GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościŁańcuckie rekomendacje: nurt recitalowy
Strona 1 z 2
Pewien zawód sprawił recital Krzysztofa Jabłońskiego, do którego w utworach na cztery ręce od czasu do czasu dołączała Rita Shen (właśc. Hsiao-Hsien Shen). Przede wszystkim uderzającym był, również z uwagi na nadmierną dynamikę, brak dbałości o jakość brzmienia. A przecież nowa swego czasu rodzina instrumentów wzięła swą nazwę pianoforte lub fortepiano właśnie ze względu na możliwość różnicowania natężenia dźwięku na osi głośno i cicho, jego cieniowania, operowania odmianami barwowymi, czego nie dawał klawesyn. W przypadku polsko-chińskiego tandemu pianistycznego dominował płytki dźwięk, pozbawiony głębi i plastyczności. Zagrany na początek na cztery ręce Taniec słowiański C-dur op. 46 nr 1 Antonína Dvořáka zagrzmiał jakby starano się w nim powrócić do źródeł, czyli wiejskiej zabawy. Robert Schumann o utworach Fryderyka Chopina wyraził się, że to „armaty ukryte wśród kwiatów”. W interpretacji Krzysztofa Jabłońskiego, laureata III Nagrody na XI Konkursie Chopinowskim w 1985 roku (pamiętam konfuzję, w jaką wprowadzony został młody artysta, gdy przed rozpoczęciem koncertu laureatów odwiedził go w garderobie generał Jaruzelski, wtedy przede wszystkim szef junty, a nie po latach zyskujący sobie szacunek prezydent) pozostały jedynie armaty i to jeszcze spotęgowane.
Bez śladu znikły natomiast kwiaty. O ile jeszcze można było uznać to za uzasadnione w Etiudzie c-moll op. 12 nr 12, nazywanej „rewolucyjną”, choć i tu przydałoby się mniej dosłowności, to w pozostałych chopinianach było to wysoce rażące. O ile w Scherzu h-moll op. 20 przebity dźwięk posiada pełne uzasadnienie w dwóch niepokojąco rozpoczynających utwór akordach, ale w następującym po nich Presto con fuoco jest już tylko irytujący. Więcej subtelności pojawiło się w grze pianisty w słynnym trio z cytatem kolędy Lulajże Jezuniu. W Walcu As-dur op. 34 dawało od czasu do czasu znać o sobie odwoływanie się do zróżnicowanej agogiki, ale brzmienie i dynamika pozostawały bardziej karczemne niż salonowo-balowe. Dawały się też słyszeć potknięcia techniczne i niedokładności, na które nie zwróciłoby się uwagi, gdyby rekompensowały je inne zalety gry. Najwięcej muzykalności wykazali artyści w kompozycji stosunkowo marginalnej, a mianowicie Grand duo concertante na tematy z popularnej w tamtych czasach opery Giacomo Meyerbeera Robert Diabeł w transkrypcji Friedricha Moskowitza na cztery ręce. Po przerwie pianista powrócił odmieniony, jakby wyczuł moje obiekcje. W rezultacie Ballada g-moll op. 23, stosownie do swej przynależności gatunkowej, rozbrzmiewała w refleksyjnym rozmarzeniu oraz z odpowiednio wyeksponowanym pierwiastkiem narracyjnym. |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |