Przegląd nowości

Bierdiajewowskie dziesięciolecia

Opublikowano: poniedziałek, 23, maj 2016 08:01

Dziesięciolecia upływające od śmierci wybitnego dyrygenta i dyrektora teatrów operowych Waleriana Bierdiajewa (+ 28 listopada 1956) są dla mnie miarą upływu czasu. Leniwa jak zakalcowate kluski polska muzykologia konsekwentnie milczy w sprawie utrwalenia biografii i dokonań tej legendarnej postaci, z myślą o przyszłych pokoleniach.

Przed 50-ciu laty wychodząc ze Zdzisławem Dworzeckim z siedziby poznańskiego Radia, spotkaliśmy wchodzącą na nagranie Antoninę Kawecką. O czym będzie kolejny „Margines Muzyczny”? – spytała, jak zwykle ciekawa naszej cotygodniowej audycji. W całości o Bierdiajewie w 10-tą rocznicę śmierci – poinformowaliśmy. Mój Boże –  westchnęła gwiazda – jak ten czas leci!

W 10 lat później z tej samej okazji urządziliśmy w Poznaniu przyjęcie, na którym zjawiło się spore grono „dzieci” Bierdiajewa. Trzydziestą rocznicę obchodziliśmy w Łodzi. Wprawdzie nieboszczyk dyrygował w tym mieście tylko kilkakrotnie i to przed wojną, ale artyści Teatru Wielkiego przejęci moją agitacją przygotowali uroczysty Wieczór Galowy z polskim repertuarem narodowym, którego mistrz był niedoścignionym interpretatorem. Wśród tłumu publiczności zasiedli liczni – jeszcze wtedy żyjący – uczestnicy jego legendy. Wśród nich była Barbara Kostrzewska, Antonina Kawecka, Maria Fołtyn, Józef Prząda, Zofia Czepielówna, Felicja Kurowiak, Jadwiga Musielewska, Edmund Kossowski i Wacław Domieniecki. Na uroczystej kolacji w teatralnej restauracji „Orfeusz” ten ostatni napił się ze mną, wzruszył i oświadczył: Dyrektor Bierdiajew był mi ojcem. Już go nie ma, ale pan – dyrektorze – mógłby mi go zastąpić. Niech pan się zgodzi! Szkoda, że nie mogłem przyjąć tego zaszczytu. Niezapomniany bohaterski tenor Wacław Domieniecki był bowiem dokładnie w wieku…mojego ojca. Wot probliema… – jakby powiedział legendarny „Dziaćka”.

W kolejne 10-lecia czciliśmy pamięć Waleriana Bierdiajewa w Poznaniu, gdzie jego dyrektorowanie (1949-1954) stworzyło trwającą do dziś legendę. W Operze Poznańskiej między innymi wystawił Traviatę (z Kostrzewską), Halkę (tzw. schillerowską), Opowieści Hoffmana, Don Pasquale, Straszny Dwór, Otello (z Domienieckim), Borysa Godunowa (z Kossowskim), Śnieżynkę (polska prapremiera), Bunt Żaków, Carmen (z Kawecką), Kniazia Igora (z Woźniczką), Manon (z Kostrzewską) Dyla Sowizdrzała (z Leonem Wójcikowskim), Ucznia Czarnoksiężnika (z Konradem Drzewieckim), Z chłopa król (prapremiera Grażyny Bacewicz), Jezioro Łabędzie (debiut dyrygencki Henryka Czyża).


Osobnym rozdziałem jest jego działalność pedagogiczna rozpoczęta jeszcze w Kijowie, kontynuowana w latach 30-tych w Warszawie, a po wojnie w Krakowie i Poznaniu. Wśród kilkudziesięciu jego absolwentów są tacy mistrzowie dyrygentury jak Klimow, Rachlin, Kisewetter, Malawski, Panufnik, Wodiczko, Krenz, Has, Kopyciński, Skrowaczewski, Stuligrosz i Henryk Czyż.

Absolwent i wychowanek tego ostatniego Warcisław Kunc, od kilku lat kierownik katedry dyrygentury Akademii Muzycznej w Poznaniu, a ostatnio zwycięzca konkursu na stanowisko dyrektora Opery Bałtyckiej zorganizował w Sali Prezydenckiej poznańskiej Akademii Ogólnopolską Konferencję Naukową: „Walerian Bierdiajew – in memoriam”.

Ten wnuk artystyczny Bierdiajewa zaprosił interesujące grono referentów, wśród których brylowali prof. Małgorzata Komorowska (Działalność artystyczna i pedagogiczna w Warszawie), prof. Marcin Sompoliński (Bierdiajewowska interpretacja Halki), Jakub Chrenowicz (Poznańskie lata Bierdiajewa), oraz wykładowcy omawiający sylwetki Czyża, Kopycińskiego, Missony, Stuligrosza i Wodiczki. Ozdobą konferencji była obszerna wydobyta i nagrana przez Kunca rozmowa z Józefem Wiłkomirskim, bezcenny dokument wiedzy o naszym bohaterze.

Mnie przypadło referowanie tematu „Walerian Bierdiajew – kariera i anegdota”. Z upływem czasu coraz częściej powiększają się dziury „biograficzne”, z konieczności wypełniane mnóstwem pysznych, pikantnych i ciągle atrakcyjnych anegdot.

Za kolejne 10 lat grono opowiadających je znów się zmniejszy, a adeptów dyrygentury znów przybędzie. Na uprawianie ich sztuki zapewne nikt nie będzie oczekiwał w kraju, w którym minister kultury porównuje talent i dorobek Krystyny Jandy z tym co reprezentuje sobą „pokrzywdzony” Jan Pietrzak.

Ale to się kiedyś skończy, a pamięć o takich jak Walerian Bierdiajew powinna i będzie trwać wiecznie.

                                                                                   Sławomir Pietras