Przegląd nowości

Mitologia uwspółcześniona – „Idomeneo, król Krety” Mozarta w kopenhaskiej Operze

Opublikowano: poniedziałek, 09, marzec 2020 06:31

Idomeneo to jedna z oper seria Mozarta, napisana w roku 1781 dla sceny dworskiej w Monachium. Mozart miał tutaj idealne warunki – mógł pracować na miejscu ze śpiewakami i orkiestrą (słynnym zespołem z Mannheim, przeniesionym tutaj) i mógł wypowiedzieć się w gatunku, który mu najbardziej odpowiadał. Idomeneo ma jedną wielką wadę –  zagmatwane i niewiarygodne libretto stawiające wielkie zadanie przed umysłem i logiką widza. Wszystko ratuje muzyka, bardzo piękna i dobrze wypracowana, bogactwo instrumentacji, wspaniałe partie solowe, duety, tercet i kwartet wokalny oraz bardzo pięknie modelowany chór, w dużych i efektownych partiach.

 

Idomeneo,Kopenhaga 1

 

Warunkiem jest jednak, że strona wizualna dzieła nie jest jeszcze jedną zagadką dla widza. Jeżeli tak jest, to wtedy nawet muzyka nie może przedstawienia uratować. Tak też było w Kopenhadze. Podstawą Idomeneo są mity greckie, Idomeneo, król Krety wiele lat spędził poza domem na wojnie trojańskiej. Teraz wraca do domu, gdzie oczekuje go syn Idamante, łup wojenny, trojanka Ilia (być może przeznaczona dla niego jako przyszła żona) i grecka księżniczka Elettra z Myken.

 

Idomeneo,Kopenhaga 2

 

Ona też chętnie została by królową, lecz zarówno dla niej, jak i dla Ilii bardziej atrakcyjny jest syn, niż ojciec. W drodze do domu Idomeneo i jego statek o mało co nie tonie. Udaje mu się jednak „przekupić” władcę morskiej otchłani, Neptuna, obiecując mu ofiarę ludzką: pierwszego napotkanego człowieka, którego spotka, gdy wyląduje szczęśliwie. Tym pierwszym okazuje się jego syn. I teraz  Idomeneusz musi się dobrze nagłowić, by wyjść z impasu. Ponieważ ociąga sięz wyegzekwowaniem ofiary, Neptun zsyła na Kretę morskiego potwora, który grozi wyspie, pochłaniając co znajdzie się na jego drodze. Na szczęście Adamnates zwycięża nad potworem, ojciec jego jednak czuje się w obowiązku wypełnić przyrzeczenie, na szczęście przysłowiowy „Deus ex machina” oświadcza z nieba, że wszystko skończy się dobrze. Idomeneo ma abdykować, Adamantes będzie rządził, jego żoną zostanie Ilia. Rachunek się zgadza, z wyjątkiem tego, ze Elettra zostaje na lodzie i nie pozostaje jej nic innego, jak popełnić samobójstwo.

 


 

No i jak to wygląda we współczesnej wersji, Ilia i Trojanie, to uciekinierzy, przybyli na Kretę w łodziach pontonowych i w łachmanach, którzy natychmiast zostają odgrodzeni od wolności wielką siatką, i gdy kurtyna się podnosi, stoją na scenie próbując sforsować przeszkodę, podczas gdy Ilia śpiewa piękną arię o tęsknocie za domem. Cały pierwszy i drugi akt rozgrywa się na kreteńskiej plaży z fotostatami morza, raz w takim, raz to w innym kolorze, było dużo szarości, ciemnych chmur i maszerującego wojska we współczesnych (oczywiście!) mundurach. W programie podano z dumą, że w przedstawieniu bierze udział 90 statystów i 40 osobowy chór (chyba z braku miejsca część chóru śpiewa zza sceny). Scena kopenhaska jest bardzo głęboka i duża, ale i tak mrowiło się tu od ludzi. Wszystko na szarawym piasku. 

 

Idomeneo,Kopenhaga 3

 

Na początku drugiego aktu Ilia śpiewa piękną arię o zefirku, kwiatkach i miłości, a scena jest pełna czerwonych kamizelek bezpieczeństwa porzuconych przez uciekinierów. Adamante dołącza do niej, by razem zaśpiewać duet milosny – ona leży wśród tych kamizelek na lewej stronie sceny, on na prawej. W trzecim akcie fotostaty przenoszą nas do zbombardowanego miasta. Scena zasłana jest leżącymi trupami. Idomeneo i jego doradca brodzą wśród trupów, w którymś momencie wszyscy jednak ożywają i siadają na scenie. Na samym końcu rozbierają się z mundurów i znaczy to, że są wolni.

 

Idomeneo,Kopenhaga 4

 

Wydaje się, że cała energia reżysera (Kanadyjczyk Robert Carsen) skupiła się na statystach, bo soliści są pozostawieni samym sobie – nikt nie wie, co zrobić z rękami, gdzie się obrócić i w ogóle co z sobą począć podczas śpiewania długich arii i recytatywów. Przedstawienie obsadzone jest lokalnymi śpiewakami, i w niektórych momentach, aż się chce zaproponować im emeryturę, bo są to głosy, głównie męskie, zużyte, bez blasku (Idomeneo śpiewa Niels Jørgen Riis (absolutnie za okrągły jak na umundurowanego), a Idamante też już zbliża się do 60-tki. Zaznaczyć należy, że rola Adamante napisana jest dla kastrata sopranowego i często śpiewana jest przez kobietę, tu jednak wybrano wersję tenorową. W roli Ilii debiutuje Margaux de Valensart, Belgijka, która tutaj kończyła studia, a Elettrą jest Sine Bundgaard i jest to jedyna rola obsadzona właściwie. Szkoda, że teatr zamiast wydawać fortunę na 90 statystów, nie sprowadził z zagranicy doborowych śpiewaków mozartowskich. Bo tak, jak to wyglądało (i brzmiało), to były to bardzo długie trzy i pół godziny!

                                                                           Eva Maria Jensen