Przegląd nowości

Aleksandra Kurzak. Filharmonia Poznańska. Koncert 19.06.2019

Opublikowano: środa, 26, czerwiec 2019 07:41

Wojciech Nentwig, od kilkunastu już lat dyrektor poznańskiej Filharmonii, jest z pewnością jednym z najlepszych w historii szefów tej instytucji. Można stwierdzić to stanowczo już dzisiaj. Ranga zapraszanych artystów, dyrygenci czuwający nad poziomem orkiestry, wysmakowane i pełne inwencji programy koncertów to jego zasługa, nawet jeśli mają na to wpływ doradcy. Ale decyzje podejmuje szef. To nie generał Rozwadowski, który opracował plany operacyjne i sztabowe, ani generał Weygand, który doradzał, tylko Piłsudski, który podjął decyzję, wygrał Bitwę nad Wisłą i odparł Tuchaczewskiego.

 

Aleksandra Kurzak 157-6

 

Koncert Aleksandry Kurzak był kolejnym sukcesem. Zapowiedziano, że artystka jest chora, więc skróci program, ale nie chce zawieść poznańskiej publiczności, i wystąpi. Daj Boże, żeby soprany w najlepszej formie pokazywały taką klasę wokalną jak chora Aleksandra Kurzak. Owszem, pierwsza aria: bolero Eleny „Merce dilette amiche” z „Nieszporów sycylijskich” Verdiego zaśpiewana została ostrożnie, bez szafowania wolumenem, co nie znaczy, że bez emocji. Dalej było coraz świetniej. W programie znalazł się walc Julii z opery „Romeo et Juliette” Charlesa Gounoda, przypomnienie wczesnych lat kariery Aleksandry Kurzak jako sopranu liryczno-koloraturowego, zaśpiewany perfekcyjnie.


A potem już arie z obecnego repertuaru sopranu lirico spinto, jakim stała się po przemianie (podobnie jak Anna Netrebko, ale z dużo lepszym skutkiem) po urodzeniu dziecka i związanymi z tym zmianami fizjologicznymi. To głos o wolumenie, bogactwie barwy i możliwościach dramatycznych przypominający Renatę Tebaldi. 

 

Aleksandra Kurzak 913-37

 

Voce dal cielo! Aria „Mesicku” tytułowej Rusałki z opery Dworzaka, Neddy: „Stridono lassu” z „Pajaców” Leoncavalla, były arcydziełami sztuki wokalnej. A aria Adriany z opery „Adriana Lecouvreur” Francesca Cilei – nie sposób się nie wzruszyć skojarzeniami z tekstem – „Io sono l’umile ancella del genio creatore” („Jestem pokorną służebnicą geniuszu twórcy”) – to było niebiańskie. Podobnie jak krótka i w zasadzie prosta aria Lauretty z opery „Gianni Schicchi” Giacoma Pucciniego, powtórzona także na bis: „O mio babbino caro”. Tej arii nie sposób zepsuć i śpiewają ją dobrze nawet studentki. Ale zrobić z niej arcydzieło sztuki wokalnej? To jest sztuka!!! Orkiestra Filharmonii Poznańskiej grała znakomicie pod dyrekcją jednego z najlepszych współcześnie dyrygentów operowych (naprawdę kocha operę) i nie tylko operowych, Łukasza Borowicza.

Niezapomniany wieczór.

                                                                  Piotr Nędzyński