Przegląd nowości

Komu biją narodowe dzwony

Opublikowano: poniedziałek, 21, marzec 2016 08:09

Książka nieocenionej Małgorzaty Komorowskiej Za kurtyną lat. Teatry operowe i operetkowe 1919-1939 to pouczająca i ważna lektura. Autorka przyjęła podział przedwojennych teatrów operowych na reprezentacyjne (Warszawa, Poznań, Lwów), zdeterminowane (Katowice, Kraków , Wilno, Toruń, Bydgoszcz, Grudziądz) i inicjatywy lokalne (Stanisławów, Lublin, Łódź, Zakopane). Problemem wspólnym tych przedsięwzięć  były słowa kryzys, brak subwencji, bankructwa, strajki i zamykanie teatrów.

W różnych okresach polskie teatry operowe różnie sobie radziły. W Poznaniu grano „na działy” i często końcówka spektaklu była zagrożona, bo artyści kłócili się o podział przyniesionych z kasy biletowej wpływów i nie chcieli wyjść na scenę. We Lwowie zespół operowy grał tylko spektakle w ramach kilkutygodniowych stagione. Formą sponsoringu były tutaj anonse typu: „…toalet dostarczyła firma St. Wroński i Synowie” i wcale nie chodziło tu o suknie balowe.

Inne problemy przeżywała Opera Katowicka. W roku 1928 po spektaklu Halki w Opolu wychodzący z teatru artyści zostali dotkliwie pobici przez nacjonalistów niemieckich, bynajmniej nie za poziom przedstawienia.

W Zakopanym przed spektaklem Halki pod Krokwią Wanda Wermińska w stroju góralskim objeżdżała fiakrem Krupówki nawołując dramatycznym sopranem do kupowania biletów, bo z frekwencją nie było najlepiej. Niedługo potem śpiewała Halkę z chórem kolejarzy i amatorską orkiestrą w Lublinie. Niemal nie doszło do tragedii, gdy dyrygenta Mazurkiewicza „złapał prąd” od przyniesionej z domu przez baronową Kelles-Krauze (śpiewała partię Zofii) lampką nocną, zamontowaną na pulpicie dyrygenckim, aby lepiej było widać partycję. Wkrótce potem Warmińska stanęła na czele strajku w Operze Warszawskiej, której groziło bankructwo, gdyż odmówiono refundacji kosztów żałoby po śmierci Józefa Piłsudskiego. Kilka lat wcześniej w teatrze wileńskim odwołano spektakl z powodu braku środków finansowych, a w zamian za to wystąpił osobiście Marszałek Piłsudski z biletowanym odczytem pt. Wpływ Zachodu i Wschodu na powstanie 1863 roku.


 

Wzywam Małgorzatę Komorowską do ustalenia wysokości honorarium, jakie otrzymał wówczas Naczelnik Państwa, ilości sprzedanych biletów, ich ceny, uzyskanych wpływów i ewentualnych bisów po wyczerpaniu tematu głównego. Powinno to wesprzeć koncepcję rezerwową na wypadek, gdyby nasze zespoły operowe nie wywalczyły podwyżek, konkursy wyłoniły na stanowiska dyrektorów kolejnych nieuków, dyletantów i leniów, a obecnie i tak głodowe dotacje przejedzą gościnne występy nie zawsze coś wartych zagranicznych śpiewaków, drugorzędnych realizatorów i podejrzanych organizacyjnie i finansowo kosztownych koprodukcji.

Jeśli resort kultury nie zrobi z tym porządku, nie ustali przejrzystych zasad wydawania pieniędzy i nie przeznaczy ich odpowiedniej ilości dla uprawiania narodowej sztuki, to - wzorem Marszałka- powinno się wysłać najważniejsze osoby władzy w objazd po kraju. Proponuję tematy możliwych w takim wykonaniu recitali: Wpływ Zachodu i Wschodu pa pogarszający się stan polskiej klasy politycznej, Płynie Wisła, płynie…, Chwalcie łąki umajone, Oto dzień jest krwi i chwały, Nie rzucim ziemi skąd nasz ród, itd.

A propos ostatniego tematu: Trwa rok Feliksa Nowowiejskiego. Jakoś nie słyszę, aby polskie instytucję muzyczne, przejęły się tymi obchodami. Nigdzie nie trwają przygotowania do  wystawienia Legendy Bałtyku. Polski Balet Narodowy zamiast Króla Wichrów tego kompozytora przygotowuje Burzę wg. Szekspira. Nikt nie wpadł na pomysł aby w okresie wielkanocnym wykonać przejmujące oratorium Znalezienie Świętego Krzyża, nie mówiąc już o monumentalnym Quo Vadis. Nie słychać, aby młodzi śpiewacy ćwiczyli pokaźny dorobek pieśniarski Nowowiejskiego, a liczne chóry szlifowały jego repertuar patriotyczny. Nikomu nie przychodzi do głowy zająć się edycją wielu niewydanych dotąd kompozycji Mistrza i sformułowaniem sensownej promocji jego twórczości.

Jak tak dalej pójdzie to zamiast narodowej kultury będziemy mieli protesty głodujących, instytucje w rękach co najmniej nie odpowiednich i Quo Vadis śpiewany ewentualnie tylko w sejmie i dla sejmu. Aby utrzymać się w Operze Narodowej, Treliński wystawi spektakl Legenda Bałtyku opowiadający o Bolku, a Pastor stworzy chorografię Króla Wichrów o tym, jak to marionetkami kieruje się z tylnego siedzenia.

                                                                                          Sławomir Pietras