Przegląd nowości

Zlekceważona rocznica

Opublikowano: poniedziałek, 30, wrzesień 2019 07:36

Dokładnie 100 lat temu w poznańskim gmachu teatralnym zbudowanym dziewięć lat wcześniej przez Niemców, którzy wmurowali w fundamenty kamień węgielny z pisemną przysięgą, że w przybytku tym nigdy nie padnie słowo polskie, odbyła się premiera Halki Stanisława Moniuszki. Po odzyskaniu niepodległości był to początek opery polskiej w Poznaniu. Postanowiłem przypomnieć tę spiżową rocznicę.

 

W sierpniu 1919 roku na parterze zespół niemiecki ćwiczył jeszcze wagnerowskiego Parsifala, ale na pierwszym piętrze trwały już próby ansamblowe do Halki, którą otworzono sezon 31 sierpnia. Dyrygował Adam Dołżycki, który został pierwszym dyrektorem polskiego Teatru Wielkiego. Reżyserował Gabriel Gorski w scenografii Leona Dołżyckiego, a choreografię przygotował Michał Kulesza, który przywiózł z Warszawy tancerzy, bo w Poznaniu baletu jeszcze nie było. Obsadę stanowili śpiewacy odgrywający potem ważną rolę w sztuce operowej międzywojnia, nawet ci, co na poznańskiej inauguracji śpiewali tylko epizody: Karol Urbanowicz (Stolnik), Liliana Zamorska (Zofia), Augustyn Wiśniewski (Janusz), Józefa Zacharska (Halka), Franciszek Bedlewicz (Jontek), Jan Popiel (Dziemba), Gabriel Gorski (Dudarz) i Stanisław Drabik (Góral).

 

Wystąpił chór złożony ze śpiewaków lwowskich, wzmocniony członkami poznańskich chórów amatorskich, na tradycyjnie wysokim poziomie. Orkiestra składała się głównie z muzyków niemieckich osiadłych na stałe w Poznaniu, którzy – poza Moniuszką – na początku uroczystej akademii musieli zagrać nasz hymn, a na jej koniec Poloneza A-dur Fryderyka Chopina.

 

Przybyli liczni przedstawiciele kultury polskiej, między innymi Kornel Makuszyński (który wygłosił swój Prolog na otwarcie Teatru Wielkiego), Emil Młynarski, Zenon Miriam-Przesmycki, Władysław Rabski, Felicjan Szopski, Józef Kotarbiński. Prezydent Poznania Jarogniew Drwęski wygłosił przemówienie, a wśród licznych depesz z całego kraju odczytano szczególnie emocjonalną laudację Gabrieli Zapolskiej.

 

W tym pierwszym polskim sezonie wykonano aż 158 spektakli operowych (Halka 38, Tosca 22, Dama pikowa 16, Faust 15, Madama Butterfly 14, Pajace15, Straszny dwór 23, Verbum nobile 9, Werther 6). Poza tym 49 spektakli baletowych i 11 koncertów symfonicznych z takimi solistami, jak Irena Dubiska, Henryk Melcer, Egon Petri, Stanisław Gruszczyński, Paweł Kochański i Paul von Kempen.


Dla potrzeb repertuaru symfonicznego orkiestrę powiększano często do stu muzyków. W przypadającą wówczas setną rocznicę urodzin Moniuszki zagrano w sumie 70 spektakli Halki, Verbum nobile Strasznego dworu.

 

Teraz, sto lat później w ramach Roku Moniuszkowskiego kilkakrotnie tylko wykonano żenującą karykaturę Halki i idiotycznie zainscenizowaną Parię, dwukrotnie w poznańskiej Arenie, choć zapowiadany remont opery jeszcze się nie rozpoczął. Wymaga on wszakże wymiany nie tylko sfatygowanych urządzeń scenicznych, ale przede wszystkim kierownictwa Teatru, od lat dewastującego repertuar źle dobieranymi realizacjami, wadliwą polityką kadrową, nieznajomością podstawowych zasad sztuki operowej i głoszeniem rzekomej konieczności nowego, innego spojrzenia na estetykę operowego gatunku.

 

Jak dotąd skończyło się to reżyserskimi kompromitacjami, realizacjami nieudanymi, pozbyciem się dotychczasowych dyrygentów, aby tylko ten jedyny mógł dyrygować często i wszystko. Jest tego zresztą niewiele. Premierowe spektakle schodzące z afiszów już po kilku wykonaniach, comiesięczna liczba tylko około dziesięciu spektakli przy takich samych kosztach, jakby – jak ongiś – grało się ich co miesiąc trzydzieści.

 

Pozostawiam bez komentarza bezmyślną rezygnację z obchodów 100 rocznicy polskiej sceny operowej w Poznaniu. Pamiętam jak za dyrekcji Roberta Satanowskiego fetowaliśmy jej 50-lecie. Nazajutrz po galowym spektaklu (Verbum nobile, Harnasie) odbyło się uroczyste śniadanie studentów z żyjącymi jeszcze przedwojennymi gwiazdami. Potem były tańce. Poloneza prowadziła Ewa Bandrowska-Turska podtrzymywana przez aktywistów ZSP. Za nią sunęła Wanda Wermińska z Bogusławem Kaczyńskim (jeszcze wtedy studentem). Potem w asystencji członków Towarzystwa Przyjaciół Opery szły Stani Zawadzka, Wanda Roesler-Stokowska, Zofia Fedyczkowska, Halina Dudicz-Latoszewska i Karol Urbanowicz, który poprosił do pary … siedzącego w kącie Jerzego Waldorffa.

 

Do dziś żyje jeszcze kilkoro poznańskich śpiewaków operowych, pamiętających tamte obchody. Krystyna Pakulska, Zdzisława Donat, Ewa Wdowicka, Piotr Liszkowski… W swych smętnych rozmyślaniach postanowiłem obchodzić tę zlekceważoną rocznicę stulecia czekając, czy – tak jak wtedy Urbanowicz Waldorffa –  ktoś poprosi mnie do uroczystego poloneza.

                                                                  Sławomir Pietras