Przegląd nowości

Ulotny czar Manon

Opublikowano: poniedziałek, 28, październik 2019 14:06

Zachwycalibyśmy się głównie naszym barytonem Arturem Rucińskim, gdyby nie zjawiskowa Lisette Oropesa w tytułowej roli Manon w operze Julesa Masseneta pod tym samym tytułem. Nie chodzi nawet o jej czysty i dobrze wyszkolony głos – sopran koloraturowy, ale o umiejętność stworzenia muzycznie i aktorsko skomplikowanej roli dziewczyny, którą w całości pochłania blichtr tego świata.

 

Manon,MET 4

 

Powiedzielibyśmy, że zagrać i zaśpiewać Manon, to pokazać głupiutkie dziewczątko, które staje się czarującą kobietą, a dla niej tracą rozum mężczyźni, zaś ona sama w którymś momencie spostrzega, że trwałą wartością może być coś niematerialnego – miłość. Lisette Oropesa z niezawodnym wdziękiem pokazuje poszczególne etapy rozwoju swej bohaterki, a jej kulminacyjna, wesoła aria w rytmie gawota Obéissons quand leur voix appelle z pewnością będzie ozdobą wszelkich operowych nagrań.


Choćby dla tej jednej sceny warto było obejrzeć transmisję Manon, co zapewniło w wielu miejscach w Polsce niezawodne Multikino. Partnerem beztroskiej panienki, czyli Kawalerem Des Grieux został amerykański tenor Michael Fabiano, dysponujący dobrym lirycznym głosem, choć czasami w super lirycznych momentach posiłkujący się falsetem. Przyjemnie się go słuchało, choć wielkiego talentu aktorskiego nie pokazał.

 

Manon,MET 2

 

W scenie, w której jest duchownym odzianym w sutannę i napotyka na swą dawną miłość Manon, jest tak manierycznie cierpiący, że aż śmieszny, bo na twarzy maluje się ogromna walka wewnętrzna między oddaniem się sprawom ducha i pożądaniem. Być może jest to rezultat zabiegów reżysera Laurenta Pelly, który chciał aby wszystko odbywało się „po Bożemu", choć w dekoracjach dosyć symbolicznie wystylizowanych Chantal Thomasa.

 

Manon,MET 3

 

 

Czasem jednak taka teatralna poprawność przynosi skutek groteskowy, ale w operze, jeśli muzyka nas nie oszukuje (tutaj dyrygował Maurizio Benini), wszystko jest dozwolone. Także strój Manon, też autorstwa Laurenta Pelly, w którym kokietka wybiera się do parafii Kawalera Des Grieux był chyba jednak nadmiernie odsłaniający jej kobiece wdzięki, ale być może reżyserowi chodziło o to, by nawet niedowidzący stwierdzili, że ta kobieta musi skusić księdza. Na tle tej pary kochanków błyszczy talent naszego artysty, świetnego barytona Artura Rucińskiego.


Bije on na głowę zdolnościami aktorskimi Kawalera, jest swobodny, dynamiczny, pełen humoru i energii. W roli sprytnego kuzyna Manon, pana Lescaut, bryluje w scenach zbiorowych, pokazuje też dźwięczny, mocny głos, którym przecież nie raz czarował publiczność w Polsce.

 

 

Manon,MET 1

 

W rozmowie z prowadzącą transmisję Nadine Sierra popisał się znakomitą biegłą znajomością angielskiego, mówił szybciej niż rodowita Amerykanka i zdołał jeszcze w końcówce tego krótkiego, ale bardzo treściwego wywiadu pozdrowić po polsku wszystkich widzów w kinach, przyjaciół i znajomych w kraju i wreszcie całą rodzinę nie wyłączając teściowej. Brawo Arturze. Jest nowy baryton, którzy zastąpi powoli wycofującego się z MET Mariusza Kwietnia. Z ciekawością czekamy na dalsze prezentacje polskich śpiewaków na scenie Metropolitan Opera w Nowym Jorku.

                                                                 Joanna Tumiłowicz