Przegląd nowości

„Don Juan“ przynosi szczęście

Opublikowano: poniedziałek, 09, marzec 2020 07:02

Mit o Don Juanie doczekał się wielu multiplikacji w niemal każdej dziedzinie sztuki. W literaturze, poezji, dramacie, malarstwie, rzeźbie, symfonice, operze, balecie… Na inauguracji działalności Polskiego Teatru Tańca (1973) Conrad Drzewiecki stworzył Epitafium dla Don Juana z kolażem muzycznym Eugeniusza Rudnika, scenografią Władysława Wigury, wspaniałymi kreacjami Przemysława Śliwy, Emila Wesołowskiego, a później Krzysztofa Pastora (Don Juan), Jacka Soleckiego i Zbigniewa Krzeszowiaka (Sganarel), Romy Juszkat, Lubomiry Wojtkowiak i Anny Staszak (Uwiedzione), Krzysztofa Brygidera (Muerte) i Juliusza Stańdy (Komandor). Objechaliśmy z tym spektaklem kawał świata, wszędzie się bardzo podobał i przyniósł dużo dobrego zarówno Conradowi jak i świetnemu wówczas jego zespołowi.

 

Podobnie uczynił Robert Bondara, obejmując przed rokiem kierownictwo baletu Teatru Wielkiego w Poznaniu. Swoją wersję opowieści o Don Juanie oparł na komedii Moliera i najpiękniejszych fragmentach muzyki Glucka, Bacha, Marcello i Schnittke. Poszczególne sekwencje erotycznych przygód mitycznego uwodziciela przedstawił po swojemu, ale klarownie, swobodnie posługując się techniką tańca klasycznego, efektownie budując sceny zespołowe, imponując pięknem choreograficznym duetów, których doliczyłem się aż pięć. Nad całością układu choreograficznego unosiły się opary autentycznego talentu choreograficznego, a zarazem skupienie, myśl twórcza i głęboka wiedza w dziedzinie tańca scenicznego.

 

Bohatera tytułowego zatańczył Mateusz Sierant. Od wielu lat jest to najlepszy tancerz tego zespołu. Ciągle zachowuje chłopięce warunki zewnętrzne, mentalną skromność i rodzaj rezerwy płynącej z jego osobowości. Cechy te nie pomagały niestety w wykreowaniu postaci Don Juana. Mimo to rolę swą wykonał znakomicie, brak okazałej postury, męskiej brawury i szelmostwa zastępując precyzją gestu, doskonałą techniką ruchu i niemałym urokiem osobistym. Patrząc na Sieranta kłaniającego się w podziękowaniu za owację na stojąco, chciałoby się podpowiedzieć: Chłopie, dość skromności, jesteś przecież autentyczną gwiazdą!


Dobrze z roli Sganarela wywiązał się Jakub Starzycki, po raz pierwszy oglądany w tak dużym i trudnym zadaniu solistycznym. Podobały się wszystkie trzy ofiary naszego lubieżnika (Saeka Shirai, Diana Cristescu, Marika Kucza), bracia Elwiry (Miguel Eugenio de Sousa Junior i Giorgio Tinari) oraz duet (Silvia Simeone i Sergio Chinnici). Jako epizodyczny Ludwik wystąpił nestor poznańskiego baletu Andrzej Płatek, któremu choreograf w dowód zasług powinien ułożyć jakąś wolno tańczoną wariację. 

 

Obecnie zespół baletowy Pod Pegazem liczy 42 tancerek i tancerzy. Z tego 28 artystów to cudzoziemcy. Nawet w grupie przesuwających dekorację zatrudniono sympatycznego ciemnoskórego młodzieńca, wykonującego zadania wystarczające dla ucznia szkoły baletowej. Ale chłopców w poznańskiej baletówce podobno nie ma.

 

Na 26 wykonawców premiery na scenie naliczyłem tylko 6 Polaków. Są to problemy dla nowego kierownika Roberta Bondary, mimo że jako twórca spektaklu i choreograf poradził sobie znakomicie. Za pieniądze utrzymujące kosztowną i bezproduktywną Szkołę Baletową można by zaangażować jeszcze co najmniej kilkudziesięciu świetnych tancerzy z całego świata. Może właśnie pójść w tym kierunku, zamiast zmagać się z troską o przyszłość zawodowo tańczących Polaków?

 

Don Juan jest spektaklem, z którym – tak jak przed 50 laty Drzewiecki – należałoby wyruszyć w świat. Wyświetlane przeźrocza można by zlikwidować, bo nic nie wnoszą , muzykę nagrać na taśmę, a fabułę i światła każdorazowo korygować w zależności od warunków scenicznych. Przy zatrważającym upadku repertuaru operowego jest to produkcja ratująca honor gmachu Pod Pegazem. Robert Bondara przedstawił przyzwoity poziom poznańskiego baletu ze swym talentem choreograficznym włącznie. Jak najszybciej w Teatrze Wielkim w Poznaniu powinno pojawić się nowe kierownictwo, aby uratować to, czego jeszcze nie zniszczono.

 

Póki co baletowa opowieść o Don Juanie i tym razem przyniosła sukces, z czego należy się cieszyć.

                                                                         Sławomir Pietras