Przegląd nowości

Cofanie zegara

Opublikowano: czwartek, 29, sierpień 2019 13:15

Znakiem firmowym wykonań operowych na Festiwalu Chopin i jego Europa jest użycie zespołów orkiestrowych posługujących się instrumentami historycznymi. To są z pewnością ciekawe doświadczenia, ale dla wokalistów jedynym namacalnym wyróżnikiem jest obniżenie stroju w stosunku do oper wykonywanych współcześnie. Frajda dla głosów wysokich, kłopot dla niskich.

 

Dwor,chopin

 

W śpiewogrze Krakowiacy i Górale z orkiestrą Collegium 1704 ten aspekt nie grał specjalnej roli, w operze Flis z orkiestrą Europa Galante dało to okazję do „dołowych” popisów Aleksandra Teligi a w Strasznym dworze z Orkiestrą XVIII wieku „wyciszyło” niskie „f” Rafałowi Siwkowi w arii Ten zegar stary. Swoją drogą wykonywanie muzyki XIX-wiecznej z orkiestrami nacelowanymi na wiek XVIII wygląda trochę na cofanie zegara. Czy Moniuszko byłby zadowolony? Publiczność nie może jednak wyjść z zachwytu, bo to jednak coś nowego, chociaż starego. 


Operowe wykonania Moniuszki podczas Festiwali Chopin i jego Europa uformowały pierwszy garnitur polskiej wokalistyki. Reguły są ustalone – kto się sprawdził w jednym dziele zapraszany jest do następnego. Dotyczy to zarówno wykonawców ról pierwszoplanowych, jak też epizodycznych. Najlepszym przykładem jest młody tenor Paweł Cichoński, który na stałe pracuje w renomowanym, uważanym za najlepszy w Polsce, Chórze Opery i Filharmonii Podlaskiej. Podczas tegorocznego Festiwalu objął dwie niewielkie partie solowe – Feliksa we Flisie i Grzesia w Strasznym dworze. Dodajmy jeszcze udział w Korsarzu Verdiego. Inny tenor Karol Kozłowski, który w pamiętnym wykonaniu i nagraniu Halki był Młodym Góralem, w Strasznym dworze awansował do dużo większej, komiczno-charakterystycznej roli Damazego gdzie stworzył ciekawą postać aktorsko i świetną wokalnie. Monika Ledzion-Porczyńska doskonała jako Zofia w Halce, w Strasznym dworze przeistoczyła się w Jadwigę. Rafał Siwek tam był Stolnikiem, a tutaj Skołubą. Mariusz Godlewski – Jakub w wykonaniu Flisa, w Strasznym dworze otrzymał rolę Zbigniewa. Zakochany w Moniuszce Matheus Pompeu – Jontek i Franek – miał pewnie apetyt także na partię Stefana w Strasznym dworze, ale tutaj zastąpił go Arnold Rutkowski. Matheus za to zastąpił chorego tenora z Peru Ivana Ayon Rivasa w operze Korsarz Verdiego. Za to wagnerowski Wotan Tomasz Konieczny w Strasznym dworze odgrywający charyzmatycznego Miecznika już szykuje się do koncertowego występu w roli Janusza z Halki w...Berlinie. W paradzie dobrych barytonów nie mogło zabraknąć Marcina Bronikowskiego – Macieja. Robiącej szybką karierę zagraniczną mezzosopranistce Joannie Krasuskiej-Motulewicz zaproponowano niewielką rólkę Marty, za to popisową i świetnie wykonaną wirtuozowską rolę Hanny przejęła bezapelacyjnie Edyta Piasecka i zaśpiewała ją wspaniale. Swoistą rewelacją stał się też występ Małgorzaty Walewskiej w roli Cześnikowej. Tutaj nie były potrzebne żadne dekoracje, kostiumy, reżyseria świateł czy makijaż. Małgorzata Walewska zrobiła wszystko sama, od początku do końca wykreowała swoją postać głosem, słowem, gestem i mimiką. Kto tego nie widział na własne oczy, nie uwierzyłby, do czego jest zdolna ta artystka. Dyrygent Grzegorz Nowak, jakkolwiek prowadził zespół dawnych instrumentów, wydobył z niego o wiele więcej niż trzeba, więc zwłaszcza dęte blaszane skutecznie zagłuszały solistów. Liczę na to, że w transmisji radiowej i zapewne nagraniu płytowym dzięki ręcznej regulacji dynamiki poszczególnych sekcji efekt ostateczny był i będzie dobry. Na estradzie Studia Koncertowego im. Witolda Lutosławskiego można było oglądać jak starannie dobrano muzyków do wykonania słynnego Kuranta wydobywającego się z zegara. Do trzykrotnego zagrania tego motywu wydzielono specjalną sekcję z harfą, klawesynem, fletem, cymbałkami i …. Kierownik muzyczny wstawił też dwa zwykle pomijane fragmenty opery. Chodziło o trochę przydługi i mało ciekawy muzycznie duet Hanny oraz Stefana (przed planowanym odjazdem obu braci), i mało pompatyczną a bardziej nostalgiczną wersję finału opery (Niech jak tu nadziei gwiazda i do naszych zajrzy chat!), której też nikt z melomanów nie znał. Straszny dwór w tej wersji zakończył się jakimś mało wyrazistym tutti bez zwyczajowej kody, ale w ramach bisu Grzegorz Nowak pokazał, że zespoły mają też przygotowany tradycyjny Finał ze słowami: Niechaj żyje straszny dwór!

                                                                 Joanna Tumiłowicz