Przegląd nowości

„Próby” Schaeffera

Opublikowano: niedziela, 24, listopad 2019 08:20

W roku, w którym odszedł od nas 90-letni Mistrz Bogusław Schaeffer, współczesny Witkacy, duchowy brat Wyspiańskiego i Leonarda, możemy się delektować przedstawieniem z jego bogatego dorobku dramaturgicznego. Teatr Polonia, instytucja prywatna, a więc musząca się utrzymywać z własnych dochodów, wystawił komedię Próby i z pewnością na tym nie straci.

 

Proby,Polonia 1

 

Przedstawienie wyreżyserował i sam w nim też wystąpił w roli reżysera Mikołaj Grabowski, dobrze już obeznany z prozą tego niezwykłego autora, rozumiejący nie tylko poszczególne zdania pisanych przez niego tekstów, ale także to, co się mieści między nimi. Próby na swym podstawowym poziomie percepcji są wiązanką luźnych scenek z życia teatru, w którym aktorzy pod kierunkiem reżysera przygotowują nowe przedstawienie. Nie wiemy o czym to będzie i aktorzy pewnie też nie są do końca zorientowani. Liczą na inwencję reżysera, który z kolei głośno podkreśla, że nie będzie tutaj żadnych odstępstw od oryginału zapisanego ręką autora. Uczestnicy spektaklu prezentują z początku wybrane fragmenty domniemanego spektaklu i przy okazji dyskutują na różne tematy.


Wśród poruszanych spraw nie może oczywiście zabraknąć muzyki, to znak rozpoznawczy tego autora, który zawsze był erudytą, ale ze znacznym przechyłem w stronę muzyki. Tego nie mógł napisać nikt inny, bo podejście do muzyki Bogusława Schaeffera jest wyraźnie profesjonalne. Któż np. zwróciłby uwagę na to, że Jasha Heifetz podrzucał smyczek do góry, albo że pianista grający bez klawiatury wyglądałby na szalonego? Uwagi autora dotyczą oczywiście nie tylko muzyki, ale różnych dziedzin twórczości, literatury, dramatu, filozofii, sztuk pięknych.

 

Proby,Polonia 2

 

Nierzadko stwierdzenia, które wygłaszają aktorzy wywołują gromki śmiech, bo ten czysto surrealistyczny natłok skojarzeń jest w istocie zdecydowanie komiczny. Można więc Próby traktować jako wyborną komedię. Tutaj nawet ostatnia scena, jak ze snu Wiliama Szekspira, która prezentuje różne odmiany scenicznego umierania, jest rysowana, grubymi kreskami, nieco przesadzona, groteskowa i śmieszna. Charakterystyczne dla sztuk Schaeffera jest też nieco kokieteryjne nawiązywanie do nazwiska autora. 

 

Proby,Polonia 3

 

Próbach reżyser i aktorzy droczą się z widownią i mówią, że po prostu zapomnieli, kto napisał tę sztukę. Jest to więc typowa dla tego autora autoironia i autoparodia, bowiem Bogusław Schaeffer, choć stoi za nim ogromny dorobek, zawsze był w sztuce kimś specyficznym i trochę spychanym na margines, albo jako hurra awangardowy kompozytor, albo jako świetny znawca muzyki i publicysta, albo jako nieco przypadkowy dramaturg, który pokazał, że metody pracy kompozytora, jego profesjonalny warsztat można także z powodzeniem wykorzystać na scenie teatralnej i to nie tylko jako swoistą odmianę „teatru instrumentalnego”.


Trzeba też przyznać, że teatralne teksty Schaeffera pozostawiają inscenizatorom sporo swobody, można je sukcesywnie odświeżając dodając fakty znane z bieżących wydarzeń. W Próbach granych na scenie Teatru Polonia mamy więc nawiązanie do roli Iwony Bielskiej, która zagrała posłankę Pawłowicz w filmie Patryka Vegi. Podobnie koledzy aktorzy żartują sobie z Andrzeja Konopki, który wystąpił w cyklicznym kabaretowym programie Pożar w burdelu. Aby było jeszcze ciekawiej Delfina Wilkońska pokazuje swój ładny biust (ten trick, albo tylko jego zapowiedź, pojawiał się w wielu sztukach Schaeffera).

 

Proby,Polonia 4

 

Natomiast delikatny i szczupły Michał Wanio porównywany jest do boksera. Ze sceny pada nawet taka sentencja, że lepszym aktorem jest ten, który bardziej wiarygodnie kłamie i udaje, coś czego nie ma, czego nie potrafi. I tutaj trzeba wspomnieć o jednej scenie, która się w przedstawieniu nie udała. Iwona Bielska stara się „zagrać” omdlenie, które wymaga interwencji lekarza.

 

Proby,Polonia 5

 

Ten numer niestety, zbyt często powtarzany na scenie, kiedy każdy go zna z „realu", nie śmieszy ani nie skłania do udzielania pomocy. Do mocno już ogranych chwytów należy towarzysząca spektaklowi, jakby doklejona scena nagrana na wideo. Pojawiają się także rozmaite tła muzyczne z walcami Johanna Straussa na czele, ale to już wynika z inwencji twórców przedstawienia. Niektórzy krytycy zwracają uwagę, że sztuki Bogusława Schaeffera wcale nie są o teatrze, ani o muzyce, ani o roli artysty w społeczeństwie, ani o karierach scenicznych, ani o literaturze, lecz są odbiciem naszego życia, z jego absurdami i zaplątaniami. Można się z tym zgodzić, jednak niezależnie od podejścia, każdy widz znajdzie tutaj coś dla siebie. 

                                                                     Joanna Tumiłowicz