Przegląd nowości

Miała być opera na wesoło

Opublikowano: poniedziałek, 25, listopad 2019 22:01

Teatr w teatrze ma równie długą i bogatą historię jak sam teatr. Błazenady, przebieranki mężczyzn za kobiety i odwrotnie zawsze cieszyły się popularnością. Uległ jej też na początku kariery Gaetano Donizetti komponując farsę Le convenienze ed inconviennze tearali co wwolnym przekładzie można określić jako: „Teatralne konwenanse albo konwencje” lub „Teatralne obyczaje i nieobyczajności.

 

Viva La Mamma 1

 

Jej premiera w Teatro Nuovo w Neapolu w 1827 roku przyniosła kompozytorowi spory sukces tyle, że krótkotrwały. Mimo, że Donizetti w 1831 roku przygotował drugą wersję, którą zaprezentowano w Teatro Cannobbiana w Mediolanie, w niczym to jednak nie poprawiło popularności tego dziełka, które odłożono na archiwalną półkę szybko nim zapominając. Dopiero w 1963 roku farsę odkryto i wystawiono w Sienie, co zresztą i tak nie przyniosło przełomu w jej popularności.


Na polskich scenach zaprezentowano ją dotychczas dwukrotnie w Poznaniu (1981) i Wrocławiu (1991). Niestety w żadnym przypadku nie cieszyła się długim scenicznym żywotem. Łódzka inscenizacja jest trzecią próbą jej przypomnienia. Polską wersję libretta prezentowaną pod tytułem Viva la Mamma! przygotowała Joanna Kulmowa. W łódzkiej inscenizacji, premiera 23 stycznia, tekst Kulmowej uzupełniały wstawki Roberto Skolmowskiego, reżysera.

 

Viva La Mamma 2

 

Niestety, to co zaprezentowano w Łodzi należy do przedstawień z gatunku tych co to po 10 minutach przestają bawić a zaczynają irytować nadmiarem reżyserskich pomysłów, które niczego poza bałaganem i chaosem nie wnoszą. Nawet jeżeli pojawiało się na scenie jakieś sensowne rozwiązanie, a było ich kilka, to szybko ginęły one w powodzi tych mało sensownych i pozbawionych humoru, a ten do finezyjnych nie należał.

 

Viva La Mamma 3

 

Na dodatek nie opuszczało mnie wrażenie, że konstrukcja wielu scen została przez reżysera zatrzymana w połowie. Ma się też wrażenie, że reżyser nie bardzo panuje nad całością teatralnej materii. Łódzka inscenizacja wystawiona została w polskiej wersji językowej, a że akurat w tym utworze Donizettiego mniej jest muzyki, niewiele śpiewania, za to wiele mówionych monologów i dialogów. I tu pojawił się kolejny problem, większość śpiewaków-aktorów ma kłopoty z dykcją więc wielu kwestii nie dało się zrozumieć.


W wieloosobowej obsadzie prym wiedli, Joanna Woś (Primadonna), Przemysław Rezner (Maestro) i kapitalny w każdym geście Piotr Myciński jako Agata, siła sprawcza i przewodnia wielu scenicznych sytuacji. A że przy tym Myciński z pełnym powodzeniem pokonywał ekwilibrystyczne pułapki wokalne w zakresie operowania barwą głosu i jego prowadzeniem, to zaprezentowana kreacja musi budzić uznanie.

 

Viva La Mamma 4

 

Nie mniejsze budzą również dokonania Joanny Woś, która rolę primadonny potraktowała w właściwym dystansem tak aktorsko jak i wokalne. Jej oszałamiające koloraturowe pasaże i łatwość osiągania wysokich dźwięków niezmiennie budzą entuzjazm słuchaczy. Z równym powodzeniem postać Maestra wykreował Przemysław Rezner.

 

Viva La Mamma 5

 

Dodam jeszcze tylko, że wszyscy oni potraktowali swoich bohaterów z właściwym dystansem świetnie się przy tym bawiąc co znakomicie przenosiło się na widownię. I tak płynnie przeszliśmy do poziomu muzycznego, ten niestety majstersztykiem nie był! Miałem wrażenie, że pani Marta Kosielska dyrygowała bez większego przekonania, na dodatek obarczona przez reżysera dodatkowo aktorskimi zadaniami nie była w stanie właściwie się skupić na precyzji prowadzenia orkiestry i śpiewaków. W efekcie muzyce Donizettiego zabrakło pod jej batutą finezyjnej lekkości, a i gra orkiestry też pozostawiała sporo do życzenia.

                                                                          Adam Czopek