Przegląd nowości

„Viva la Mamma!” jako opera clownów i marionetek

Opublikowano: wtorek, 26, listopad 2019 11:56

Teatr Wielki w Łodzi powierzył wystawienie opery Gaetano Donizettiego Robertowi Skolmowskiemu i dobrze zrobił. Nowy dyrektor naczelny tej sceny, Dariusz Stachura, swego czasu jedyny polski tenor śpiewający typowo włoską szkołą bel canta, nie mógł się nachwalić autora inscenizacji i reżysera, choć w tradycji operowej jest wymienianie na pierwszym miejscu kierownika muzycznego.

 

Viva La Mamma 6

 

W tym wypadku batutę dzierżyła Marta Kosielska, ona jednak również została poddana dyktatowi reżysera i z dużym talentem wykonywała zadania aktorskie. Wspaniałym efektem zastosowanym przez dyrygentkę było wyciągnięcie z wielkiego koka długiej szpilki, która okazała się batutą, zaś bujne i kręcące się włosy artystki dumnie rozsypały się po jej plecach. Opera Viva la Mamma jest komedią muzyczną opowiadającą o kulisach teatru operowego, w którym działają prawa dżungli.


Roberto Skolmowski sprytnie zarządził, że przedstawienie ukazuje stosunki między łódzkimi artystami, zwłaszcza Primadonną, którą jak wie każde dziecko, jest tu Joanna Woś, oraz pozostałymi solistami oraz Maestro, Impresario itd. Do tego wszystkie dołączono jeszcze grupę mimów wziętą z typowej commedii dell'arte.

 

Viva La Mamma 7

 

Jednym z ważniejszych posunięć reżysera okazało się przetłumaczenie większości libretta na język polski i rozbudowanie go o wypowiedzi związane z łódzkim teatrem i nie tylko, co pozwoliło na lepsze zrozumienie zawiązywanych intryg i spisków, ale także na ujawnienie rewelacyjnych talentów aktorskich.

 

Viva La Mamma 8

 

Nie ma oczywiście sensu udowadniać, że primadonna Joanna Woś była znakomita zarówno w partiach śpiewanych – typowo koloraturowe arie bel cantowe wykonała z łatwością – ale także w zadaniach czysto aktorskich czy nawet akrobatycznych. Ale przy primadonnie ujawniły się też osoby, których uzdolnień aktorskich na wysokim poziomie w ogóle się nie spodziewaliśmy. Bo np. Stefano, mąż primadonny i jej menadżer w wykonaniu Arkadiusza Anyszki okazał się klasą samą dla siebie, podobnie jak Guglielmo Antolstoinolonoff, pierwszy tenor opery, zagrał przez Dawida Kwiecińskiego, nie tylko tenora, ale też zarozumiałego Rosjanina. Swoistą rewelacją był też przechodzący z tonów basowych w falset Piotr Miciński występujący w roli matki primadonny Agaty, która także chce grać w teatrze czołową, w sumie tytułową rolę.


Na tym tle Luigia Boschi, „tylko” druga śpiewaczka w wykonaniu Aleksandry Wiwały, i Dorothea Caccini jako mezzosopran w wykonaniu Agnieszki Makówki, a także Rafał Pikała występujący jako Impresario jedynie stanowili dobre tło dla postaci pierwszoplanowych.

 

Viva La Mamma 9

 

Przedstawienie wyraźnie podzielono na dwie części, pierwszą wypełniała próba nowego przedstawienia, w drugiej oglądaliśmy już efekt końcowy, w którym wyszło na jaw, że artyści poprzednio dosyć swobodni, tutaj są prowadzeni jak typowe marionetki na sznurkach i ich ruchy są sztuczne i sztywne.

 

Viva La Mamma 10

 

Pomysłów na ukazanie kulis opery w świetle satyry reżyser miał jeszcze sporo, trudno byłoby wszystkie wyliczyć, częściowo zapewne zawdzięczamy ten świetny efekt sceniczny autorce scenografii i kostiumów Zuzannie Markiewicz. Pomysł, aby każdy z solistów miał do dyspozycji własną garderobę w kształcie wielkiego futerału, w jakich przewozi się największe instrumenty orkiestry, też balansował na granicy geniuszu. Opera nie miała typowych scen baletowych, ale autorka choreografii Elżbieta Lejman-Krzysztyniak i tak musiała się sporo napracować przygotowując pląsy solistów i męskiego chóru. Po zakończeniu spektaklu wśród owacji publiczności dał się słyszeć tylko jeden głos buczący, co można potraktować jako nietypową formę aplauzu.  

                                                                        Joanna Tumiłowicz