Przegląd nowości

Roberto Alagna triumfalnie inauguruje Sopot Classic

Opublikowano: piątek, 09, sierpień 2019 09:24

28 lipca rozpoczął się Międzynarodowy Festiwal Muzyczny Sopot Classic, zainicjowany w 2011 roku przez dyrygenta i dyrektora artystycznego Polskiej Filharmonii Narodowej Wojciecha Rajskiego, który dzięki swojemu zaangażowaniu, entuzjazmowi i skuteczności działania uczynił z tej manifestacji jedno z ważniejszych letnich wydarzeń muzycznych w kraju.

 

Festiwal Sopot 915-22

 

Tradycyjnie organizowane jest ono na przełomie lipca i sierpnia, przyciągając coraz liczniejszą publiczność, urzeczoną bogactwem repertuaru, wysokim poziomem artystycznym i wykonawczym oraz niepowtarzalną atmosferą. Bohaterem koncertu inauguracyjnego tegorocznej, dziewiątej już edycji NDI Sopot Classic, mającego miejsce w obchodzącej właśnie sto dwudziestą rocznicę powstania Operze Leśnej w Sopocie, był światowej sławy tenor francusko-sycylijski Roberto Alagna, od wielu lat odnoszący spektakularne sukcesy na najbardziej prestiżowych scenach świata.

 

Festiwal Sopot 915-33

 

I chociaż polscy melomani mieli okazję go już podziwiać 15 czerwca przy okazji koncertowego wykonania opery Madama Butterfly Pucciniego na Placu Defilad w Warszawie, to w Sopocie wystąpił on po raz pierwszy w Polsce z własnym recitalem. Jego pierwszą część wypełniły słynne arie z francuskich i włoskich oper, przeplatane uwerturą do opery Makbet Verdiego, intermezzem z opery Siostra Angelica Pucciniego oraz walcem z opery Faust Gounoda, w zajmującym wykonaniu grającej w rozszerzonym składzie Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot pod batutą włoskiego dyrygenta Mercello Mottadelliego.


Na początku Alagna zaproponował arię Eléazara „Rachel, quand du Seigneur“ z IV aktu Żydówki Halévy'ego, pięknie wprowadzoną przez hipnotyzujący duet rożków angielskich (wielkie brawa dla sopockich instrumentalistów), przejmująco oddając rozpacz żydowskiego złotnika pociągającego za sobą w otchłań śmierci wychowaną przez siebie dziewczynę Rachel, których na ugotowanie żywcem skazuje religijny fanatyk kardynał Brogni.

 

Festiwal Sopot 915-261

 

I choć Alagna rozpoczął swą interpretację ze zbyt wysokiego poziomu dynamicznego, uniemożliwiającego mu następnie odpowiednie stopniowanie dramatycznego napięcia, to przyczyny tej niedoskonałości nie należy szukać w brakach jego sztuki wokalnej, lecz w uwarunkowaniach spowodowanych koniecznym w przypadku koncertu plenerowego nagłośnieniem, do którego artysta musiał się „dostroić“. To, że szybko sobie z tym problemem poradził świadczy o jego najwyższej próby profesjonalizmie.


Ojcowskie cierpienie znalazło także swoje wzruszające i dojmująco wiarygodne odzwierciedlenie w subtelnej, wszak głęboko wstrząsającej i na szczęście pozbawionej choćby cienia tak bardzo rażącego u wielu tenorów patosu interpretacji umieszczonej na drugiej pozycji recitalu arii Makdufa „O figli, o figli miei! Ah, la paterna mano“ z IV aktu Makbeta Verdiego.

 

Festiwal Sopot 915-43

 

Emocji nie zabrakło również w zaśpiewanej następnie arii Dicka Johnsona „Ch'ella mi creda libero et lontano“ z III aktu opery Dziewczyna z Dzikiego Zachodu Pucciniego, w której mający zawisnąć na stryczku bohater przyjmuje z pokorą swój los, a jedyne czego pragnie to, aby nie mówić jego ukochanej o jego złapaniu i powieszeniu.

 

Festiwal Sopot 915-59

 

Bardziej nostalgiczne, liryczne i pełne zadumy akcenty zostały przez francuskiego artystę wydobyte z arii Romea „C'est là!...Salut! Tombeau! Sombre et silencieux!” z V aktu opery Romeo i Julia Charles'a Gounoda, nawiązującej do tragicznej sytuacji, kiedy to przekonany o śmierci swojej ukochanej Julii protagonista pragnie się z nią połączyć w zaświatach i zażywa truciznę. Podziw wzbudzała sugestywna teatralizacja każdej z tych arii, osiągana za pomocą odpowiednio dobranych środków wokalnych oraz mistrzowskiego operowania sztuką kontrastu i dozowania rozpiętych na szerokim łuku emocji, od maksymalnej powściągliwości do nasyconej namiętnością wylewności. Alagna kreował kolejne postaci z rzadko spotykaną swobodą sceniczną, frapująco operując barwą swego lirycznego, idealnie wyrównanego we wszystkich rejestrach i nośnego, choć w żadnym momencie nie forsowanego głosu.


Francuski artysta posiada bowiem tę wyjątkową umiejętność łączenia wokalnej wirtuozerii z muzykalnością, elektryzującej słuchacza ekspresji z arystokratycznie eleganckim frazowaniem, żywiołowości wykonania z perfekcyjną emisją, lekko atakowanymi dźwiękami w górze skali i wzorową dykcją.

 

Festiwal Sopot 915-255

 

Wszakże omawiany recital w Sopocie pozwolił publiczności odkryć jeszcze inne oblicze nieprzeciętnego talentu śpiewaka, który nie ogranicza się wyłącznie do operowego repertuaru, lecz swobodnie porusza się w innych obszarach stylistycznych, co pozwala mu docierać do jeszcze szerszej rzeszy słuchaczy. Otóż ta uniwersalność śpiewaczego emploi Roberto Alagni ujawniła się w pełni w trakcie drugiej części omawianego koncertu-recitalu, wypełnionej lżejszymi gatunkowo pieśniami neapolitańskimi (Dicitencello vujeNa sera'a maggio), serenadą spagnola: Lolita, pieśnią meksykańską Cielito lindo (z doskonale w Polsce znaną melodią) oraz nieśmiertelnymi O sole mio Funiculi funicula.


W tych pozycjach Alagna czarował rozbawioną i żywiołowo reagującą publiczność bardziej ciepło-świetlistym zabarwieniem swego naturalnie prowadzonego głosu, a także sztuką bezpretensjonalnego, ale przecież jakże oczekiwanego uwodzenia.

 

Festiwal Sopot 915-79

 

Jednak entuzjazm szczelnie wypełniających Operę Leśną gości sięgnął zenitu podczas wykonywania pieśni Libertà Davida Alagni (brata Roberto), kiedy to bohater wieczoru zaprosił do wspólnego zaśpiewania tej ciekawej kompozycji swą obecną na widowni małżonkę: Aleksandrę Kurzak, której głos jakby nabrał ostatnio większej mocy i głębszego wyrazu.

 

Festiwal Sopot 915-88

 

Emanująca z ich porywającej interpretacji radość „małżeńskiego” muzykowania stanowiła niezwykle sympatyczny akcent wieczoru i od razu udzieliła się publiczności, która zgotowała wyraźnie szczęśliwej parze standing ovation. Dodajmy wreszcie, że powodzenie całego przedsięwzięcia dużo zawdzięczało dynamicznej, pełnej polotu i prowadzonej szerokim gestem, wszak precyzyjnej i „oddychającej” wraz z solistą dyrekcji wspomnianego już wyżej maestro Marcello Mottadelliego, pod którego batutą Orkiestra Kameralna Sopot brzmiała atrakcyjnie, sprężyście i przejrzyście we wszystkich grupach instrumentalnych. A że chciałoby się tego koncertu wysłuchać jeszcze raz w bardziej sprzyjających pod względem akustycznym, nie plenerowych i tym samym uwolnionych od nagłośnienia okolicznościach, to już jest inna historia...

                                                                      Leszek Bernat