania do sprostowań

Opublikowano: niedziela, 25, październik 2015 19:54

Wynajęta przez Ewę Michnik kancelaria prawna „Lassota i partnerzy” przysłała do Angory „Wezwanie do sprostowania” mojego felietonu „Wrocławskie prowizje operowe”, które zostało opublikowane tydzień temu. Niepotrzebnie, ponieważ nie było powodu. Nie jest prawdą, że mój felieton zawierał informacje nieprawdziwe. Wyraziłem jedynie zdziwienie, że po wielu latach pozbyto się wysokiej klasy fachowca teatralnego, jakim jest mój były współpracownik Janusz Słoniowski.  

Zakończenie kontroli Urzędu Marszałkowskiego odbyło się już po mojej publikacji, podobno dotyczyło czegoś innego, a sprawozdania nie znam, bo mnie to po prostu nie obchodzi. Wycie zamiast śpiewania lub kiepskie dyrygowanie – gdybym miał doradzać kontroli - zdecydowanie bardziej szkodzi wizerunkowi Opery, niż przyszycie guzika lub podzelowanie butów w godzinach pracy, na co miał rzekomo patrzeć przez palce wywalony właśnie vicedyrektor.

Póki co nie mam powodów mieć wątpliwości, co do zgodnego z prawem procederu pozyskiwania sponsorów mimo, że wciąż interesuje się tym prokuratura. Jedynie jako wieloletni praktyk nie mogę wyjść z podziwu, jak można było w drodze legalnej procedury dopuścić do ponad milionowej prowizji od kwot, które sponsorzy ofiarowali na działalność artystyczną, a która trafiła prosto do kieszeni najbliższej współpracownicy dyrektorki. Jeśli nawet dopuszczają to jakieś przepisy, to pozostaje jeszcze uczciwość, zdrowy rozsądek i transparentność postępowania. Skoro prawo na to pozwala, można by prowizją objąć również pozytywne publikacje i opinie na temat Opery i jej dyrektorki. Sugeruję, aby mogła być jeszcze wyższa, niż w przypadku sponsoringu. Miałbym w tym zresztą osobisty interes.

Tymczasem w swym sprostowaniu Ewa Michnik odnosi się do moich rzekomych zarzutów dotyczących działalności Opery Wrocławskiej. A ja przecież – nie licząc na prowizję -  piszę, że: „z sympatią i podziwem obserwowałem te inicjatywy (artystyczne).


Interesujący dobór premier, bezprecedensową realizację wagnerowskiego Ringu, cykl koncertów gwiazd Metropolitan Opera i odważny wybór miejsc na spektakle operowe”. Mimo to nieatakowana dyrektorka wskazuje, że kierowana przez nią Opera „zajmuje wysoką pozycję w pierwszej dwudziestce oper na świecie w rankingu „Operabase” uwzględniających 677 oper”.

Gratuluję dobrego samopoczucia i proponuję napić się wody święconej. Nic nam bowiem nie wiadomo, aby zbankrutowały, lub skompromitowały się teatry operowe Berlina (3 sceny), Londynu, Paryża, Petersburga, Wiednia, Budapesztu, Dusseldorfu, Monachium (wszędzie po 2 sceny), a poza tym Lyonu, Barcelony, Madrytu, Lizbony, Turynu, Genui, Mediolanu, Wenecji, Rzymu, Neapolu, Palermo, Zurychu, Genewy, Brukseli, Amsterdamu, Sztokholmu, Helsinek, Moskwy, Hamburga, Stuttgartu, Drezna i Lipska, nie mówiąc o wspaniałych domach operowych bliskiego i dalekiego Wschodu, Australii, a zwłaszcza obu Ameryk.

Jeszcze gorzej wypadło pismo przewodnie wynajętej kancelarii adwokackiej zatytułowane „Wezwanie do sprostowania”. Pełno w nim oskarżeń pod moim adresem o „niezgodności z prawdą, nieścisłości i… nierzetelnym informowaniu czytelników o sytuacji w Operze Wrocławskiej”, a nawet „popełnieniu przestępstw na szkodę majątku i interesu publicznego”. Mowa jest także o „konieczności innych działań, celem usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych opery oraz kierujących tą instytucją Dyrektor”.

Proszę mi nie grozić, proszę mnie nie straszyć! Odcinam się stanowczo od epitetów zawartych w „Wezwaniu do sprostowania” i zastanowię się, czy nie zażądać kolejnych sprostowań.

Starałem się potraktować z powagą decyzję Ewy Wycichowskiej o rozstaniu z Polskim Teatrem Tańca. Pierwotny tytuł felietonu brzmiał „Pożegnanie z Ewą...”, ale za bardzo kojarzył mi się z katafalkiem. Zdecydowałem się więc na „Odchodzenie Ewy Wycichowskiej”. Wyjątkowo tym razem wredny chochlik drukarski zmienił to na „Odchudzenie”, co spowodowało liczne telefony, interwencje, zdziwienia i żądania wyjaśnień.

Ewo, jest mi tym bardziej przykro, że Ty nigdy przecież nie byłaś tłusta! Przepraszam Cię serdecznie i proszę, abyś nie wynajmowała adwokatów w celu wtrącenia mnie do więzienia, jak próbuje to czynić twoja wrocławska imienniczka.

                                                                                        Sławomir Pietras