Przegląd nowości

Mozart Galowy

Opublikowano: środa, 12, czerwiec 2019 21:06

Wydaje się, że wielkość Wolfganga Amadeusza Mozarta nie wymaga promocyjnych gali i tzw. iwentów, ale dyrektorka Warszawskiej Opery Kameralnej Alicja Węgorzewska jest innego zdania. Wielka Gala Otwarcia przed 29. Festiwalem Mozartowskim „wstrząsnęła" Teatrem Polskim wynajętym na tę okazję, jako że WOK nie dysponuje tak dużą salą.

 

Wegorzewska 1

 

Publiczność gali była zadowolona i często dawała temu wyraz oklaskując nie tylko muzyków i śpiewaków produkujących się na scenie, ale także parę prowadzącą ten uroczysty koncert. Mówiąc o wstrząsie mam na myśli estetyczne wrażenia pod wpływem dekoracji sceny teatru. Pełno tu było jakichś niegustownych kolumn z elementami roślinnymi, wnętrze sceny zwieńczono sztucznym żywopłotem oraz ekranem, na którym dodatkowy żywopłot był wyświetlany.

 


 

W centrum tej wideo instalacji pojawiała się sylwetka jakiegoś młodego człowieka w surducie z podniesionym palcem wskazującym, zapewne była to podobizna samego Mozarta. Gdy natomiast dochodziło do wykonania jakiejś smutnej lub lirycznej arii, wtedy w tle pojawiał się krajobraz z drzewami uginającymi się w podmuchach wiatru. Gdyby jednak pominąć tę kiczowatą zastawę, to mieliśmy do czynienia z bardzo przyzwoitym i stojącym na wysokim szczeblu wykonawczym koncertem, a konkretnie z wiązanką kilkunastu numerów z popularnych oper. Najpierw były to fragmenty Czarodziejskiego fletu, później Don Giovanniego, wreszcie Idomeneo i Wesele Figara. Zaproszono bardzo dobrych solistów, dla których śpiewanie pięknej muzyki nie jest tylko realizacją partytury, ale okazją do pokazania swojego talentu wokalnego i aktorskiego. Orkiestra MACV pod dyrekcją szalenie ruchliwego Stefana Plewniaka, któremu przypadła także rola pokierowania niewielkim chórem przygotowanym przez Krzysztofa Kusiel-Moroza, grała poprawnie, choć bez wielkiego uduchowienia. Ten brak nadrabiali śpiewacy. Wszystkie panie były młode, piękne, szczupłe i wysokie. Każda z nich pokazała się w dwóch bardzo atrakcyjnych długich sukniach. Wszyscy Panowie natomiast okazali się przystojni, męscy, eleganccy i z... włosami. Do takiego standardu wizualnego wykonawców przyzwyczaiła nas już Warszawska Opera Kameralna. Najlepiej wokalnie zaprezentowała się para Michał Partyka – baryton i Aleksandra Kubas-Kruk – sopran. Zaśpiewany przez nich duet La ci darem la mano Don Giovanniego był po prostu piękny. Partyka z bardzo charakterystyczną twarzą brzydala rewelacyjnie pasował do roli legendarnego uwodziciela, bo z pewnością kobiety dają się skusić mężczyznom mającym w sobie coś niezwykłego. Doskonale ukazały swoje możliwości wokalne dwa kolejne soprany, Edyta Piasecka, która niestety jako jedyna korzystała na scenie z nut. Natomiast Rusłana Koval, w słynnej arii Królowej Nocy z Czarodziejskiego fletu choć trafiała idealnie precyzyjnie we flautetach i koloraturowych figuracjach, potraktowała swój występ zanadto siłowo. Poprawnie wypadł jedyny tenor Emil Ławecki, który chyba nie jest wymarzonym śpiewakiem Mozartowskim. Gorsze walory głosowe, mniejszą nośność i „mgiełkę” w brzmieniu odnotować trzeba było u barytona Jevgenija Chrebtova, który jednak swoje słabości niwelował doskonałą swobodą i grą aktorską. Stawkę solistów uzupełniali występujący w ansamblach sopran Ewelina Osowska i bas Grzegorz Żołyniak. Ciekawy był wybór fragmentów oper, pozwalający rozkoszować się zarówno w popisach solowych, jak i duetach, tercetach i większych ansamblach z udziałem chóru. Co ciekawe podczas Festiwalu Mozartowskiego w głównych rolach w Czarodziejskim flecie czy Weselu Figara usłyszymy zupełnie innych śpiewaków, co oznacza, że WOK, mimo iż znacznie „odchudzona" personalnie ma jednak jeszcze spore rezerwy kadrowe, złożone głównie z bardzo młodych wykonawców. Dyrektorka opery Alicja Węgorzewska zapowiedziała już kolejny 30. Festiwal Mozartowski za rok, gdzie główną premierą będzie nowa inscenizacja Don Giovanniego. Powodzenia.

                                                                   Joanna Tumiłowicz