Przegląd nowości

Kurzak, Kwiecień, Pastor, Stuhr

Opublikowano: poniedziałek, 25, kwiecień 2016 19:39

Na początku kwietnia seria spektakli Elisir d’Amore Donizettiego w nowojorskiej Metropolitan Opera. Na czele międzynarodowej obsady polski sopran Aleksandra Kurzak. W roli Adiny była rewelacyjna. Zbierała rzęsiste brawa przy każdym pojawieniu się na scenie, a jeszcze o wiele większe, gdy schodziła. Obecnie znajduje się u szczytu światowej kariery. Wkrótce powiększy swój i tak już bogaty repertuar o role liryczne i spintowe. Mówi się o Neddzie w Pajacach, Micaeli w Carmen a nawet Desdemonie w Otellu. Teatry w których można ją oglądać i słuchać znajdują się w Nowym Jorku, Mediolanie, Londynie, Paryżu, Monachium i Wiedniu. Miast tych jest o wiele więcej. Niedawno koncertowała w Warszawie, Rzeszowie i Białymstoku, a niedługo pojawi się w Szczecinie, Lublinie i rodzinnym Wrocławiu.

W dwa dni później na afiszu Metropolitan nowa produkcja innego arcydzieła bel canto Roberto Devereux pod dyrekcją Maurizio Benniniego w gwiazdorskiej obsadzie z Sondrą Radvanovsky (Elisabetta), Eliną Garančą (Sara), Mattew Polenzanim (Roberto) i Mariuszem Kwietniem (Nottingham). Wspaniały Polak, precyzyjny i stylowy w belcantowskich ariach i duetach, fascynujący szlachetnym nadmiarem ekspresji, z którą dosłownie poniewierał w duetach piękną Garančą.

Nasz charyzmatyczny baryton podobnie jak brawurowa koloratura nie zapomina o publiczności krajowej. Już wkrótce zaśpiewa role tytułowe w Królu Rogerze i Eugeniuszu Onieginie w rodzinnym Krakowie, a następnie wystąpi w nowej produkcji Don Pasquale (Malatesta) w reżyserii – uwaga! – Jerzego Stuhra.

Po obu spektaklach Donizettiego tłumy melomanów czekały na wyjściu dla artystów z prezentami, prośbami o autografy i wspólne zdjęcia ze sławnymi Polakami. Widząc wśród osób oczekujących podróżników z łódzkiego Grand Touru, nasza gwiazda jak i wspaniały baryton pozwolili porwać się na długie Polaków rozmowy.


Po przylocie do Warszawy zamiast poddać się koniecznej aklimatyzacji po wielu godzinach podróży poszedłem na premierę Burzy, baletu Krzysztofa Pastora według Szekspira i nie żałuję. Polski Balet Narodowy – obok naszych gwiazd na czołowych scenach operowych świata zaczyna być najcenniejszą wizytówką sztuki wykonawczej, poziomu artystycznego i możliwości kreacyjnych talentów znad Wisły. Wprawdzie niektórzy z nich urodzili się nad Wołgą, Donem, Tybrem, Tamizą, Dunajem a nawet Jang-Tse-Kiangiem, ale tańczą zupełnie dobrze po polsku mimo, że za nic nie mogą zrozumieć, co dzieje się w polskim Sejmie.

Jeśli zaś chodzi o spektakl stworzony przez Krzysztofa Pastora, to bez wahania zarekomendowałbym zarówno modus inscenizacyjny, myślenie przestrzenne, środki ruchowe i rozwiązania choreograficzne do zaprezentowania wszędzie i w każdej liczącej się konkurencji. Nadal jednak czuję się w obowiązku nalegać na prymat tematów polskich, tworzonych z udziałem muzyki ojczystej i tańczonych przez rodzime kwiaty baletowe płci obojga.

Do wokalno – baletowego bukietu ulotnych, ale pachnących artystycznym aromatem polskości scenicznych zjawisk, dokładam postać Macieja Stuhra. Mimo ciągłej młodości, mamy do czynienia z wybitnym aktorem filmowym, teatralnym, telewizyjnym, radiowym, kabaretowym, estradowym, świetnym felietonistą, niezłym pianistą, z wykształcenie również psychologiem, a poza wszystkim synem Jerzego Stuhra, wielkiej postaci polskiej kultury.

Panoszące się ostatnio bezkarnie w życiu publicznym chamstwo i pogarda, dotkliwie uderzyła w jego wrażliwą tkankę, chroniącą tę niezwykłą osobowość, talent i błyskotliwą inteligencję. Gdyby to zdarzyło się –nie daj Boże! – Aleksandrze Kurzak, Mariuszowi Kwietniowi czy Krzysztofowi Pastorowi, mogliby trzasnąć drzwiami i pokazać plecy pyskującym głupoty, lub próbującym jednocześnie jęzorami i dłońmi cokolwiek wyklaskiwać. Sztuka Kurzak, Kwietnia i Pastora nie wymaga bowiem śpiewania po polsku, a na dobrych tancerzy i śpiewaków świat ciągle czeka. Nie można tego niestety  powiedzieć o rodzimych politykach, śpiewających fatalnie, tańczących niemiarowo, a politykujących tak, jak widać!

Panie Maćku, proszę czuć się bezpiecznie w najpiękniejszym bukiecie narodowych talentów i w blasku naszych spojrzeń pozostawać w najbardziej kryształowym i miejmy nadzieję nietłukącym się polskim wazonie.

                                                                                Sławomir Pietras